Głód Boga

Jedną z największych wartości duchowych jest głód. Głód Boga. Bóg nie udzieli się komuś, kto nie będzie tego mocno pragnął. Mówiąc obrazowo: Nie da się niczego wlać do butelki, która jest zakorkowana. Warunkiem udzielania się Bożej łaski jest otwarcie się na nią ze strony człowieka. Dzisiaj coraz mniej mówi się o głodzie Boga, ponieważ znika z naszego języka pojęcie postu, który się z nim ściśle wiąże. Owszem mówi się o różnych dietach, ale nie o poście. Podobnie jak mówi się o potrzebach różnych duchowych doznań, praktyk ale wcale nie jest to jednoznaczne z pragnieniem Boga.

Jeden ze znanych biblistów powiedział mi kiedyś, że z wielu najnowszych tłumaczeń Biblii na języki europejskie usunięto termin postu. Podobnie jak usunięto termin „sumienie” i zastąpiono go słowem „przekonanie”. To jeden z przejawów manipulacji współczesnej kultury Zachodu, która wciska się nawet w tę dziedzinę. Tymczasem zobaczmy, że Chrystus rozpoczynając swoją działalność i formułując pewne zasady swojego nauczania opiera go na trzech filarach:

- w odniesieniu do Boga – modlitwa;

- w odniesieniu do drugiego człowieka – uczynki miłości;

- w odniesieniu do siebie – post.

Sam zresztą dal tego przykład poprzedzając postem początek swojej działalności. Również na pytanie uczniów o to, dlaczego nie mogli wyrzucić z opętanego złego ducha odpowiada, że ten rodzaj zła przezwycięża się tylko modlitwą i postem. (por. Mk 9,14-29).

Współczesna kultura Zachodu usuwając praktykę postu stawia jednocześnie na pogłębienie innego głodu, takiego, który rodzi się z pożądliwości oczu, pożądliwości ciała i pychy – na nie wskazuje św. Jan Apostoł (por. 1 J 2,16). Także Ewagriusz z Pontu wskazuje na nie jako na instrumenty, na których najczęściej gra demon. "Są to te rodzaje głodu – napisze dalej – które umniejszają człowieka." Dokładając do tego jeszcze praktykę szybkiego zaspokajania tych rodzajów głodu i powszechne tempo życia współczesna kultura Zachodu sprawia, że człowiek nie ma już czasu na to, aby zatrzymać się i odczuć prawdziwy duchowy głód, który nierzadko rekompensuje sobie namiastkami.

Jeden ze znanych amerykańskich psychologów Wiliam Kilpatric prowadzący badania nad problemem uzależnień we współczesnym świecie zauważył, że w kulturach, gdzie praktykuje się post istnieje nieporównanie mniejszy problem uzależnień. Post bowiem jak mawiał Ewargiusz z Pontu "to zamiana mniejszej wartości na większą"; zaś św. Jan Kasjan dopowie, że "post jest przestrzenią w której odkrywam prawdę o sobie, odkrywam kim jestem i co jest prawdziwym pragnieniem mojego serca." Post bowiem jest przestrzenią, która rodzi wolność zarówno od…. jak i do……

Oczywiście mówiąc o poście nie mamy na myśli jedynie powstrzymywania się od jedzenia. Wyrazem postu może być też np. powstrzymywanie się od mówienia. I w tym sensie za pewien rodzaj postu możemy uznać praktykowaną przez nas medytację, w której świadomie rezygnujemy z wielości słów, z zaangażowania naszego intelektu, z zagadywania Boga na rzecz pewnego rodzaju ubóstwa. Konkretnym owocem takiego podejścia staje się to, że zaczynamy słuchać Boga. Medytacja uczy nas zasłuchania w Boga zamiast w ciągle terkoczący w nas głos naszego „ego”. Dzięki temu uczy nas dostrajania naszej woli do woli Boga, co jest pierwszym krokiem na drodze nawrócenia.

Innym ważnym przejawem praktyki medytacji – jako postu mówienia będzie to, że ta zdolność słuchania Boga przeniesie się z czasem na większą umiejętność uważniejszego słuchania drugiego człowieka.

Pomyślałem, że warto o tym wymiarze postu i medytacji jako pewnego wymiaru postu wspomnieć u progu nadchodzącego roku liturgicznego, którego tematem przewodnim będzie temat nawrócenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca