Dać sie ponieść nurtowi modlitwy

Pierwszy miesiąc wakacji za nami. Miły czas zawsze szybko mija. Ale nie ma co oglądać się wstecz, trzeba patrzeć do przodu. A przed nami kolejny miesiąc. Myśląc o tym patrzeniu do przodu pragnę też podzielić się radością płynącą z tego, że nasz długi czas oczekiwania i poszukiwania nowego miejsca do spotkań medytacyjnych dobiega końca. Szukajcie a znajdziecie...
Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie w Warszawie; fot. Grzegorz Boguszewski - fotoKAI

Od września bowiem zostaliśmy zaproszenia jako wspólnota modlitwy przez Wspólnoty Jerozolimskie do tego by realizować nasze spotkania w ich ośrodku przy ul. Łazienkowskiej a konkretnie w ich kościele.
Wszyscy, którzy po drodze zniechęcili się i zwątpili, że uda nam się znaleźć jakieś dobre miejsce zapraszam, by podnieśli głowy i nabrali ducha. Nie mam bowiem co do tego wątpliwości, że otrzymaliśmy więcej niż się mogliśmy spodziewać. Miarą wielką, utrzęsioną, opływającą wsypią w zanadrza wasze... I tak oto na naszych oczach wypełnia się prawdziwość Ewangelii. warto było czekać, szukać, nie tracić nadziei.
Myślę, że to szczególny powód do wdzięczności Bogu, do czego i Was zachęcam, ale także powód do wdzięczności  członkom (Przełożonym i kapitule) Wspólnot Jerozolimskich, które w swojej otwartości dostrzegli w naszej medytacji iw pielęgnowanej przez siebie modlitwie wspólnego ducha. Dlatego sądzę, że lepszego miejsca na spotkania medytacyjne nie mogliśmy znaleźć. Przez naszą modlitwę będziemy mogli uczestniczyć bowiem duchowo w tym, co jest powołaniem Braci i Sióstr ze Wspólnot Jerozolimskich - modlić się w zgiełku miast.

Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie w Warszawie; fot. Grzegorz Boguszewski - fotoKAI

Nie mogę jednak nie spojrzeć wstecz, choćby po to, żeby podziękować tym wszystkim, którzy do tej pory przyczynili się do tego, że nasze spotkania mogły się odbywać, stając się dla wielu osób przystania modlitwy. Dziękuję zatem Księdzu rektorowi kościoła akademickiego, duszpasterzom i siostrom oraz wszystkim, którzy otaczali nas przez te ostatnie lata życzliwością, umożliwiając nasze spotkania. Proszę zatem, nie zapominajcie o nich w modlitwie, bo nikt nie staje na drodze naszego życia przypadkiem.
Dziękuję także Wam, którzy uczestniczycie w tych spotkaniach. To już będzie prawie siedem lat, od kiedy mała grupa osób zaczęła spotykać się wtedy jeszcze w moim małym mieszkanku, żeby wspólnie medytować. Dzisiaj lista rozrosła się już do ponad stu sympatyków. Dzięki Siostrom i Braciom ze Wspólnot Jerozolimskich będziemy modlić się w miejscu, gdzie wreszcie wszyscy oni będą mogli się zmieścić za jednym zamachem. Dziękuję, że jesteście, bo stanowicie sens tych spotkań. I dziękuję za to że towarzyszyliście swoją modlitwą naszym poszukiwaniom.

Konkretne informacje pojawią się zapewne na początku września, zarówno tutaj na blogu, jak i dzięki dobroci Sławka, który na bieżąco o wszystkim informuje drogą mailową i bez którego organizacja naszej grupy by padła. Wstępnie dniem spotkań będzie wtorek lub środa. Godzina pozostanie ta sama. O innych szczegółach potem jak siostry i Bracia ze Wspólnot po sierpniowej przerwie wrócą do normalnego planu duszpasterstwa.
Ja tez korzystając z chwili wolnego znikam stąd na najbliższe dwa tygodnie. Spowodowane jest to, tym, że od jutra będę przebywał na morzu a tam brak niestety zasięgu zarówno internetowego jak i telefonicznego. Ot taka pustynia, tylko bardziej wilgotna. Choć to paradoks, że człowiek ma wokół siebie tyle wody, która nawet nie może ugasić pragnienia... Niemniej to dobry czas na to, by więcej czasu poświęcić ciszy, której na środku morza nie brakuje, oderwaniu od tego, do czego się przywiązaliśmy (nawet do ziemi, bo przez kilka dni nie widzi lądu) a przede wszystkim modlitwie, której się tez polecam.


Na koniec pragnę podzielić się rozważaniem, które towarzyszyło na podczas dzisiejszego spotkania medytacyjnego życząc wytrwałości w praktyce.


Jezus powiedział do tłumów:
Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. [Mt 13,44-46]

Medytacja to poszukiwanie ukrytego skarbu. Tym skarbem  w jest Bóg ukryty w nas. Powtarzany z wytrwałością werset modlitwy jest jak kilof, za pomocą którego przebijamy się do naszego wnętrza – miejsca, w którym mieszka Duch Święty. To coś więcej niż myślenie o Bogu. Prostota ciągle powtarzanej formuły modlitewnej jest właśnie uczeniem się rezygnacji z naszych wyobrażeń o Bogu na rzecz zaufania, w którym inicjatywę oddajemy całkowicie w ręce Boga. Bóg i Jego działanie zawsze pozostaje dla nas tajemnicą. Słowo powtarzane z wiara jest jak zawierzenie się nurtowi rzeki. Pozwalając się mu nieść mamy nadzieję, że doprowadzi nas ono do celu – spotkania z Bogiem. Lecz idąc tą drogą rezygnujemy z naszych pomysłów na to, jak osiągnąć ten cel a pozwalamy się prowadzić tą drogą jaką wybierze Bóg. Dla jednych będzie to krótsza droga, dla innych dłuższa. Ważne żeby uciekać przed porównywaniem się z innymi czy narzekaniem na wysiłek, na trudności, na to że się dłuży i pozornie nie widać owoców tej duchowej pielgrzymki.
Droga medytacji, to droga zapomnienia o osobie, o własnych zmartwieniach. Ważne jest żeby podążać wiernie za swoją formułą modlitewną.  Im bardziej jest ona osobista, im bardziej jest słowem -  darem dla nas samych tym lepiej. I wraz z oddechem, który jest przejawem życia jakie Bóg w nas tchnął stanową drogę i sposób dojścia do celu.
To, co musimy robić to po prostu trwać. Reszta jest dziełem łaski. Ważne jednak, żeby w tym trwaniu odrzucić wszelkie wyobrażenia o tym, co powinno stać się owocem takiej praktyki. To fałszywa droga. Wchodząc w medytację otrzymujemy już wszystko. Ona sama stanowi już te drogocenna perłę. Ważne żebyśmy potrafili się tym cieszyć. Przestrzeń medytacji, to przestrzeń udzielania się Boga jego dzieciom. Nie muszę już na nic więcej czekać. Nie mogę oczekiwać jakichkolwiek niezwykłych owoców medytacji. To co jest mi potrzebne otrzymuje tu i teraz, nawet gdy jak mi się wydaje nie zasługuję na to. Bóg bowiem udziela się człowiekowi za darmo. I ważne jest to, abym przyjął to co mi ofiarowuje z wdzięcznością.
Medytacja to pełne miłości trwanie w obecności Boga. A do tego nie potrzebuję niczego innego niż być. Być tu i teraz. Skupiony, zakotwiczony dzięki powtarzanemu słowu w tu i teraz. Bo „tu” i „teraz” jest miejscem Boga.







Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji