Odcinek 4 - Reguła dla Ciebie - po co medytujemy ?


No właśnie, wszyscy medytujemy, ale jak często zadajemy sobie pytanie po co?
To jak zadać pytanie: po co wierzymy? Każdy z nas ma swoje uzasadnienie, ale sadzę, że bez względu na to, jakie każda i a każdy z nas ma powody tak naprawdę nie sposób wszystkie je wyrazić racjonalnie.
Zapewne podpisałbym się pod każdym z powyższych stwierdzeń. Medytuję po to, by być, by pogłębić uważność itd. Nie mam wątpliwości, że wiele nauczyłem się przez te lata dzięki medytacji. Nauczyłem się bardziej zauważać i żyć chwilą obecną, nauczyłem się dzięki niej zupełnie nowej jakości życia - tego co niektórzy mistrzowie medytacji określają mianem oglądu, czyli patrzenia na codzienną, zewnętrzną rzeczywistość z zupełnie innej wewnętrznej perspektywy. Nie mam wątpliwości, że medytacja w nosi w moje życie jakąś harmonię, jakiś porządek, który ustawia w zupełnie innej perspektywie zwykłe codzienne spotkania, czynności, która potrafi przerodzić rutynę w ciągłe odkrywane na nowo świeżości i radości codziennych, zwykłych zdarzeń. To wszystko prawda, ale nie mniej prawdziwy jest fakt, że po dwudziestu z górą latach medytacji nie potrafię już bez niej żyć. Nie potrafię już nie medytować. Przestać medytować oznaczałoby pozbawić się jakiejś istotnej części mojego życia, jakiegoś ważnego aspektu, którego brak sprawiłby, że nie byłbym już sobą. Doświadczenie medytacji pozwala mi bowiem odkrywać moją chrześcijańska tożsamość na zupełnie innym poziomie, powala mi w zupełnie inny sposób doświadczać mojego człowieczeństwa. Pozwala być otwartym na tę tajemnicę życia, która każdego dnia się przede mną otwiera, dając jakiś wgląd w tę tajemnicę (nie mylić z wiedzą), budząc ciekawość, która sprawia, że zawsze jestem uczestnikiem najpiękniejszej przygody, jaką Pan Bóg mi podarował. Ta przygoda to życie, to bycie chrześcijaninem - człowiekiem wyjątkowym w widzeniu przez samego Boga, umiłowanym w wyjątkowy sposób i odkrywającym każdego dnia i na każdym kroku przejawy i piękno tej Miłości... Czym jest bowiem chrześcijaństwo, jeśli nie wypływa z wewnętrznego doświadczenia, ze spotkania, z miłości  które je tworzą, ożywiają, dodają mu smaku i sił. Gdyby nie medytacja może w jakiś rozumowy sposób wiedziałbym to wszystko, przeczuwałbym, ale nie doświadczał. A przecież dopiero to doświadczenie czyni tę wiedzę prawdziwą, czyni ją moją osobistą, czyni ją czymś czemu czemu nikt i nic nie zdoła już zaprzeczyć. Nie umiem już żyć bez medytacji...

No właśnie, po co medytuję? Oto jest pytanie. Zachęcam Was do podzielenia się swoją własną próbą odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że może ona być nieocenionym świadectwem dla tych, którzy także idą tą drogą i zachętą w chwilach zniechęcenia. Dzięki za każde wpisane tu słowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów