Chrystusowe królestwo
Jezus jest Królem
Wszechświata. Cóż to właściwie znaczy? W świecie, w którym postacie królów i
książąt są jedynie (nierzadko kosztownym) dodatkiem do powszechnie głoszonych
dzisiaj idei demokratycznej wolności obrazy
Chrystusa w złotej koronie na głowie są symbolem, który dzisiaj wydaje się
trącić myszką i nie zawsze ułatwia nam zrozumienie istoty Chrystusowego
królowania.
Na wstępie trzeba
mocno podkreślić, że królestwo Chrystusa o czym sam powiedział w rozmowie z
Piłatem poprzedzającej Jego śmierć nie jest z tego świata, choć się w nim
objawia. Jezus Chrystus nie jest jakimś
despotycznym władcą, jakich wielu znamy z historii; nie jest także władcą,
który nie liczy się z wolnością swoich poddanych. Nie jest też tak, że to od
ilości tych, którzy uznają Go za króla zależy jakość i siła Jego królestwa. Chrystusowe
królowanie, w swej najgłębszej istocie jest odwieczną misją powierzoną Jezusowi
przez Boga Ojca i jest udziałem w panowaniu samego Boga. Dlatego św. Paweł
pisze, że na końcu Syn zostanie poddany Ojcu, „który Synowi poddał wszystko,
aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15, 28). Królowanie Chrystusa, jest
wyrazem miłości między Ojcem, Synem i Duchem, tej miłości, którą Bóg chciał się
od zawsze podzielić ze swoim stworzeniem.
Prawdziwa moc
Chrystusowego królestwa objawia się w miłości i miłosierdziu. Ewangelia ukazuje
królowanie Jezusa jako służbę. Król-Pasterz troszczy się o swe owce, szuka
zaginionych. Chce jednak, aby ten sposób myślenia i działania przeniósł się na
Jego poddanych. To właśnie w życiu opartym na fundamencie miłości realizuje się
budowanie tego królestwa niepodobnego do innych. To właśnie po miłości mają być
rozpoznawani Jego uczniowie i obywatele tego królestwa. Przypomnijmy sobie, co
w dziejach Apostolskich było znakiem, po którym rozpoznawano i który odróżniał uczniów
Chrystusa od innych: „Zobaczcie jak oni się miłują” – mówili ci którzy z
zadziwieniem spoglądali na sposób życia chrześcijan. Dlatego też kryterium sądu,
o którym mówi dzisiaj Chrystus w Ewangelii są czyny miłosierdzia, dlatego
prawdą jest stwierdzenie, że na końcu
będziemy sądzeni z miłości. A skoro tak, to najmniejszy czyn miłosierdzia
ma wieczną wartość. Sąd Ostateczny zwykliśmy rozumieć jako podział na złych i
dobrych. Ale Chrystus zachęca nas abyśmy spojrzeli na niego inaczej. To w nas
są „owce” i „kozły”. To my sami bywamy często podzieleni wewnętrznie miotając
się między wyborem dobra i zła.
Oczywiście musimy
uwzględnić, że słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii są skierowane nie tylko do chrześcijan, lecz
do wszystkich. Ewangelia dzisiejsza jest obrazem sądu powszechnego. Chrystus
przedstawia w obrazowy sposób, czym będzie się kierował w ocenie postępowania
każdego człowieka, także tych, którzy z różnych powodów nie poznali przesłania
Ewangelii. Ów sąd dotyczyć będzie każdego człowieka, także niewierzących i
nieochrzczonych. To nie znaczy, że oni ad hoc będą potępieni. Otóż ich
zbawienie dokona się na mocy wierności swemu sumieniu i prawu naturalnemu. Ten
kto jest wierny i posłuszny temu głosowi, ten należy do Chrystusa, chociaż
wcale o tym nie wie. „Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami” – powie
Chrystus. Kto jednak odrzuca głos
sumienia, ten odrzuca i Boga! Często Boga obecnego w drugim człowieku.
To jednak skłania nas
do postawienia tezy, że dla nas – chrześcijan –
poprzeczka wymagań i obowiązków jest ustawiona wyżej, bo komu wiele
dano, od tego wiele wymagać się będzie. Inna jest zupełnie sytuacja tych,
którzy poznali Boga, a przynajmniej mieli taką szansę, czyli wszystkich
ochrzczonych. My nie idziemy przez życie po omacku, my mamy światło, któremu na
imię wiara, Słowo Boże, mamy samego Boga i Jego łaskę obecną w sakramentach, mamy
Chrystusa, żywego i obecnego w Eucharystii, który nam towarzyszy na drogach
naszego życia i jest naszym wzorem do naśladowania. Ewangelia dzisiejsza jest
przestrogą przed zbyt łatwym zwalnianiem się z konsekwencji wiary w Chrystusa;
przed zbyt powszechnym dzisiaj rozmywaniem radykalizmu ewangelicznego
przesłania. Będziemy rozliczani tak, jak ci słudzy z Ewangelii przed tygodniem.
Dano nam tyle i tyle talentów – przez swoją pracę, wiarę, zaufanie Bogu,
posłuszeństwo, mamy przynieść owoc proporcjonalny do tego, co nam powierzono.
Boży sąd wypali w nas
zło, a ocali wszelkie, nawet najmniejsze dobro. Dlatego każde nawet
najdrobniejsze dobro uczynione w naszym życiu się liczy. Nie lekceważmy go, tak
jak nie lekceważmy tym małych okazji do czynienia dobra, z których często się
dyspensujemy sięgając po wymówki typu: brak czasu, zabieganie czy tym podobne.
Prawdziwe życie
bowiem, podobnie jak prawdziwa miłość składa się z drobiazgów choć drobiazgiem
nie jest.
Komentarze
Prześlij komentarz