Posłani

 Z Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami oraz władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych.

Mówił do nich: «Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, pozostańcie tam i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśliby was gdzieś nie przyjęli, wychodząc z tego miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim!»

Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie. (Łk 9, 1-6)

Jezus, wysyła uczniów, aby byli świadkami. Przede wszystkim świadkami miłości, bo jak inaczej określić uwalnianie od złych duchów, uzdrawianie… Miłość objawia się w konkretach. Ofiarować innym konkretne dobro, nawet gdy są zupełnie obcymi i „przypadkowo” spotkanymi na naszej drodze ludźmi – jest już świadectwem miłości. Ewangelia dzisiejsza uświadamia nam jednak, że ta miłość nie płynie z nas samych, ale z mocy Jezusa.

Praktyka codziennej medytacji pozwala nam zanurzyć się w tej miłującej obecności Jezusa, zaczerpnąć z niej, pozwolić się jej przeniknąć, aby móc zanieść ją innym, do których jesteśmy na co dzień posłani.

W Apoftegmatach Ojców Pustyni czytamy, że pewien człowiek widząc mnicha niosącego umarłego rzekł doń: „To nie sztuka nosić umarłych. Idź i znoś żyjących”.

Ta prawda ujawnia swoją mądrość za każdym razem, gdy myślimy o życiu w jedności w różnych wspólnotach, z którymi jesteśmy związani: małżeńskiej, rodzinnej, zakonnej, modlitewnej… Aby było to twórcze budowanie wspólnoty, służące rozwojowi wszystkich jej członków jest to możliwe na dłuższą metę tylko dzięki miłości, jaką daje Chrystus! Kiedy próbujemy robić to o własnych siłach bardzo szybko doświadczymy, że miejsce miłości zajmuje egoizm, który bardziej dzieli niż łączy wspólnoty.

To rozesłanie uczniów przez Jezusa, wyposażonych w Jego moc sugeruje wysłanie ich do walki. I mamy świadomość, że w tej duchowej walce nieustannie uczestniczymy. Jeśli spróbujemy ją toczyć, bez odwołania się do mocy Jezusa… przegramy!

Thomas Merton pisał, że aby nasze świadectwo wiary i miłości było autentyczne i skuteczne na zewnątrz, musimy najpierw stoczyć bój z demonami, które są w nas. Bez tej zwycięskiej walki stoczonej najpierw w swoim sercu będziemy po prostu niewiarygodni.

Po czym dodaje, że głoszenie Ewangelii dokonuje się zawsze w ubóstwie: „Ani laski, ani torby, ani pieniędzy w trzosie – autentyczne świadectwo wiary i miłości czerpie siłę i moc nie z tego, co posiada, ale z miłości do Chrystusa, to On jest naszym największym bogactwem i naszą mocą.” [por. „Rok z Thomasem Mertonem. Codzienne medytacje”]

Siadając do medytacji pragniemy, aby w nas zawsze zwyciężał Chrystus, Jego moc, która objawia się w słowie, w miłości i w łasce. Pragniemy uczyć się przez tę praktykę oparcia na Nim a nie na własnych siłach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Między ciszą a ciszą...

Posłani - powołani

Podążać Jego drogą i z Nim