Medytacja - droga do wewnętrznego pokoju


O Boże, użycz mi pogody ducha, 
abym godził się z tym, 
czego nie mogę zmienić, 
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, 
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego. 
Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć 
w świadomości upływającego czasu. 
Pozwól mi rozkoszować się chwilą 
w świadomości jej ograniczenia. 
Pozwól mi zaakceptować konieczność, 
jako drogę do wewnętrznego pokoju. 
Pozwól mi, za przykładem Jezusa, 
przyjąć także ten grzeszny świat, jakim jest, 
a nie, jakim ja chciałbym, aby był. 
Pozwól mi zaufać, że będzie dobrze, 
jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę. 
Tak będę mógł być szczęśliwym w tym życiu 
i osiągnąć pełnię szczęścia z Tobą 
w życiu wiecznym. 
Amen.    

Każda modlitwa jest zazwyczaj ukierunkowaniem naszego serca i naszych myśli.
Prawdziwa modlitwa (a mówiąc to mam na myśli taką, która angażuje człowieka - jego serce i umysł a nie jest jedynie odklepywaniem pewnych formuł, byle tylko coś zaliczyć i skończyć) prowadzi nas bowiem do spotkania, jest urzeczywistnieniem tego Królestwa, o którym Jezus mówił, że jest pośród nas. Modlitwa stwarza pomost łączący codzienną rzeczywistość z wymiarem duchowym. Oczywiście te dwie rzeczywistości nieustannie się przenikają, lecz nie zawsze żyjemy świadomością owego przenikania. Stąd modlitwa jest doświadczeniem, które sprawia, że ta świadomość w nas się budzi a z czasem staje się nieodzownym towarzyszem naszej życiowej wędrówki. Jak bowiem Chrystus mógłby stawiać przed nami zadanie, abyśmy się nieustannie modlili, gdyby najpierw nie zrodziła się w nas świadomość, że w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, a więc, że jesteśmy z Nim w ciągłym kontakcie (przynajmniej możemy być, jeśli my go nie zerwiemy, jeśli nie zatrzaśniemy drzwi). A wówczas nasze życie będzie stawało się modlitwą. Modlitwą będzie wszystko, co robię. Gdyż tak naprawdę modlić się, to kochać. A jeśli będę uczył się wszystko czynić z miłością, wówczas moje życie będzie nieustannym strumieniem modlitwy i to modlitwy stwórczej, gdyż miłość zawsze jest stwórcza. W ten sposób uczestniczy w wielkim dziele odwiecznej miłości Boga. Z kolei życie w duchu miłości daje nam wolność. Ta wolność zresztą przejawia się także w tym, że duchowa łączność, w której mogę nieustannie trwać sprawia, że moje życie nigdy nie jest ograniczone do doczesności. Wszystko bowiem, co wyrasta z miłości i z ducha odciska swoje piętno w wieczności. A zatem już tutaj uczestniczę w życiu wiecznym, o którym mówił Jezus, i które mam dzięki mojemu włączeniu w Jego życie. To z kolei staje się w nas źródłem pokoju. Pokoju tak głębokiego, że nikt i nic nie zdoła go - zgodnie z obietnicą Jezusa - nam odebrać, gdyż jest on darem samego Boga, w łączności z którym trwamy. Tak więc w modlitwie zawarta jest bezgraniczna siła, która łączy nas ze źródłem życia, z wszechmocą nieskończoności, z Bogiem, naszym Ojcem. 
Prawdziwej modlitwy trzeba się jednak nauczyć. Jak wspomniano bowiem na początku modlitwa, która płynie tylko z ust, nie doprowadzi nas do ziemi obiecanej wewnętrznego życia. Słowa wypowiedziane bez wewnętrznego zaangażowania  nie otwierają drzwi naszego wnętrza, na działanie przemieniającej obecności Boga, który pragnie wejść i zamieszkać w moim sercu ze swoją łaską i miłością. I nie chodzi o słowa, długość modlitwy lub inne jej zewnętrzne cechy. Siła nie leży ani w samym słowie, w literze, w dźwięku. Prawdziwa modlitwa rodzi się w głębi wnętrza - wypływa z duszy i z serca. W prawdziwej modlitwie dziecko mówi do swojego Ojca w swoim wnętrzu. Mówi nie przez słowo, ale przez to, że jest, że kocha i że z zaufanie powierza się Jego miłości. To właśnie to zaufanie i ta miłość stają się siłą zdolną skruszyć najtwardsze mury i uleczyć najbardziej bolesne rany. To właśnie to zaufanie, które umieszcza nasze życie w miłujących dłoniach samego Boga zdolne jest stać się źródłem niczym niezmąconego pokoju w nas. Źródłem wewnętrznej radości, której nic i nikt nie zdoła nam odebrać. Radości tryskającej ku życiu wiecznemu. 



Istnieje taki aspekt medytacji, który jest dobrze znany z doświadczenia każdemu, kto medytuje. Mam na myśli aspekt wpisany bardzo głęboko w tradycję chrześcijańską. Chrześcijanin bowiem wie, że Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem. I że jak sam powiedział, przyszedł po to, aby dać nam swój pokój i ten pokój nam zostawić.
Święty Łukasz rozpoczyna swoją Ewangelię, mówiąc, że Chrystus przyszedł po to, „aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju” [Łk 1, 79]. Ten pokój, o którym wspomina ewangelista jest czymś wyjątkowym i można go doświadczyć jedynie w Chrystusie.
Święty Paweł podejmując tę myśl w swoim Liście do Rzymian mówi: „zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa” [Rz 5,5].
Medytacja jest właśnie tą modlitwą, którą można by bez przesady określić mianem „bramy prowadzącej do doświadczenia Chrystusowego pokoju”. Jest to bowiem droga do zamieszkania w nas samego Chrystusa, poprzez słowo. Wypowiadane przez nas słowo, w które jednocześnie wsłuchujemy się całym umysłem i sercem, jest niczym zasiewanie ziarna pokoju w nas, z którego ma wyrosnąć owoc. Ale doświadczenie medytacji to także szukanie pokoju. A gdzie szukać go lepiej niż wchodząc przez tę szczególną modlitwę do naszego wnętrza, gdzie Chrystus zamieszkuje w naszych sercach. Poprzez praktykę medytacji tam Go właśnie szukamy a poprzez wsłuchiwanie się w Jego słowo, które wybrzmiewa w nas zanurzamy się w Jego obecność, gdyż Chrystus sam jest Słowem a jednocześnie jest „naszym pokojem” [por. Ef 2,14].
To właśnie w Liście do Efezjan  święty Paweł mówi, że Chrystus jest tym, który zburzył wszelkie bariery (symbolicznie nawiązując do muru świątyni w Jerozolimie, oddzielającego  dziedziniec wewnętrzny, który prowadził do miejsca obecności Boga i na który niektórzy tylko mieli wstęp od dziedzińca zewnętrznego). On także ma moc burzyć to wszystko, co usiłujemy w naszym życiu podzielić na sferę sacrum i profanum, prowadząc do jedności i uświadamiając nam, że w życiu i sercu chrześcijanina nie może być rozdwojenia i że wszystko jest jednością.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji