Otwarci na Boże Słowo

Słowo Boga jest ziarnem. Nie jest gotowym produktem typu instant. Mamy dziś szybkie kubki, kawę rozpuszczalną, dania z kuchenki mikrofalowej, fast food’y. Parę chwil i strawa gotowa do konsumpcji. Mniejsza o jej jakość. Chcemy, by wszystko było natychmiast gotowe do zjedzenia, wypicia, użycia. Niestety nierzadko takie konsumpcyjne podejście przenosimy na sprawy duchowe. Także od Boga domagamy się szybkich odpowiedzi, gotowych formuł, prostego przepisu na złagodzenie bólu, na wątpliwości, na trudności w modlitwie, na zawiedzioną miłość.
Słowo Boże, które jest Bożą odpowiedzią skierowana do człowieka jednak tak nie działa. Aby objawiła się jego życiodajna moc, aby zobaczyć jego owoc, konieczne są dwa czynniki: czas i odpowiednie warunki do wzrostu. Słowo wymaga posiania w glebę serca a więc przyjęcia przez nas Słowa. A to jedynie początek, potem trzeba podlewać to ziarno Słowa codzienną modlitwą, wystawiać się na słońce Bożej łaski, czyli korzystać z sakramentów, zwłaszcza z Eucharystii. Posiane ziarno wymaga regularnego odchwaszczania, czyli spowiedzi. Konieczna jest wreszcie cierpliwość.
W Amazonii istnieje mało znane i piękne drzewo – Bakuri. Potrzebuje ono jednak czterdziestu lat, by wydać pierwszy owoc. Czasem jesteśmy jak to drzewo, czekamy trzydzieści pięć lat na owoce i nie widzimy, by cokolwiek się pojawiło! A jednak prawdziwe duchowe owoce rosną często w tajemnicy. Trzeba umieć czekać. Istnieje nasz czas i czas Boga, a Bóg umie czekać na nasze owoce. Bóg prowadzi łagodnie, powoli, niczego nie musi udowadniać, niczego bronić. Musimy stać się przyjaciółmi czasu i uczniami cierpliwości. Musimy zaakceptować, że wszystko wymaga czasu.
Bóg nie tylko umie czekać, ale ponadto jest niezwykle hojny w inwestowaniu w nas. Czy z ekonomicznego punktu widzenia nie byłoby lepiej najpierw wyselekcjonować glebę, sprawdzić jej jakość i tylko na tej dobrej siać? Po co wysiewać na drogę, na skały czy między chwasty? Czy to nie marnowanie Bożych darów? Jednak Boża ekonomia jest inna. Boży siewca sieje wszędzie, gdzie tylko się da. Nie przestaje pokładać nadziei w każdym człowieku, nawet w tym, który ostatecznie wzgardzi Jego słowem i Jego miłością. Bóg nieustannie traci, aby nas pozyskać. Ale taka jest właśnie logika krzyża?
Jak rozumieć słowa: „Kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie, kto zaś nie ma, temu zabiorą również i to, co ma”? Jeśli po stronie Boga jest tak niezwykła hojność w dawaniu, to po stronie człowieka powinna pojawić się hojność w przyjmowaniu. Im bardziej będziemy otwarci na Bożą łaskę, na światło Słowa Bożego, tym większe będą owoce. Nie dziwmy się, że tych owoców czasem brakuje jeśli pozostajemy zamknięty na Boże Słowo, nie znajdujemy czasu w codziennym życiu, aby się nim karmić. Chrystus przestrzega nas dzisiaj, że jeśli pozostaniemy zamknięci i nieufni wobec darów Boga, stracimy nawet to, co w tej chwili wydaje się nam naszą zdobyczą, sukcesem.

„Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.”  Czy jesteśmy świadomi tego szczęścia, które sprawia, że dzięki Słowu Boga, które słyszymy nie tylko zdobywamy wiedzę, lecz – przede wszystkim – możemy zrozumieć sens wiary, nasze przeznaczenie i z nadzieją oczekiwać odkupienia naszego ciała.” (Rz 8,23).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji