W prawdzie - bez obłudy
Z Ewangelii według św. Mateusza
Jezus przemówił tymi słowami: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych oraz mówicie: „Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków!” (Mt 23, 27-32).
Ktoś czytając dzisiejszą perykopę ewangeliczną mógłby powiedzieć: „Ale nam się tekst trafił na rozważanie…” o obłudzie! Jak to się może mieć do medytacji? Ano może. W pierwszym odruchu przychodzi nam na myśl kwestia praktyki, że ktoś wchodzi na ścieżkę medytacji a potem nie medytuje a dosłownie medytuje od czasu do czasu. A każda i każdy z Was wie, że droga duchowości medytacyjnej wymaga od nas wytrwałej, systematycznej praktyki. Zasiadania do medytacji dwa razy w ciągu dnia: rano i wieczorem. Bo w przeciwnym razie owoców nie będzie a już z pewnością nie będą takie, jakich Bóg chciałby nam udzielić na tej szczególnej drodze duchowości. To dlatego mówimy często, że medytacja jest prosta, ale nie łatwa. Zdobywanie się na trud praktyki dwa razy w ciągu dnia bywa nie lada wyzwaniem.
Inną ważną kwestią w temacie obłudy, jest to, co ojciec Richard Rohr określa mianem: „duchowego mechanizmu obronnego, czyli przekonania, które w sobie nosimy o skazaniu na niepowodzenie. Ile dobrze zapowiadających się praktyk życia duchowego nie przetrwało tylko dlatego, że przez nasze niepowodzenia wmówiliśmy sobie, że nie potrafimy!
Każdy z nas wie, że ma w sobie jakąś formę niedoskonałości, słabości, czegoś, z czym sobie nie radzi. Co mam z tym zrobić? Jeśli mam coś niewygodnego, coś dziurawego, zepsutego to mogę to po prostu wyrzucić. Ty i ja, każdy z nas ma w sobie jakiś grób, do którego składa to, co niewygodne i uznane za niepożądane. Bóg mówi przez Proroka Ezechiela: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli” (Ez 37, 12-14).
Podstawą duchowości chrześcijańskiej jest prawda. Prawda z jednej strony o naszych słabościach, upadkach, grzechach. Jesteśmy grzesznikami i nimi pozostaniemy do końca życia. Jesteśmy słabi! Ale jesteśmy też powołani do świętości, czyli do nieustannego powstawania z naszych upadków, nie do ich ukrywania. W ten sposób powierzając się każdego dnia Bogu, Jego miłosierdziu i zaczynając ciągle od nowa, kroczymy drogą świętości, nie drogą zniechęcenia. I właśnie ta prawda o Bogu pełnym miłosierdzia i wciąż patrzącym na nas z miłością, widzącym w nas swoje ukochane dzieci, obejmującym i przytulającym nas ze wszystkim, co my byśmy chcieli wyrzucić, zakryć – ta prawda nadaje sens naszej życiowej drodze. Daje siłę, by kolejny raz powstać i ruszyć dalej z wiarą, nadzieją i miłością także do samej/samego siebie.
To jest też ta prawda, z którą konfrontujemy się w praktyce medytacji, w której uczymy się polegać nie na sobie, ale na Bożej łasce i mocy Jego słowa. Jest to słowo, które stworzyło i odkupiło świat, więc z całą pewnością potrafi sobie poradzić z naszymi słabościami. Byle byśmy tylko na moc łaski, która przychodzi wraz ze słowem powtarzanym w rytmie oddechu się otwierali.

Komentarze
Prześlij komentarz