Poczucie nieobecności Boga

 Z Ewangelii według św. Łukasza

Po opuszczeniu synagogi Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosili Go za nią. On, stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała uzdrowiona i usługiwała im. O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: „Ty jesteś Syn Boży!” Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem. Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: „Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo po to zostałem posłany”. I głosił słowo w synagogach Judei (Łk 4, 38-44).



Dziś Łukasz pokazuje Jezusa, który przychodzi i… odchodzi. To ważny obraz, w którym odbija się dynamika naszego codziennego życia duchowego.

Czasem jest tak, że doświadczamy wręcz namacalnie, tak, jak teściowa Piotra, że Jezus bierze nas za rękę. Są takie chwile, gdy obecność Jezusa przy nas i Jego działanie wydają się pewne, namacalne. Ale po czasie pocieszenia przychodzi czas strapienia. Gdy nadchodzi zachowujemy się tak, jak tłumy: szukamy Go, bo wydaje się odległy, czy wręcz nieobecny.

Chcielibyśmy – jak tłumy z dzisiejszej Ewangelii – zatrzymać Jezusa przy sobie. Jezus jednak nie pozwala się zatrzymać. Oczywiście Jezus  jest ciągle z nami, choć nie zawsze odczuwamy Jego obecność. To jest moment, w którym trzeba odwołać się do wiary, bo nasze emocje i intelekt w tym względzie bywają złudne. Prawda jest taka, że cale nasze życie jest zanurzone w Nim i medytacja pranie nam o tym przypominać: „W Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”

Ale jak nauczał patron dnia dzisiejszego św. Grzegorz Wielki, papież: „Trzeba zgodzić się na dynamikę Jego odczuwalnego przychodzenia i odchodzenia. Nie zatrzymywać się na tym, ale przyjmować także „nieobecność” trwając w wierze, którą poznajemy po łaskach, które od Niego otrzymujemy.”

W medytacji uczymy się tej zgody, tego odczuwalnego przychodzenia i odchodzenia, których symbolem są wdech i wydech towarzyszące wypowiadanemu słowu.

I jeszcze jeden aspekt dzisiejszej Ewangelii: „Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. Ciekawe jest to, że tekst oryginalny używa w tym miejscu tego samego określnika na to, że teściowa Piotra wstała (anastasis), co na zmartwychwstanie. 

Ojcowie Pustyni tłumaczyli tę zbieżność tak, że „Kiedy świadomie i dobrowolnie wstajemy z łóżka, do jakiejś pracy, czy  wchodzimy w jakieś inne pożyteczne zajęcia, naśladujemy Jezusa.” [Jan Kasjan]

Siadając do medytacji – słuchamy Jezusa i wzmacniamy się Jego obecnością. Wstając od medytacji by mierzyć się z codziennością mocą Jego łaski, na którą się otwieraliśmy medytując – naśladujemy Jezusa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Między ciszą a ciszą...

Posłani - powołani

Podążać Jego drogą i z Nim