W niebie jak w domu

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.(J 14,1-4)

„W domu Ojca mego jest mieszkań wiele…”. Nieraz marzymy o jakimś superdomu. Istotą domu nie jest jednak metraż, ilość pokoi. Święty Jan Bosko często mawiał do swoich wychowanków: „Dom, to nie jest miejsce, gdzie mieszkasz. Dom, to miejsce, gdzie jesteś rozumiany przez innych i sam starasz się rozumieć”. Istotą domu nie są zatem mury lub położenie, ale więzy łączące ludzi, przestrzeń dająca poczucie bezpieczeństwa i tego, że jesteśmy u siebie. Prawdziwy dom jest synonimem szczęścia, miejsca w życiu.

Pan Jezus mówiąc o sprawach najważniejszych, często odwołuje się do obrazów z codzienności. „Jak będzie w niebie?” – pytamy. Odpowiedź: „jak w domu”. Czyli będziemy u siebie (choć u Boga), z dobrym widokiem na przyszłość a w zasadzie na wieczność; z dobrym sąsiedztwem, no i znakomitym Gospodarzem, który nie będzie podnosił czynszu, ale zadba, by żyło się nam jak najlepiej. Jezus obiecuje nam imienną rezerwację w domu Ojca. Ktoś powie, że to naiwność? Nic bardziej mylnego. To nadzieja podana w prostej formie.

„Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Jezus nie tylko wskazał drogę, On sam nią jest. Dokąd? Do Ojca, do prawdy, do życia, do domu. W słowie „droga” zawarta jest idea wędrówki. Wiara, jeśli jest prawdziwa, nigdy nie jest rzeczywistością statyczną. Przeciwnie, jest czymś dynamicznym, jest cierpliwym wędrowaniem przez życie w stylu Jezusa. Dzień po dniu, krok po kroku. Kiedy próbujemy tak żyć, kochać, cierpieć, ufać, wybierać jak On, wtedy zbliżamy się do prawdy i tętni w nas życie. Kolejność jest ważna: najpierw droga, a potem prawda i życie. Cel, który jest na końcu jest jednocześnie najwspanialszą nagrodą, za wierne podążanie drogą i za życie w duchu Chrystusowej prawdy.

Tymczasem pytania Tomasza i Filipa, tak bliskie nam, zdradzają pewną niedojrzałość, ale i szczerość. Wyczuwa się wręcz bezradność apostołów, którzy bojąc się, że Jezus ich zostawi i nie bardzo wiedzą, co dalej począć. Znamy takie uczucia! Kiedy kończy się jakiś etap życia, jakiś rodzaj „szkoły” i trzeba stanąć na własnych nogach. Chcielibyśmy widzieć jasno, mieć pewność, dostać jakiś duchowy GPS, który na każdym życiowym zakręcie podpowie właściwą drogę. Poznajemy Boga i Jego wolę, ale ciągle jeszcze po części, widzimy niejasno, nieraz błądzimy. Idziemy od widzialnych znaków ku temu, co niewidzialne. „Jeszcze Mnie nie poznałeś?” – to nie jest wyrzut profesora, że student nie opanował materiału. Tu pobrzmiewa raczej ból miłości, która nie została jeszcze odkryta. „Miłość nie jest kochana” – wołał św. Franciszek na ulicach Asyżu.

„Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie”. Bóg ukazuje swoje prawdziwe oblicze w Jezusie. Kto widzi Jezusa, widzi samego Boga. Kto spotyka Jezusa, spotyka Boga! To istota wiary! Jezus jest drogą prowadzącą do doświadczenia Boga. Dlatego Jezus powiada także: „Wy jesteście we Mnie, a Ja w was” (J 14,20). Zauważmy, ta sama formuła, wyrażająca wewnętrzną miłość i jedność Trójcy, jest odniesiona do relacji człowieka z Bogiem. Naszym powołaniem jest żyć w Bogu i mieć Go w sobie. Pierwszy zwrot wyraża wielkość Boga (On nas ogarnia), drugi Jego pokorę (Bóg schodzi do poziomu człowieka, aby się ukryć w jego wnętrzu, aby być najbliżej tego, którego kocha).

To jest owo „mieszkanie”, które Jezus nam przygotował – miejsce w sercu Boga. Bóg nosi ciebie i mnie w swoim sercu.

Czy można na taką miłość odpowiedzieć inaczej, niż nosząc Boga w swoim sercu?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji