Medytacja na koniec roku
I tak oto minął nam kolejny rok spod znaku Covid-19. Ja ostatnie jego dni spędzam w najlepszy możliwy sposób... w rekolekcyjnym odosobnieniu. Stąd także ślę do Was ostatnie w tym roku wprowadzenie do naszej wirtualno-monologicznej medytacji. Bywajcie zdrowi!
Bo w rzeczywistości jest Bóg niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: "Jesteśmy bowiem z Jego rodu". [Dz 17, 27-28]
„Medytacja jest powszechną praktyką…”
Takimi słowami rozpoczęła się ostatnia konferencja ojca Włodzimierza Zatorskiego OSB – wieloletniego opiekuna oblatów w opactwie Tynieckim, niezwykłego bajarza i wspaniałego duchowego towarzysza – której miałem okazję wysłuchać zaledwie w czerwcu b. r. Z wielkim żalem przyjąłem wiadomość, że 28 grudnia ojciec Włodzimierz, po przegranej walce z koronawirusem odszedł do domu Ojca. Dziękując za jego życie i posługę, pragnę w dzisiejszym wprowadzeniu zaczerpnąć nieco z bogactwa jego konferencji i osobistych rozmów, których przez lata bycia oblatem miałem szczęście być uczestnikiem.
W ostatnich latach popularne stało się porównywanie różnego rodzaju praktyk medytacyjnych, po to, aby ocenić, które z nich bardziej odpowiadają terminowi meditatio. Jedni – odwołując się do praktyki medytacji sformułowanej przez św. Ignacego Loyolę – mówią, że medytacja, to zagłębianie się w myślach, rozważanie, namysł; inni czerpiący z dorobku tradycji wschodniej widzieli w tej praktyce raczej drogę prowadząca do opróżnienia umysłu niż jego zaangażowania.
Tymczasem obie te definicje nie oddają istoty tego, czym jest medytacja. „Medytować – jak zwykł mawiać znany przed-soborowy teolog Romano Guardini – to znaczy przede wszystkim być obecnym, ale przed Bogiem.” I choć definicja ta niekoniecznie godzi obie strony sporu, dla nas – chrześcijan – jest oczywistym, że medytacja jako forma modlitwy ma sens jedynie wówczas, gdy kształtuje naszą relację z Bogiem jako osobą. Co więcej ważnym aspektem medytacji chrześcijańskiej jest również to, że praktyka ta stawia nas wobec tajemnicy obecności Boga, bez pomijania czy lekceważenia nas, w tym także naszej cielesności i naszej osobowości, gdyż jako chrześcijanie wierzymy, że nasza cielesność i nasza osobowość jest miejscem, w którym możemy doświadczyć obecności i działania Boga. Właśnie przeżywany okres liturgiczny, który zaprasza nas do namysłu nad tajemnicą Wcielenia jeszcze bardziej pragnie podkreślić ten fakt.
Doświadczenia Chrystusa, jako naszego Mistrza i Nauczyciela uczy nas właśnie szukania tego trwania w obecności (zresztą nie tylko na modlitwie), choć bez wątpienia właśnie modlitwa jest najbardziej podstawowym gruntem, gdzie wdrażamy się bycie obecnym przed Bogiem. Kiedy zatem mówimy o tym, że medytacja ma sens jedynie wówczas, gdy kształtuje nasze relacja z Bogiem, to mowa tu między innymi o tym, że uczymy się doświadczenie tej praktyki – odnajdywanie się w obecności/relacji wobec Boga – przenosić na całe nasze życie i na wszystkie jego aspekty. Tę świadomość formułuje św. Paweł w lapidarnym zdaniu: „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” [1 Kor 10,31]. Przy czym nie chodzi jedynie o bycie przed Bogiem w perspektywie mentalnej – jak to pokazuje nam Chrystus na swoim przykładzie – ale na płaszczyźnie dużo głębszej świadomości, którą Ojcowie Kościoła określali często płaszczyzną serca (płaszczyzną zjednoczenia). Pozwólcie jednak, że znowu przywołam tu Romana Guardiniego, który pisze: „Medytacja nie sprowadza się do pojedynczego aktu rozumu lub serca, lecz ogrania całego człowieka. Cały człowiek staje naprzeciwko Przedmiotu medytacji, co oznacza że do medytacji nie używamy jedynie naszych wewnętrznych sił, ale medytacja otwiera człowieka jako takiego i jest doświadczeniem odsłaniającym coraz większe pokłady jego istoty. W medytacji otwieramy się na łaskę działającą w żywym wnętrzu naszej istoty, aby tam działała jako światło duszy, drogocenny dar w sercu, jako wezwanie umysłu, jako siła i wola działania. [Bóg daleki Bóg bliski]
Innymi słowy praktyka medytacji chrześcijańskiej, to otwarcie się na działanie łaski, która nieustannie pragnie odnawiać w nas naszą tożsamość osób stworzonych na obraz podobieństwo Boże i uświadamiając nam, że naszym punktem odniesienia w najgłębszym wymiarze naszego jestestwa jest właśnie Bóg. I tylko w Nim możemy odnaleźć naszą prawdziwą tożsamość.
Oczywiście doświadczenie podpowiada nam, jak trudno znaleźć tę przestrzeń wewnętrznego zagłębienia się w ciszę medytacji, by odnaleźć w niej miejsce spotkania z Bogiem. Żyjąc w zgiełku naszej cywilizacji, dostrzegamy, jak często pragnie on wcisnąć się także w sferę naszej modlitwy. I nie myślę tu jedynie o rozproszeniach, które często skutecznie próbują zakłócić nam trwanie w ciszy przed Bogiem, ale także zaprogramować nasze myślenie – tak dominujące w sferze codziennego życia – na szybkie dostrzeganie owoców naszego wysiłku. Trudno nam czasem przyjąć, że życie duchowe rządzi się zupełnie innymi prawami. Nasza codzienna aktywność nauczyła nas radzenia sobie z problemami, które napotykamy na naszej drodze poprzez robienie z nimi czegoś. Tymczasem medytacja zaprasza nas do przyjęcia zgoła innej postawy: nie działania! Albo jak kto woli ustąpienia naszego działania zgodzie na działanie w nas zupełnie innej rzeczywistości, którą nazywamy łaską, albo misterium.
Często nam się wydaje, że musimy COŚ zrobić, aby umożliwić nam owo stanięcie w obecności Boga, usunąć przeszkody, wyciszyć rozproszenia, na które zużywamy wiele energii. Tym czasem medytacja zaprasza nas raczej do tego, abyśmy dali się ogarnąć misterium obecności Boga, o której św. Augustyn w swoich Rozważaniach mówi, że „Bóg jest bliżej nas niż my sami siebie” a św. Paweł w Dziejach Apostolskich przypomina, że już „w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” [Dz 17,28]
Często sposób naszego życia, sprowadzony z konieczności wynikających z jego tempa, z mnóstwa bodźców i informacji, które każdego dnia do nas docierają zmusza nas do życia na powierzchni, którego jakość utrudnia nam dostrzeżenie faktu, że nasze życie już jest zanurzone w Bogu. Jak powiedziała to pięknie jedna z mistyczek Anna Katarzyna Emmerich: „To, że żyjemy jest najlepszym potwierdzeniem i odpowiedzią na Źródło, które bije w głębi naszego jestestwa”. Dlatego medytacja zaprasza nas zawsze do wypłynięcia na głębię i dostrzeżenia tego faktu, który często nam umyka, że już żyjemy w obecności Boga a głębsza lub mniejsza świadomość tego faktu sprawia, że nasze życie w konsekwencji jest głębsze lub płytsze, szczęśliwsze lub mniej szczęśliwe, radośniejsze lub mniej przepełnione wolnością lub zniewolone w różnych jego aspektach.
Zatem medytacja – trawestując powiedzenie Guardiniego – jest nie tyle wysiłkiem szukania tego, jak stanąć w obecności Boga, co wysiłkiem odkrywania (usuwania nieświadomości), że już w tę obecność jesteśmy zanurzeni. I w tym tkwi tajemnica naszej żywej wiary.
Dziękując za mijający rok, który pomimo ograniczeń związanych z pandemią przyniósł tyle dobra i Bożego błogosławieństwa a nade wszystko dziękując za Waszą obecność i wytrwałe podążanie drogą medytacji życzę Wam, Kochani żeby nadchodzący rok tę świadomość nieustannej obecności przed Bogiem a zarazem i naszą wiarę jeszcze umocnił i pogłębił.
Z racji na niemożność poruszania się w sylwestra pomyślałem, że dobrym sposobem jest medytacyjne wejście w Nowy Rok...
Z modlitwą i błogosławieństwem. Ks. Marek
P.S. A skoro już zacząłem od odwołania się do osoby ojca Włodzimierza Zatorskiego, to pozwolę sobie dołączyć ostatnie wygłoszone przez niego konferencje (które towarzyszą mi także w moim rekolekcyjnym skupieniu), zaledwie sprzed dwóch tygodni. Bardzo polecam! Ojciec Włodzimierz mówi o obecnym kryzysie Kościoła drogi wyjścia z niego poszukując w zwróceniu się do źródła. W końcu czyż nie o to także chodzi w praktyce medytacji… o zwrócenie się do Źródła.
Kim jesteśmy? O co chodzi w życiu? / Konferencja 1
Kim jesteśmy? O co chodzi w życiu? / Konferencja 2
Kim jesteśmy? O co chodzi w życiu? / Konferencja 3
Kim jesteśmy? O co chodzi w życiu? / Konferencja 4
Komentarze
Prześlij komentarz