Życie w duchu miłości

Mając okazję przygotowywać się do rekolekcji adwentowych, które chcę poświęcić zaproszeniu człowieka przez Boga do życia w miłości na podstawie dwóch tekstów ze Starego Testamentu [Pieśń nad Pieśniami i Księga Proroka Izajasza] i dwóch z Nowego Testamentu [1 Listu do Koryntian i Ewangelii według św. Jana] znalazłem ciekawy tekst autorstwa znanego autora o tematyce duchowej i rekolekcjonisty o. Anselma Grüna. Nie każdy może lubi tego autora, ale bez wątpienia jego refleksje dają wiele do myślenia. Niżej zamieszczony tekst jest zaczerpnięty z jednej z jego książek p. t. "Dotyk Bożej miłości." Myślę, że poniekąd wpisuje się on dobrze w dzisiejszą zachętę św. Jana Chrzciciela do prostowania naszych dróg przed Panem, gdyż z całą pewnością ów proces zaczyna się w naszym wnętrzu. A co jest w stanie lepiej wyprostować nasz sposób myślenia, nasze relacje z innymi czy nasze odniesienie do kwestii zarówno duchowych jak i materialnych niż miłość? 

Miłość jest jakością boską. Zaczarowuje nasze życie. Taka miłość jest w każdym z nas i otacza nas w stworzeniu, obejmuje nas kochającą rzeczywistością Boga, otula nas, jest w kochających nas ludziach. Życzę wam, żebyście czuli, że jesteście kochani i czerpali radość z miłości, którą darzycie innych ludzi.
Miłość nie szuka poklasku. Nie musi się chwalić, puszyć, nadymać. W miłości jestem po prostu sobą. Pokazuję się taki, jaki jestem. Nie mam nic do ukrycia. Nie muszę chwalić się osiągnięciami, jestem z siebie zadowolony, ponieważ kosztuję w sobie smak miłości. Miłość sprawia, że życie nabiera wartości. Nie potrzebuję potwierdzenia i uznania. Miłość nie działa niestosownie, nieprzyzwoicie. Nie jest bezceremonialna i szpetna. Miłość o wiele bardziej odpowiada istocie człowieka i to ona sprawia, że człowiek staje się piękny. Nadaje mu odpowiednią postać. Dopiero ten, kto kocha, jest prawdziwie człowiekiem, twierdzi św. Paweł. Miłość nie szuka poklasku, nie ma w niej egoizmu. Nie krąży wokół siebie samej. Nie musi dbać o swoją pozycję, bo ona po prostu jest. Nie wykorzystuje drugiej osoby dla siebie, tylko jej służy. Nie oczekuje od niej szczęścia, chce ją uszczęśliwić. Nie dba wyłącznie o seksualną rozkosz, bo pragnie stać się jednością z ukochaną osobą. Jest wolna od ciągłego krążenia wokół siebie, które wynika z lęku przed odrzuceniem. Miłość nie odrzuca. Kto jest przepełniony miłością, ten ma wszystkiego wystarczająco dużo, nie musi pragnąć ciągle coraz więcej. Kiedy św. Paweł mówi, że miłość nie unosi się gniewem, wydaje się to na pierwszy rzut oka dyskusyjne. Bo dokąd mamy pójść z naszą agresją? Miłość i agresja najwyraźniej są blisko związane.

O tym trafnie napisał w swojej książce Das Nein in der Liebe (Nie w miłości) Peter Schellenbaum. Bez agresji miłość staje się własnymi pętami, które nie pozwalają drugiej osobie być wolną. Agresja bezustannie utrzymuje napięcie między bliskością i dystansem. A bez tego miłość się gubi. Agresja i miłość są dwoma biegunami, które potrzebują siebie nawzajem. Święty Paweł najwyraźniej jest innego zdania. Miłość nie daje się prowokować, podburzać, nie unosi się do porywczej namiętności, do ataku gorączki. Nie zastyga w złości. Jest raczej spokojem i siłą, ciepłem i jasnością. Pozwala przyznać się do urażenia czy zdenerwowania drugiej osoby. Wyjaśnia nieporozumienia. Przygląda się również agresji, która pojawia się w każdej miłości i chroni nas przed pogrążeniem się w fałszywej harmonii. Greckie słowo opisujące gniew pochodzi od słów: "niedojrzały, nie w porę, pochopny, porywczy". Miłość reaguje odpowiednio do sytuacji. Jest chwilą. Nie zniszczą jej przelotne pojedyncze słowa, bo nie jest nadwrażliwa, wie, że raniące słowa powodują, że na powierzchni pojawia się wszystko, co ukrywało się pod powierzchnią: złość i niezadowolenie.

 Miłość nie pamięta złego. Nie wystawia rachunku. Nie wylicza. W związkach międzyludzkich często wyliczamy, co ta druga osoba nam zrobiła. I odpłacamy jej. Uważamy, że dobry związek polega na wyrównaniu. Jeśli ta druga osoba mnie zraniła, to ja też ją zranię. To nigdy nie doprowadzi do równości, tylko do niekończących się zarzutów, diabelskiego koła wzajemnych zranień, które nigdy się nie kończy. Tylko osoba małostkowa liczy i wylicza bez przerwy, wraca do minionych urazów czy zranień. Jeśli ktoś dzięki miłości stał się otwarty, nie musi tego robić. Miłość zwycięża zło, nie potęguje go w liczeniu. Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, nie cieszy się zranieniem, ale współweseli się z prawdą. Raduje się, kiedy druga osoba nabiera swojej wartości. Nie chce deprecjonować jej zranieniem i tym samym traktować niesprawiedliwie.

Święty Paweł kończy opis miłości czterema centralnymi wypowiedziami: "wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma" (1 Kor 13,7).

Ta formuła przypomina hymny Platona albo utwory o miłości Maksymosa z Tyru. Również tutaj nie powinniśmy od razu patrzeć na stosunek do drugiej osoby. Miłość jest raczej widziana jako absolutna moc, jako dar Boga, który ma wpływ na całe nasze zachowanie. Miłość wszystko znosi. Właściwie znaczy to, że ochrania, osłania, strzeże. Greckie słowo "miłość" pochodzi od słów: "dach, sufit". Miłość jest jak dach ochronny, który osłania nas, żeby wilgoć nie dostała się do naszego domu, żeby nie zapanowały w nim niedobre nastroje. Miłość jest jak dom, w którym możemy mieszkać i czuć się bezpiecznie. I jeśli nasz dom jest przytulny, to możemy naszą miłość zaoferować też innym jako ochraniający dach, pod którym będą się czuli bezpieczni i potrzebni. Miłość zaprasza też innych do naszego domu życia.

Miłość wszystkiemu wierzy. Greckie słowo pisteuein oznacza właściwie "wierzyć, ufać". Miłość z zasady bierze się z zaufania do człowieka, życia i Boga. Tylko jeśli ufam drugiej osobie, potrafię ją kochać. Podobnie jest w języku niemieckim: słowa "wierzyć" i "wielbić" pochodzą od tego samego słowa liob, które oznacza "dobrze'". Wierzyć znaczy zatem widzieć dobrze. Kochać znaczy dobrze obchodzić się z czymś/kimś. Mogę kochać tylko to, na co patrzę z dobrocią, czemu ufam. Dotyczy to zarówno człowieka, jak i Boga. Nie mogę kochać Boga, któremu absolutnie nie ufam. Miłość potrzebuje zaufania, ale ona również wyraża się w zaufaniu i wierze. Wierząc w człowieka, podnosi go i wywołuje w nim to, co dobre. Wielbić oznacza nazywać to, co dobre. Kiedy ubieramy w słowa to, co dobre, staje się to prawdziwe i działa.

Miłość we wszystkim pokłada nadzieję. Nadzieja jest innym aspektem wiary. Oczekuję czegoś od tego, kogo kocham. Spodziewam się czegoś z jego strony. Mam nadzieję, że to, co dobre, będzie w nim coraz silniejsze. Miłość przełamuje to, co pozorne. Ona widzi głębiej. Odkrywa w człowieku dobre ziarno, które chce w nim wykiełkować. Dostrzega w nim oznaki witalności, prawdziwości, widzi jego zdolności i możliwości. I miłość spodziewa się wszystkiego od Boga. Spodziewa się, że w nas i w ludziach, których kochamy, Bóg zdziała cuda swojej miłości.

Miłość wszystko przetrzyma. Staje przed drugą osobą, żeby ją wspierać i nieść. Jest z nią, obojętnie, jak ona się rozwija i co o sobie ujawnia. Towarzyszy na wszystkich drogach i bezdrożach. Czyni tak, bo wszystkiemu wierzy i we wszystkim pokłada nadzieję, bo w drugim człowieku widzi to, co dobre, i ma nadzieję, że dobre ziarno zawsze wyjdzie na jaw. Jest jak kolumna, na której druga osoba może się wesprzeć, i dźwiga wspólny dom bycia razem. W miłości mieszka siła. Greckie słowo hypomenein (znosić) pochodzi z języka wojennego. Oznacza: pozostać, żeby odeprzeć wrogi atak, stawić czoło atakowi, nie unikać wroga. Miłość nie daje się tak łatwo zmusić do ucieczki. Podejmuje walkę z wrogimi siłami. Wierzy w zwycięstwo. Jest silniejsza od wszystkiego, co chce podkopać życie. "Miłość nigdy nie ustaje" (1 Kor 13,8). Jest formą wieczności w czasie i dlatego nie ma końca, podczas gdy inne dary Boga są chwilowe i znajdują swój koniec w śmierci.

Przy wszystkich opisach miłości św. Pawła nie wolno nam od razu myśleć o tym, że musimy czynić to, czy tamto, że nie wolno nam się złościć, albo że nie możemy być zazdrośni, że nie wolno nam myśleć o sobie, tylko zawsze o korzyści dla innych. Jeśli w opisie św. Pawła usłyszymy tylko żądanie, to miłość nas przerośnie. Święty Paweł pisze raczej o tym, do czego miłość jest zdolna. Miłość jest siłą samą w sobie. Czasami czujemy, że jesteśmy wypełnieni miłością. Kobieta, która opowiedziała mi, że jednocześnie odczuwała głęboką czułość i miłość, nie czuła w sobie moralnej presji, że musi wszystkich kochać. Po prostu była pełna miłości. Miłość płynęła od niej do wszystkich ludzi, do kwiatów na łące, do zwierząt, do jej pokoju, do jej ciała. To jest zawsze tajemnica, kiedy dopadnie nas moc miłości. Miłość nadaje życiu jakość, która wydaje się wręcz niemożliwa. Jest boskim podarunkiem. To ma na myśli św. Paweł, kiedy mówi, że miłość jest darem Ducha Świętego. Święty Paweł nie chce, żeby jego opis miłości nas przerósł, tylko chce wskazać nam drogę, jak prawdziwie możemy żyć, jak nasze życie może nabrać nowego smaku, jak wypełnia się smakiem Jezusa i zostaje zaczarowane.

Często nie wiemy, dlaczego właśnie w danym momencie jesteśmy wypełnieni miłością i dlaczego czasem tygodniami, mimo że prowadzimy rozmowy o miłości, nic z niej nie czujemy. Jest to zawsze chwila łaski, kiedy człowiecze serce zostaje wypełnione miłością. To, co możemy zrobić, żeby czuć miłość w nas, starałem się opisać w tej książce. Jednak żadne ludzkie wysiłki nie wymuszą miłości. Bóg sam, tak twierdzi św. Paweł - a przed nim Grecy w swoim micie o Erosie - powoduje w ludziach miłość. Miłość jest wyrazem Jego boskości. Miłość jest boska. Bóg jest Miłością. Kto jest w Bogu, ten też jest miłością. I odwrotnie: "kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim" (1 J 4,16). Jednak nie wystarczy rozkoszować się boskim darem miłości. Musimy pozwolić, aby miłość płynęła dalej do ludzi i świata. Musimy nadać jej wyraz przez nowy sposób zachowania. W przeciwnym razie umrze. W przeciwnym razie uczucie miłości nas zadusi. Miłość musi płynąć, żeby żyć.

                                                                                                   O. Anselm Grün OSB

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa