Pójdź za mną

 Z Ewangelii według św. Łukasza

Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz! Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Do innego rzekł: Pójdź za Mną! Ten zaś odpowiedział: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Odparł mu: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże! Jeszcze inny rzekł: Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu! Jezus mu odpowiedział: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (Łk 9,57-62).

Któż z nas nie ma tego doświadczenia: czuję się ogromnie zafascynowany i pociągnięty jakimś dobrem – pojawia się pragnienie, aby uporządkować jakąś sferę swego życia, stać się kimś bardziej autentycznym i… już jesteśmy gotowi to zrobić, ale nagle na myśl przychodzi nam: a ile to mnie będzie kosztować?

Bardzo pięknie i szczerze opisuje to doświadczenie św. Paweł w Liście do Rzymian: „Nie rozumiem bowiem tego, co czynię (…) Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie.” [Rz 7,14-18] Paweł nie pozostawia złudzeń dlaczego tak jest. Podlegamy bowiem, prawu grzechu, który działa w nas i kala naszą dobrą naturę.

Ile razy w zasadzie nawet zdecydowaliśmy się pójść za jakimś dobrem, ale gdy konkretnie przychodzi co do czego wtedy… znajdujemy wymówkę. Klasycznym przykładem tej postawy jest odraczanie modlitwy. Zawsze znajdzie się coś, co wydaje się akurat bardziej pilne wówczas, gdy powinniśmy zarezerwować sobie czas na modlitwę, medytację, czytanie Słowa Bożego. Podobnie jest ze zmianami złych nawyków. Wiemy, że powinniśmy zmienić nasze postępowanie w jakiejś dziedzinie, ale… zawsze zaczynamy od jutra. A to przysłowiowe „jutro” najczęściej przekreśla nasze dobre postanowienia i tylko pokazuje, że oszukujemy samych siebie.

Jezus dziś mówi do Ciebie i do mnie: „Pójdź za Mną!” Nie bój się! Być może wcale nie chodzi o jakieś decyzje na całe życie. Może właśnie chodzi o „Pójdź za Mną!” np. w wymiarze zmiany jakiegoś złego nawyku lub zmiany nastawienia do jakiejś osoby. Często straszymy samych siebie tym „pójściem za Jezusem”, bo wydaje nam się, że będzie nas to dużo kosztować, że coś stracimy  (np. z naszych planów na życie). Jakby Jezus nam zagrażał a nie był naszym Przyjacielem. Bardziej się Go boimy niż Mu ufamy. A św. Jan powie, że „ten, kto się lęka nie wydoskonalił się w miłości.”

Medytacja jest praktyką, która pragnie nas zanurzać w miłość; uczyć zaufania słowu Jezusa i jego prowadzeniu, któremu zawierzamy się w tej praktyce, po to, aby również zaufać Mu w codziennym życiu, gdy zaprasza nas do pójścia za Nim.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Między ciszą a ciszą...

Posłani - powołani

Podążać Jego drogą i z Nim