Kontemplacja i różaniec

Poniżej pragnę przywołać piękne świadectwo, które znalazłem na jednym z katolickich portali. To świadectwo o modlitwie różańcowej, świadectwo tylekroć proste, co przejmujące, bo ukazuje różaniec jako modlitwę, która prowadzi do głębi, modlitwę, która zaczynając od prostego powtarzania modlitewnej formuły może stać się podobnie jak Modlitwa Jezusowa, czy Medytacja modlitwą serca, jeśli tylko odpowiednio do niej podejdziemy i zobaczymy w niej drogę do głębszego zjednoczenia z Bogiem, jaka dla wielu już się stała. Dla mnie osobiście niezwykłe jest to, że jest to modlitwa, która łączy w sobie cechy wielu innych modlitw i w zasadzie każdy może znaleźć w niej coś dla siebie i ci, którzy w modlitwie lubią posługiwać się wyobraźnią i ci, którzy szukają zaangażowania emocji i ci, którym jako oparcie w modlitwie potrzebna jest konkretna treść i wreszcie ci, którzy zaczynając od recytacji słowa, pozwalają na to, aby prowadzeni przez ducha uczynili z tej prostej modlitwy modlitwę serca, prawdziwą modlitwę kontemplacyjną. A oto i rzeczone świadectwo:

"Jedną z modlitw, która przynosi mi największe owoce, a jednocześnie bywa najtrudniejszą jest różaniec. Trudno było mi przez długi czas złapać istotę różańca. By rozważać go i przeżyć trzeba zwolnić. Kiedy moje życie biegnie szybko, sam siebie poganiam i wciąż jestem w tyle w stosunku do założeń klękam i … i nic.

Najpierw mamroczę coś pod nosem, później przechodzę w modlitwę myśli, zaczynam gubić słowa, koncentruję się na formie, czuję frustrację i ostatecznie kończę bez refleksji. To mnie zniechęca. Wyciszenie czasami jest niemożliwe kiedy jest w nas tyle emocji i przeżyć całego dnia. Nie zniechęcam się jednak i nawet gdy jest trudniej szukam drogi, która dziś mnie poprowadzi. Bo uniwersalnej drogi modlitwy w moim wypadku nie ma. Kościół obdarza nas wieloma formami, mamy też własne słowa więc jest w czym wybierać. I nie uważam by było coś w tym złego. Kocham można mówić na wiele sposobów.

Jedną z tych dróg, gdy czuję jednocześnie zniechęcenie i potrzebę, jest wybór tajemnic jakie wzruszają naszą duszę. Mamy różną wrażliwość i różne poczucie obecności Pana. Gdy nie mam siły, próbuję słuchać własnego serca. Mam swoje 5 ulubionych tajemnic. Są dla mnie zawsze odkryciem i zawsze mówią mi po imieniu. Zawsze też wnoszą do odpowiedzi do tego co aktualnie dzieje się w mojej duszy. Są one tajemnicami w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ my sami się przed nimi ukrywamy. Kiedy jest mi ciężko, jestem jak ten zawstydzony Adam, który nie potrafi rozmawiać z Bogiem. Chwytam więc różaniec i resztkami sił poświęcam chwile po przebudzeniu, w pracy, odpoczynku, samotności Jezusowi przez ręce Maryi. Wychodzę ze swojej tajemnicy by posiąść tajemnicę."

Tekst pochodzi z bloga Szymona M. Żyśko: symeon.blog.deon.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji