Uczymy się jak być sobą...
Medytacja to proces ciągłego uczenia się. W tym jednak wypadku jest to nauka nie tyle robienia czegoś, co bycia. Jest to przede wszystkim uczenie się jak być sobą. Gdyż tylko będąc sobą mogę iść drogą zbawienia, mogę smakować prawdziwą jakość i radość bycia i wreszcie tylko będąc sobą mogę spotkać i doświadczyć obecności Boga. Bóg bowiem nie chce zbawiać i nie chce spotykać się z jakimiś wyobrażeniami o mnie, które w sobie noszę; nie chce zbawić i spotykać się z kimś kogo rolę usiłuję grać w życiu lub kogo maskę noszę. Bóg pragnie zbawić mnie i spotkać się ze mną w mojej indywidualności i niepowtarzalności. I takiego właśnie – niepowtarzalnego i wyjątkowego – mnie kocha, akceptuje i chce mnie nauczyć tego samego, bym kochał się i akceptował w mojej indywidualności i niepowtarzalności, jakie mi dał.
Medytacja to zatem sztuka uczenia się bycia sobą, takiego jakim chce i widzi mnie Bóg. To nauka wejścia w dar własnego istnienia i uczenia się radości, która z tego istnienia wypływa. Tym Bardziej, że jest to istnienie zanurzone w obecność i miłość Boga, które są jego źródłem. Doświadczenie medytacji chce nas prowadzić do tego Źródła, do Źródła obecności i miłości wytryskującego w naszym wnętrzu.
Doświadczenie medytacji, która realizuje się przez wsłuchiwanie się w słowo miłości będzie powodowało, że stopniowo będą otwierały się przed nami poziomy świadomości, do których możemy dotrzeć jedynie trwając zanurzeni w głębię ciszy. Ta cisza jednak nie jest nigdy pustką. Świat ciszy, w który wprowadza nas medytacja jest ciszą przepełnioną Obecnością. Jest to z jednej strony obecność Boga, ale też moja obecność, moje bycie tu i teraz. To dzięki spotkaniu tych dwóch obecności nawiązuje się głęboka i intymna relacja będąca tajemnicą miłości.
Można by zatem powiedzieć, że medytacja jest nauką przyjmowania daru naszego własnego istnienia, daru naszego stworzenia – będącymi darami czystej i bezinteresownej miłości Boga. Odkrywanie tej miłości uczy nas odkrywać sens wszelkiej religijności. Gdyż jedynym uzasadnieniem dla religii, jeśli ta ma być prawdziwie i głęboko przeżywana jest ostatecznie miłość i nic więcej.
To właśnie miłość uczy nas harmonii ze swoim własnym istnieniem i faktem naszego nieustannego stwarzania a tym samym harmonii z wszelkim stworzeniem wokół nas, jak i harmonii z samym Stwórcą. A doświadczenie medytacji pozwala na odkrywanie tej harmonii, zanurzanie się w niej i jej pogłębianie.
Życie jako poszukiwanie...
siebie!
Kiedyś jeden hinduski guru powiedział mi, że doświadczenie, które przerywa kolo samsary, to nic innego jak odnalezienie swojej własnej tożsamości. Chodzi o tożsamość w Bożej perspektywie. Dopóki tego nie uczynimy, jesteśmy skazani na uwięzienie w kręgu narodzin i śmierci.
Nauka o reinkarnacji jest sprzeczna z chrześcijańska wizją świata i zbawienia. Nie mniej czyż nie jest prawdą fakt, że mamy do osiągnięcia podobny cel: na tym właśnie polega sens naszego życia i powołania, aby rozpoznać to kim się jest (w Bożym zamyśle) i to zaakceptować. Ktoś mógłby powiedzieć, że jesteśmy w gorszej sytuacji niż wyznawcy Hinduizmu. Mamy bowiem do dyspozycji tylko jedno życie. Ale prawda wygląda zupełnie inaczej. Mamy bowiem do pomocy Ducha Świętego wraz z Jego mocą. Wystarczy uczynić jedno! Dać Mu się prowadzić. On doprowadzi nas do całej prawdy - jak zapewnia nas Chrystus. A poza tym mamy niezawodnego Mistrza - Jezusa, który żyjąc pełnią swego życia i człowieczeństwa zrealizował ten cel. Jak sam o sobie mówi w Ewangelii według św. Jana: wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. Wystarczy Go jedynie naśladować.
Żyć dla siebie
sam
samego
samemu
sobą
sobie
Na chwilę
Na życia chwilę zaledwie
Nie
Na zawsze
Komentarze
Prześlij komentarz