Prawda ukryta w znaku krzyża

W starożytnej kulturze śródziemnomorskiej śmierć na krzyżu była przejawem najbardziej haniebnej śmierci. Taki  sens krzyża przeniknął do biblijnych relacji opisujących zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa. Nie każdy „zasługiwał” na krzyż. Nawet jeśli zasługiwał na śmierć, posługiwano się jeszcze innymi metodami przy egzekucji. Wedle rzymskiego prawa na krzyżu wieszano nie tyle skazanych na śmierć, co raczej wykluczonych z grona ludzi zasługujących na godną śmierć. Chodziło o podwójną karę. Liczył się nie tylko fizyczny ból, ale wymiar dodatkowej kary zyskiwało w tym przypadku odarcie skazańca z ludzkiej godności.

Paradoksalnie, to właśnie ten znak Bóg wykorzystał do tego, aby objawić człowiekowi pełnię swojej miłości. To bowiem od tamtego krzyża, postawionego na rozkaz rzymskiego prokuratora – Poncjusza Piłata na wzgórzu Golgoty krzyż nabrał zupełnie innego znaczenia. Choć ci, którzy w tamto piątkowe południe, jedno z wielu podobnych do siebie przybijali do krzyża Jezusa Chrystusa nie mieli pojęcia, że stają się uczestnikami egzekucji, która raz na zawsze zmieni losy świata i człowieka.

I mimo iż od tamtych wydarzeń mija dwa tysiące lat krzyż jest znakiem, który ludzkość, ciągle odgaduje i nie potrafi do końca odczytać. Wciąż jeszcze zdania i postawy ludzi wobec tego znaku są podzielone. Tak, jak wtedy na Golgocie są ci, którzy całym sercem przylgnęli do krzyża – czyniąc z niego źródło swojej siły i fundament swojej wiary. Wciąż jeszcze są tłumy tych, którzy szydzą z Ukrzyżowanego Syna Bożego i czasami słychać echo tamtego wołania: „Jeśli jesteś Synem Bożym – zejdź z krzyża”. Nieustannie przekonujemy się, że krzyż może być zarówno znakiem miłości, jak i  znakiem zgorszenia a nawet twardego sprzeciwu.

W historii świata i chrześcijaństwa można spotkać wiele postaw, które wypaczyły sens Chrystusowego przesłania o krzyżu. Niektórzy chcieli środek, jakim jest cierpienie potraktować jako cel.  Z kolei współczesność wydaje się być naznaczona kulturowym wręcz unikaniem nie tylko samego cierpienia, ale i mówienia o nim.

Jako uczniowie Chrystusa jesteśmy dziś zaproszeni, aby spojrzeć na Krzyż po to, aby zapytać siebie: Czy zaproszenie Chrystusa do udziału w Jego krzyżu  traktujemy jako błogosławieństwo czy przekleństwo? Czy krzyż, który w taki czy w inny sposób jest wpisany w życie każdej i każdego z nas prowadzi mnie do Nieba i podnosi czy przygniata do ziemi i popycha do złorzeczenia na los i życie?

Chrystusowi nie chodzi o to, abyśmy specjalnie szukali cierpienia. Każdy z nas może pomyśleć o swoim krzyżu w kontekście problemów, które przeżywa, w kontekście choroby własnej lub kogoś bliskiego, samotności, może niewdzięczność dzieci, pijaństwa męża czy syna, ciężkiej pracy albo jej braku… I myśląc o tym pytamy: czy tajemnica krzyża sprawia, że łatwiej mi w tym wszystkim odnaleźć sens, uwierzyć, że w perspektywie wieczności nic nie dzieje się na próżno!?

Trzeci rozdział encykliki Jana Pawła II Veritatis Splendor jest zatytułowany: „By nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.” Papież mówi o relacji między wolnością człowieka, a symboliką krzyża. Krzyż Chrystusa jest zawsze pytaniem o jakość mojego życia, mojego chrześcijaństwa. Wartość męki i śmierci Syna Bożego, podjętej dla naszego zbawienia, zależy ostatecznie od każdej i każdego z nas. Od wyborów które podejmuję, od tego, czy kieruję się w życiu prawdą i miłością…

Krzyż Chrystusa był konsekwencją całego Jego życia, Jego miłości do Ojca i do ludzi. Do nas dzisiaj po raz kolejny Jezus mówi: „Jeśli kto chce iść za mną niech mnie naśladuje”. Wierność przykazaniom Bożym zwłaszcza we współczesnym świecie, który relatywizuje wszelkie wartości z obiektywną prawdą i moralnością włącznie też może stać się krzyżem. Gdy ludzie żyją bez wartości, gdy zaprzeczają Bożemu Prawu i w dodatku dobrze im się powodzi, łatwo wtedy nie tylko zawahać się ale też odrzucić Przykazania, odrzucić krzyż i jego sens. Wolność człowieka zawsze pozostaje wielką tajemnicą, bo w tej wolności możemy sprzeciwić się Bogu a nawet wyrzucić Go ze swego życia. To prawda – jesteśmy ochrzczeni. Ale czy wszyscy tu obecni jesteśmy wierzący w takim znaczeniu, jakiego domaga się od nas Chrystus? Co mówi o tym nasze życie?

W znaku krzyża ukryta jest prawda, że Bóg jest Miłością, że Chrystus jest Miłością. Ale ile miłości jest w nas – Jego uczniach? Miłujcie waszych nieprzyjaciół – prosi Chrystus. A nam czasami tak trudno kochać domowników; kochać tych, którzy przychodzą do kościoła jako nasi bracia i siostry.

Dlatego trzeba dziś zapytać czy ja sam nie jestem dla kogoś krzyżem!?...

I czy jestem świadom tego, że Chrystus najpełniej objawia nam sens krzyża przypominając, że oczekuje od nas raczej miłosierdzia niż ofiary!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa