Trzymać się mocno Słowa

Umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą.

Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie się mocno Słowa Życia... (Flp 2,12-15)

Praktyka medytacji stara się być odpowiedzią na zachętę Jezusa, który przestrzegał swoich uczniów: „Na modlitwie nie bądźcie zbyt gadatliwi…” W podobnym tonie naucza anonimowy autor Obłoku niewiedzy: „Musimy się modlić nie w wielu słowach, ale krótkim słowem...”

Dlatego w praktyce medytacji poprzestajemy na jednym, małym słowie lub wezwaniu. Jest to praktyka nawiązująca do modlitwy pierwszych Ojców Kościoła, którzy szukali modlitwy ubóstwa, modlitwy, która kładła by nacisk raczej na ufne powierzenie się działaniu Bożego Ducha w nas niż na zagadywaniu Pana Boga. Oni także spisali wiele świadectw mówiących o niezwykłych owocach tej modlitwy i jej wielkiej skuteczności w przezwyciężaniu naszego ego. W podobnym tonie pisze św. Paweł w przytoczonym przed chwilą fragmencie Listu do Filipian: Ponieważ to Bóg jest w nas sprawcą i chcenia i działania, dlatego przede wszystkim modlitwa powinna być otwarciem na tę Boża obecność i działanie. Dalej powinna nas uwalniać od presji naszego aktywizmu także w sferze ducha, gdyż może on przynieść więcej szkody niż pożytku. Ubóstwo wyrazu po jakie sięgamy w praktyce medytacji wydaje się odpowiadać zarówno pierwszemu jak i drugiemu warunkowi.

Dalej św. Paweł zachęca nas byśmy trzymali się mocno Słowa Życia. Nic lepiej nie uczy tego niż medytacja, w której wsłuchując się w słowo i powtarzając je wiernie w naszym sercu tak możno zrastamy się z nim, że po pewnym czasie praktykowania medytacji możemy dostrzec, że to słowo zaczyna samo wybrzmiewać w naszym wnętrzu, bez konieczności jego specjalnego przywoływania.

To z kolei prowadzi do spełnienia się kolejnego przywołanego przez Pawła zadania, jakie nam – chrześcijanom zostało powierzone„jawicie się między nimi jako źródła światła w świecie”. Słowo to, ponieważ jest Słowem samego Boga, rozbrzmiewające w naszym wnętrzu i kontemplowane w naszym sercu jest źródłem światła, które jak wyśpiewujemy w wielkanocnym Exultet „rozprasza mroki naszych serc” a następnie staje się światłem naszego życia. Podążając za nim możemy czerpać z niego nie tylko sami, ale możemy a wręcz powinniśmy stawać się odbiciem tego światła wobec innych, aby i im pomóc łatwiej znaleźć właściwą drogę.

Jak pisał o tym nieżyjący już o. Jan Bereza, nauczyciel medytacji i twórca Ośrodka Medytacji Chrześcijańskiej przy benedyktyńskim opactwie w Lubiniu:

W medytacji

jednym, małym słowem

odrzucamy zło

a wybieramy dobro.

 

W medytacji

jednym, małym słowem

reflektor

naszej świadomości

skierowujemy

poza nas samych.

 

W medytacji

jednym, małym słowem

przecinamy bieg myśli,

które stają pomiędzy

nami a Bogiem.


W medytacji

jednym, małym słowem

nieustannie potwierdzamy

nasz wybór

Pozwólmy zatem, aby to światło słowa rozświetlało nasze życie, służąc też przez nas innym. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji