Dojrzałość...

Zanim zacznę gadać na temat najpierw chwila refleksji odnośnie dzisiejszej Ewangelii.




Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. [Mt 6, 7-8]

Modlitwa przede wszystkim powinna być spotkaniem człowieka z Bogiem. Każde dobre spotkanie składa się także ze słuchania, a dopiero potem także z mówienia i dzielenia się swoimi przeżyciami; tak radościami – jak i troskami.
Thomas Merton pisze w swoich zapiskach tak: Egoizm jest czwartą przeszkodą w modlitwie. "Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz" (Jk 4,3). (…) Gdy zacząłem czytać o modlitwie, poraziło mnie to stwierdzenie. Przyjrzałem się swoim przeszłym modlitwom, musiałem stanąć twarzą w twarz z dużą ilością pożądliwości materialnej. Było wiele niezrozumienia różnic między potrzebami a pragnieniami, prawami a przywilejami, sprawiedliwością a łaską, wygodnictwem a wiernością Chrystusowi.
Odkryłem, że w rzeczywistości prosiłem Boga na modlitwie: "Uchroń mnie od wszelkiej próby czy tragedii lub bólu czy czegokolwiek, co by spowodowało mój wzrost duchowy i stanie się Bożym człowiekiem. Daj mi po prostu wygodne, satysfakcjonujące i bezproblemowe życie".
(…) Gdyby Bóg wysłuchiwał tak egoistycznych próśb, szybko byłbym duchowo skończony.

Czasami najpiękniejsza modlitwa, to ta, podczas której nie pada żadne słowo, a my trwamy sam na sam z Bogiem. Ja patrzę na Boga a On patrzy na mnie i to nam wystarczy


*   *   *   *   *   *   *   

Dobrze a teraz ad rem...



Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim jakim się jest naprawdę.
Søren Kierkegaard

Na pewno czasem zastanawialiście się, co znaczy być dojrzałym. Z całą pewnością magiczny dzień naszych 18-tych urodzin pozwala przekroczyć pewną granicę i automatycznie stać się dorosłym, ale czy dojrzałym?
Chyba dość często możemy zaobserwować zjawisko traktowania na równi pojęć: dorosły i dojrzały. Tymczasem dobrze wiemy, że wiek nie decyduje o dojrzałości. O dojrzałości decyduje bardziej: bycie sobą, wrażliwość, poczucie odpowiedzialności, ignorancja a właściwie jej świadomość w wielu dziedzinach, która broni nas od pychy. Oczywiście mówiąc o ignorancji nie traktuję jej zawsze negatywnie.

Ignorancja - brak wiedzy, nieświadomość, nieuctwo [za Słownikiem wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego]. A przecież brak wiedzy na dany temat nie zawsze jest zawiniony i nie zawsze jest przejawem nieuctwa. Tenże sam słownik wywodząc termin ignorancja z  łac. ignorantia –niewiedza; od ignorans dpn. ignorantis p.pr. od ignorare - nie wiedzieć; od ignarus- nie wiedzący; nieznany. Dzisiaj trudno jest być omnibusem. Ale jeszcze trudniej przyznać się  (przynajmniej niektórym) do tego, że „wiem, że nic nie wiem”. I może właśnie ta odwaga przyznania się jest także wyrazem dojrzałości; odwaga zmierzenia się z własną ograniczonością.



Z pewnością każdy z nas ma swoją definicję dojrzałości, jednak ta, którą w swojej książce proponuje jeden z hinduskich myślicieli (którego imię zachowam póki co w tajemnicy, żeby nie rodziło żadnych skojarzeń) może wydać się nowa, być może chwilami zaskakująca. Według niego „dojrzałość oznacza odzyskanie utraconej niewinności, odzyskanie swego raju, stanie się ponownie dzieckiem”. Słowa te wydają się raczej sprzeczne z powszechną definicją dojrzałości. Uważa się, że być dojrzałym oznacza zachowywać się adekwatnie do danej sytuacji: z powagą, odpowiedzialnością. Tymczasem rzeczony hinduski guru namawia, żeby zaszczepić w sobie na nowo mentalność dziecka. Z dziecięcej natury należy przejąć otwartość na świat, ludzi, spontaniczność w działaniach, w sferze uczuć. Różnica między infantylnym zachowaniem dzieci a postępowaniem człowieka dojrzałego polega na tym, że człowiek taki działa ze świadomością, rozmysłem i akceptacją.

Pomimo iż inne nauki wspomnianego guru nie pokrywają się raczej z duchem Ewangelii, to jednak odwołanie do dziecka, jako pewnego wzoru, lub jak kto woli symbolu jest charakterystyczne i wcale nie przypadkowe. W pierwotnej pobożności chrześcijańskiej istotną cechą dojrzałości było zachowanie prostoty serca. Prostota serca jest wyjątkowym stanem możliwym do osiągnięcia przez każdego człowieka. Polega na tym, że wszystkich czynnościach człowieka, w którym wszystko cokolwiek podejmujemy i tworzymy jesteśmy inspirowane głęboką motywacją, wśród których naczelną zasadę zajmuje pragnienie dobra i bezinteresowność (w wymiarze duchowym bezinteresowna miłość). Serce szczere i proste nie szuka pokrętnych odpowiedzi, kamuflażu i mistyfikacji, jest  szczere, zaś człowiek o takim sercu żyje w prawdzie. To dlatego Jezus wskazał na dziecko, jako ideał życiowej postawy, podkreślając jego bezdyskusyjne trwanie przy Ojcu. Bowiem w myśli chrześcijańskiej jest to absolutny warunek życia w prawdzie.

Jak pisał ks. L. Boros: „Postawa dziecka oznacza: otwartość, przyjmowanie rzeczy i wydarzeń bez zastrzeżeń, zachowanie młodości przez twórczą obecność, postępowanie wolne od maskowania się i uporu, ocenianie ludzi nie wyłącznie na podstawie ich zewnętrznego wyglądu i poprawnego zachowania się, wyjście naprzeciw temu, co jeszcze nie odkryte i nie zbadane”. Kiedy pierwszy raz przeczytałem te słowa od razu przyszedł mi do głowy inny opis pewnej dojrzałości związanej ze wspomniana już kiedyś na tym blogu jedną z wielu duchowych dróg Wschodu zwaną Shibumi.


Praca nad swym sercem przez niektórych myślicieli wczesnochrześcijańskich uważana za warunek dojrzałości i będąca synonimem pracy wewnętrznej prowadzi w efekcie do prostego wewnętrznego piękna, które  nie tylko potrafi zadziwić innych ale jest także najskuteczniejszą ochrona przed wewnętrznym zniewoleniem człowieka.

Wracając jednak do wspomnianego już przeze mnie wcześniej hinduskiego guru, to proponuje on „samoedukację” rozpocząć od poznania siebie samego, swojego wnętrza, medytacji – całkowitego wyciszenia, pozwalającego usłyszeć wewnętrzny głos. Uświadamia też, że być dojrzałym, to znaczy być sobą. A poznanie swoich potrzeb, pragnień jest możliwe dzięki wsłuchaniu się w siebie. Bycie sobą, zachowanie własnej autentyczności, niepowtarzalności nie może odbywać się na drodze porównań do otoczenia, czy poprzez sugerowanie się opinią innych. „Ludzie, którzy zawsze liczą się z opiniami innych, są niedojrzali(...). Niczego nie robią autentycznie, uczciwie, nie mówią tego, co chcieliby powiedzieć”. Cechą współczesnego człowieka jest coraz częściej to, że tracimy zaufanie do siebie i postępujemy pod presją otoczenia, stając się konformistami a poprzez to mamy coraz więcej zahamowań i kompleksów. Dlatego pyta retorycznie: „Gdzie znajduje się przyczyna utraconej bezpowrotnie wolności współczesnego człowieka”.




Zdaniem hinduskiego filozofa wolność stanowi najwyższą wartość, która pozwala na dojrzałe podejście do życia. Wolność bycia sobą, odkrycie i próba realizacji swoich duchowych i fizycznych potrzeb na ile to oczywiście możliwe i na ile nie godzi to w dobro  innych a jeśli się nie da ich zrealizować z przyczyn obiektywnych, to przyjęcie tego bez frustracji – o to wyznaczniki dojrzałości. „Niestety – konkluduje – społeczeństwo jest dzisiaj nierzadko przeszkodą, która nie pozwala na autentyzm, wrażliwość i które kształtuje człowieka podporządkowanego opinii innych, a więc nieautentycznego”.
No właśnie, a co Wy na to? Gdzie znajduje się przyczyna utraconej bezpowrotnie wolności współczesnego człowieka i jak się przed nią ustrzec?
Mam czasem takie marzenie, żeby ten blog był przestrzenią, która tworzę nie tylko ja, lecz także jego Czytelnicy, ale jakoś moje usilne zachęty do komentarzy póki co spełzają na niczym. Dziękuje tym wszystkim, którzy się jednak odważyli :-)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa