Prostota jest darem

Czytając dzisiejszy tekst Ewangelii można mieć wrażenie, że składa się on z różnych części, dość luźno ze sobą połączonych. Najpierw Jezus wychwala Ojca, że prawdę Ewangelii zakrył przed mądrymi, a objawił prostaczkom. I tu może rodzić się pierwsza wątpliwość. Chrystus używając określenia „prostaczków” nikogo nie chciał obrazić. W rozumieniu Biblii ma On na myśli tych, których serca w swej prostocie są jak serca dzieci, nie zmanierowane jeszcze. Na koniec wreszcie mówi o tym, by przyjść do Niego ze swoimi obciążeniami i utrudzeniami, a jednocześnie wziąć na siebie Jego jarzmo. A w środku cytowanej dziś Ewangelii dodaje jeszcze, że Ojciec dał Mu wszystko i że nikt nie zna Syna tylko Ojciec, ani Ojca jak tylko Syn.

I od tego środka warto by zacząć tłumaczenie dzisiejszej Ewangelii, gdyż to właśnie on jest łącznikiem scalającym dwie pozostałe części.

Zobaczmy, że Bóg naprawdę ukrył Jezusa i Ewangelię przed mądrymi i roztropnymi. Przed tymi, którzy biorą wszystko na chłodno, kalkulują, którzy doszukują się drugiego dna, którym brak prostoty i otwartości, dla których ważniejszy jest umysł aniżeli serce. Czy my sami nie jesteśmy tacy w wielu momentach naszego życia? Jak bardzo brakuje nam czasem prostoty dziecka. Tu nie chodzi o naiwność, z którą często prostota jest błędnie mylona. Tu nie chodzi o „łykanie” wszystkiego – tu chodzi o Dobrą Nowinę! O coś fundamentalnego dla jakości naszego życia i zbawienia! A zatem cena za przyjęcie lub odrzucenie prawd i wymagań Ewangelii nie jest bagatelna!  To na nią mamy być otwarci jak najbardziej. To ją mam przyjmować w prostocie serca, będąc posłusznymi Słowu. A jak często jest tak, że czasem nie rozumiejąc Ewangelii po prostu nie przyjmujemy jej, nie jesteśmy jej posłuszni. Albo wybieramy z niej tylko to, co nam odpowiada lub interpretujemy tak, aby pasowała do naszego obrazu rzeczywistości

Postępując jednak w taki sposób nie rozpoznajemy przychodzącego dziś Jezusa! Zachowujemy się jak ci wszyscy uczeni i faryzeusze, do których przyszedł Jezus, ale Go nie rozpoznali. Widzieli znaki, cuda, słyszeli nauczanie… i nic. Bo przecież mówili sobie: czy nie jest On synem cieśli? Czy nie znamy Jego rodziny? Przecież żaden prorok nie powstaje z Galilei! – oni przykroili Ewangelię do własnego sposobu myślenia, odrzucając wszystko to, co im nie pasowało.

Kiedy Bóg przyszedł do nich w ubóstwie i prostocie – przyszedł jako Dziecko – nie rozpoznali Go! To nie mieściło się w ich sposobie wyobrażania sobie Boga. Umysł zbyt zajęty szukaniem prawdy, ale takiej, jaka pasowała do już wcześniej stworzonego przez nich obrazu świata.

Czy my też tacy czasem nie jesteśmy? Kiedy szukamy za wszelką cenę swojej racji, kiedy zaczynamy kombinować po swojemu, usprawiedliwiać się i szukać wymówek, kiedy zaciekle walczymy o swoje nie zważając, że ranimy innych, kiedy wydaje nam się, że wiemy lepiej, że to my mam monopol na „prawdę”, że to nam się coś należy…

To są właśnie chwile, w których nie rozpoznajemy Jezusa. Nie rozpoznajemy Go, bo brakuje nam odpowiedniej dyspozycji serca.

I to jest czasem naszym największym utrudzeniem, z którym Chrystus chce, abyśmy przyszli do Niego. To, że chcemy zobaczyć i doświadczyć Boga, a potrafimy być ślepi na oczywiste przejawy Jego działania w naszym życiu, że koncentrujemy się na sobie albo na tym, co mało istotne a nie na Nim. Tymczasem On mnie zaprasza, abym przyszedł dziś do Niego. Abym uczył się od Niego cichości i pokory, które sprawiają, że prościej potrafię spojrzeć na rzeczywistość nie kombinując po swojemu, nie wysilając na próżno umysłu. Wtedy łatwiej dostrzec Boga przychodzącego w prostocie codziennych wydarzeń czy darów, z których korzystam. Wtedy inaczej zaczynam spoglądać na bliźniego, bez wywyższania się, bez traktowania go z góry. Wtedy wreszcie inaczej też zaczynam traktować świat, rzeczywistość wokół mnie. Moje oczy są otwarte na dobro i piękno – na Boga, którego mogę szukać i znajdować we wszystkich rzeczach! Chrystus chce nas nauczyć pewnej prostoty w spoglądaniu na świat, za którą idzie większa wolność serca, większy pokój serca, mniej niepotrzebnego spinania się.

Dlaczego my wolimy wszystko komplikować?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji