Jezus pierwszą miłością
Jednym z głównych tematów, których dotyka dzisiejsza liturgia słowa jest wierność i gotowość pójścia za Jezusem.
Dla świętego Pawła była to także wartość najważniejsza, dla której gotów był poświęcić wszystko inne. Zarówno wolność jak i życie. Nie on jeden zresztą.
Dzisiaj słyszymy, że na całej drodze towarzyszy Jezusowi wiele osób. Chciały z Nim być. Wierzyły, że ma On coś ważnego do powiedzenia i coś trwałego do ofiarowania. Byli Nim zafascynowani. Jezus nigdy nie odpychał ludzi. Ale nie chce też, by szli za Nim z fałszywymi oczekiwaniami. Mówi do nich bardzo jasno. Kto wiąże się z Nim - kto chce być prawdziwym chrześcijaninem - musi wiedzieć, czego się od niego oczekuje. Musi dobrze się zastanowić, czy jest w stanie temu podołać. Bo nie ma sensu zatrzymywać się w połowie drogi i wycofać się. Jezus chce mieć naśladowców, chrześcijan, którzy idą za Nim sumiennie i rozważnie.
Wśród oczekiwań, jakie stawia Jezus jest jedno, które moglibyśmy określić mianem: dziwne. Wybrzmiewa ono w dzisiejszej Ewangelii. "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem”. Święty Mateusz w swojej Ewangelii ujmuje to nieco łagodniej: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”. Oczywiście błędem byłoby sądzić, że Chrystus wzywa do nienawiści. Używa On jednak pewnej przesady, aby podkreślić coś, co ma być istotą naszej relacji do Niego a w konsekwencji naszego chrześcijaństwa i jego autentyczności.
Znaczy to, że kto chce iść za Jezusem, powinien kochać Go bardziej niż inne osoby, także te, które są mu bliskie. Jezus domaga się od nas, byśmy przyznali Mu w naszym życiu miejsce wyjątkowe, jedyne. Miłość do Niego i związek z Nim powinny mieć pierwszeństwo przed wszystkimi innymi związkami. Oczywiście, miłość do Niego nie wyklucza miłości do ludzi, jest wprost przeciwnie. Właśnie Jezus uczy nas prawdziwej miłości i właściwego odniesienia do bliźniego. Dlatego nasz stosunek do bliźniego powinien być włączony do naszej relacji z Chrystusem. Z drugiej strony, musimy w taki sposób kształtować swoje związki z bliźnim, aby nie przeszkadzały nam one w więzi z Jezusem. Ostatecznym kryterium naszych wyborów nie może być pragnienie i wola bliźniego ani jego przyjemność, ani też harmonia i zgoda z nim; ostatecznym kryterium postępowania chrześcijanina jest zawsze wola Jezusa i droga, którą chce On nas prowadzić. Chrześcijanin nie może budować takich relacji z bliźnimi, które byłyby przeciwne woli Chrystusa; musi budować takie relacje, które odpowiadać będą woli Jezusa, bo ona jest dla chrześcijanina obowiązującą i najwyższą normą.
Podobnie jest zresztą ze stosunkiem do własnego „ja”. Nie rzadko nasz własny egoizm bywa mocną przeszkodą do pójścia za Jezusem, większą nawet niż inni. Dlatego również własne „ja” i własne życie muszą ustąpić miejsca więzi z Jezusem. Kto chce iść za Nim, musi nieść swój krzyż, musi iść za Jezusem nawet drogą krzyża. Bo albo się całkowicie naśladuje Chrystusa, albo w ogóle się Go nie naśladuje. Nie można wybrać tylko tych odcinków drogi Jezusa, które nam się podobają. Dla chrześcijanina wartością największą nie może być życie przyjemne, w blasku własnego „ja”, ale wierność woli Bożej i więź z Jezusem. Kto chce iść za Nim, musi postawić tę wierność ponad wszystkim.
Jezus mówi zupełnie otwarcie o warunkach podążania za Nim, czyli bycia chrześcijaninem. My, owszem, chcielibyśmy być chrześcijanami, pójść za Jezusem, ale czy nie jest tak, że chcielibyśmy nasze chrześcijaństwo przeżywać na naszych warunkach? Wiele rzeczy fascynuje nas w Chrystusie i pociąga nas, inne podobają się nam mniej. Chcielibyśmy stworzyć sobie taką formę chrześcijaństwa, która byłaby na naszą miarę, która by się nam podobała. Ale Jezus mówi wyraźnie, że pójście za Nim jest możliwe tylko na Jego warunkach, bo inaczej nie jest się Jego naśladowcą. Kto chce rzeczywiście należeć do Jezusa, musi zdecydować się na wszystkie stawiane przez Niego warunki; musi wybrać całą Jego drogę! W przeciwnym razie nasze chrześcijaństwo będzie bardziej przypominało karykaturę niż prawdziwe naśladowanie życia naszego Mistrza, którego przecież ma być odbiciem.
Komentarze
Prześlij komentarz