Doświadczenie medytacji a śmierć


U nas już jesień...

Jeden z najpiękniejszych okresów w roku, gdy świat mieni się feriami barw dając świadectwo o najlepszym Malarzu. Ale to też czas, który przypomina nam o nieuchronnym przemijaniu. Zastanawiałem się czy dlatego święto zmarłych, które niedługo będziemy przezywać ustanowiono w takim właśnie okresie. Choć ważniejsze jest dla mnie to, że dzień poprzedzający to święto jest dniem, który ewidentnie kieruje nasz wzrok ku niebu, ku wieczności, ku tym wszystkim świętym, którzy już osiągnęli ten próg.

Ja sam ostatnio zacząłem prawdziwą "ścieżkę zdrowia" w związku z koniecznymi badaniami, którę muszę wykonać. Coś chyba jest w tym, że żeby leczyć się w polskiej służbie zdrowia naprawdę trzeba mieć końskie zdrowie, bo inaczej człowiek od razu podpisuje na siebie wyrok:-)

Z jednej strony lekarz, który mówi mi, że trzeba szybko zrobić jakieś tam badania i który w tym samym zdaniu dodaje, ale na NFZ już do końca roku nie ma pan co liczyć, proszę iść prywatnie.    



Zdrowie-życie-choroba-śmierć-przemijanie. 

Profesja kapłana to ciągłe stykanie się z tą rzeczywistością. Zresztą na kwestię zdrowia i choroby spogląda on zawsze szerzej. Jest bowiem lekarzem od schorzeń duchowych, a te nie zawsze łatwo poddają się leczeniu, bo nie zawsze "chory" zgadza się z diagnoza tego szczególnego "lekarza". Symptomy fizycznej choroby są oczywiste i bezdyskusyjne. Z duchową bywa gorzej. Niestety ta jest dużo częstszą dolegliwością współczesnego człowieka, choć choroba fizyczna i duchowa mają pewną wspólna płaszczyznę - styl i jakość życia... Tak dużo od niego zależy...

Zresztą nie tylko na kwestie zdrowia i choroby ksiądz spogląda inaczej, również na kwestię życia i śmierci. Przynajmniej powinien...

Tak bardzo lubię ten urywek Pisma Świętego, w którym św. Paweł pisze:

Lecz jak zawsze, tak i teraz, z całą swobodą i jawnością Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć.  Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk.  Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.  Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze,  pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne. [Flp 1, 20-24]

Jakże to zdrowy sposób patrzenia. Czy nie wszyscy tak powinniśmy spoglądać na nasze życie, śmierć, przemijanie? Ileż więcej byłoby nas w pokoju. Ileż więcej umiejętności godzenia się z każdą stratą, która przecież w perspektywie wiary może zostać przemieniona w zysk. 

Ale czy tak umiemy patrzeć?

„Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść” (Hbr 13,14)

Aby móc właściwie postrzegać życie, musimy mieć również w swoim polu widzenia śmierć. W ten sposób patrzymy na życie jako przygotowanie do śmierci, a na śmierć jako przygotowanie do przeżywania życia w innej jakości.



Tak często w biegu naszego życia zapominamy, że od chwili poczęcia wchodzi człowiek we wszystkich dziedzinach w proces dojrzewania. Trzeba mu dojrzeć do tego aby zacząć chodzić, mówić. Trzeba mu dojrzeć do szkoły, do podjęcia pracy zawodowej, do założenia rodziny…
Miarą dojrzewania jest więc czas.
Kiedy jednak dojrzewamy na tych rozmaitych szczeblach naszego życia, zapominamy nieraz o tym, że to także dojrzewanie do śmierci, do wieczności. Tej dojrzałości jednak nie da się już zmierzyć czasem. Gdyż jak mówi sam Chrystus przed Bogiem nie jest bardziej dojrzały ten, kto dłużej żył, ale kto bardziej kochał. Bóg przykłada inną miarę do ludzkiego dojrzewania. Nie jest to miara czasu, ale miara serca.

Jeżeli mamy przyjąć własną śmierć z nadzieją i pokojem to musi być o nadzieja oparta nie na teorii czy samej wierze, ale na doświadczeniu. Musimy wiedzieć, że śmierć jest wydarzeniem w życiu, istotnym elementem każdego życia przeżywanego jako nieustannie rozwijająca się autotranscendentna tajemnica.



Jedynie doświadczenie stałego obumierania własnego ja, jakiego uczy nas medytacja może doprowadzić nas do tej nadziei, do stale pogłębianego kontaktu z samą mocą życia.

Jedynie zadanie śmierci naszemu egocentryzmowi może tak naprawdę nas przekonać, że śmierć jest ogniwem łączącym moje dziś z wiecznością w nieustannym rozwoju i jest konieczną drogą i bramą do pełni życia.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji