Jeszcze dalej niż Północ...

Dawno mnie tu nie było, ale niestety za Kołem Polarnym nie rzadko trudno o Internet, choć i tak z techniką radzą sobie na tym odludziu całkiem nieźle. W końcu Finlandia to jeden z pionierów współczesnej myśli technicznej. W naszej podróży zupełnie nieoczekiwanie zboczyliśmy z trasy a to za sprawą jednego z ojców cystersów - Ojciec Dariusz bowiem pracuje na zupełnym odludziu w miejscowości Kirkenes pod względem geograficznym należącym już do regionu Arktycznego.


To zupełnie "tam, gdzie diabeł mówi dobranoc", choć w najbliższym czasie powie tak dopiero 31 lipca, gdy znów zapadnie tam noc polarna. Kirkenes to niewielkie portowe miasteczko (bardzo północne) przez większość roku zupełnie zasypane śniegiem, do którego dostęp pozostaje jedynie drogą lotniczą jako że zatoka portowa, nad którą jest położone również zamarza.


Przekonałem się jednak, że Polaków nic nie odstraszy, gdyż jak wspomniał ojciec Dariusz ostatnio także tu dotarło siedem młodych polskich małżeństw z zamiarem osiedlenia się tu na stałe. 
Ponieważ dalej na Północ już nie da się jechać, zatem pozostało nam jedynie zawrócić i przez bezkresne lasy Finlandii udać się na dól mapy. Wspominam o tych lasach, bo takiej ilości drzew ile naoglądałem się w Finlandii nie widziałem chyba przez całe moje życie. Jedziesz sto kilometrów, dwieście, tysiac a tu tylko lasy ciągnące się po obu stronach szosy poprzetykane gdzieniegdzie urokliwymi jeziorami. Poza tym cisza i spokój, zapraszające do medytacji...


no i oczywiście sauna, której nie sposób odmówić a zresztą odmówić finowi pójścia z nim do sauny to bardzo duży nietakt w tym cudownym, zielonym kraju otwartych ludzi.
Byłbym nieuczciwy, gdybym nie wspomniał o jednej atrakcji, którą zaplanowaliśmy sobie w drodze powrotnej. Mam na myśli spotkanie z prawdziwym św. Mikołajem. Otóż dokładnie na granicy koła podbiegunowego, w okolicach Rovaniemi znajduje się wioska św. Mikołaja.

Wprawdzie św. Mikołaj nie był chętny do medytacji - jak to świety ma swoje humory - ale w swoim zabieganiu znalazł czas na chwilę rozmowy i wspólna fotkę (oczywiście nic za darmo!), ale wydatek ów złołyłem na karb tego, że przecież zbiera na prezenty dla dzieci.


Nasza droga powrotna wiodła przez Finlandię i Szwecję. Ostatecznie bowiem jednym z celów naszej podróży było odwiedzenie klasztoru sióstr karmelitanek w Szwecji i zatrzymanie się tam na trochę. To już drugi klasztor karmelitanek na naszej trasie. Jeden z nich był w norweskim Tromso, ale tam nie było nam dane zatrzymać się na dłużej, bo czas naglił. Natomiast w szwedzkim Karmelu mam znajomą siostrę zakonną, którą obiecałem po drodze odwiedzić. Poza tym praktyka medytacji bardzo często poprzez swoją specyfikę konfrontowała mnie z mistrzami Karmelu, zwłaszcza ze św. Janem od Krzyża, w którego testach znajdowałem zawsze duchowy pokarm dla medytacji.


Dla św. Jana od Krzyża medytacja posiada dwie charakterystyki, nie chodzi jednak o dwie różne formy medytacji, lecz dwa „akcenty” tej samej modlitwy. Pierwszy, dokonuje się w oparciu o naturalne możliwości człowieka, jego możliwości psychiczne i duchowe w odniesieniu do skupienia, zdolności intelektualnych i wrażliwości uczuciowej. W drugim wchodzi w grę udzielanie się Boga i „duchowe pociąganie” człowieka z Jego strony.
Niemniej zawsze celem doświadczenia medytacji „jest nabycie pewnego stopnia poznania i miłości Boga. Każdorazowe wchodzenie w doświadczenie medytacji stanowi pewien akt. Jest to przede wszystkim akt woli, bez którego niemożliwa jest miłość. To zaangażowanie woli ze strony człowieka pozwala jednak również na pełniejsze udzielanie się Ducha Świętego osobie medytującej. Ciągłe podejmowanie takich aktów miłości – jakie realizują się między innymi przez doświadczenie modlitwy medytacyjnej (kontemplacyjnej) sprawia, że stają się one pewnego rodzaju sprawnością osoby medytującej a zatem pewnym stanem ducha, który pozwala na to, aby doświadczenie medytacji i otwartości, jaka się w niej pogłębia przenosić na język codziennego życia i w ten sposób pogłębiać codzienną wrażliwość na różne rodzaje objawiania się Boga w naszym życiu.
Rozmyślanie kontemplatywne – jak zwykł czasem określać medytację św. Jan od Krzyża -  wsparte jest zawsze działaniem Ducha Świętego: To On bowiem wspomaga nasz umysł swym światłem i jakby otwiera bramy dla lepszego poznania Boga i bezmiaru Jego miłości.
Można mówić o aktywnym poddawaniu się działaniu Ducha Świętego, które decyduje o tym, że medytacja jest rozumiana w duchowości jako etap przejścia do kontemplacji ofiarowanej człowiekowi jako dar..
Św. Jan nazywa tę medytację ciemną, miłosną i uciszoną, w której dusza spija mądrość, miłość i słodycz. Chodzi o modlitwę ogólnego miłosnego ogarnięcia, zwierającego miłość, poznanie, obecność, całkowitość, udzielanie się oraz osobowe uczestniczenie w Bogu. Konieczny jest tu jednak zdaniem świętego pewien trud, który polega najpierw na cierpliwym i wytrwałym wchodzeniu w doświadczenie modlitwy medytacyjnej oraz na pokonaniu pokusy rozumowego ogarnięcia Tajemnicy Boga. Przedarcie się przez tę pokusę sprawia, że zostajemy wprowadzeni przez Ducha Świętego w taki obszar modlitwy, w którym owo poznanie dokonuje się pozarozumowo i zostaje niejako wlane bezpośrednio do serca człowieka.
O kontemplatywnym nastawieniu w medytacji decyduje tzw. miłosna uwaga, jak to wyraża św. Jan od Krzyża lub też pragnienie ciągłego trwania w obecności Boga jak to z kolei ujmuje św. Teresa od Jezusa - jego wierna uczennica.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji