Modlitwa - odpoczynek w obecności Boga

Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak otchłań; żar jej to żar ognia, płomień Pana. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko. (Pnp 8,6-7)

Nic ująć, nic dodać… Księga Pieśni nad Pieśniami, choć pozornie nie pasuje do niejednokrotnie tchnących wielką powagą a nawet czasem grozą Ksiąg Starego Testamentu, tak naprawdę jest strzałem w dziesiątkę w odkrywaniu prawdziwej, czułej i opiekuńczej miłości Boga. Obok niej jedynie prorok Izajasz w Starym Testamencie pozwalał sobie na pełne czułości obrazy Boga, które w pełni poznajemy dopiero w perspektywie nauczania Chrystusa i Jego Ewangelii.

Bibliści są zgodni co do tego, że kluczowymi wersetami "Pieśni nad Pieśniami" są wiersze:
"Ja należę do mojego miłego, a mój miły należy do mnie" z 6-go rozdziału tej księgi oraz usłyszany dzisiaj z okazji wspomnienia św. Marii Magdaleny (tak na marginesie pamiętajmy dzisiaj o modlitwie za Siostrę Marię Magdalenę w dniu święta Jej patronki!!!) - "Wielkie wody nie ugaszą miłości, nie zatopią jej rzeki" (8, 7).

"Pieśń nad Pieśniami" jest niezwykłą księgą biblijną. Co ciekawe nie ma w niej ani jednej wzmianki o Bogu. Rozumiana dosłownie jest po prostu pięknym poematem miłosnym. Ale rozumiana alegorycznie, pieśń ta ukazuje nam wspaniały obraz miłości Boga i jego ludu.
Jest niemal pewne, że pierwsi czytelnicy "Pieśni nad Pieśniami" odczytywali ją jako wielką alegorię, jako poetycki obraz miłości Boga do narodu wybranego. Izraelici odnajdywali tu przecież te same symbole, co w słowach proroków Starego Testamentu. Mówili oni o "pasterzu", o "królu", o "winnicy", o "oblubieńcu" i "oblubienicy". Co więcej, wszystkie te starotestamentowe obrazy, występujące w "Pieśni nad Pieśniami", mają swoje przedłużenie w Nowym Testamencie. Chrystus jest wielokrotnie ukazany w Ewangeliach, listach apostolskich i Apokalipsie jako wypełnienie tych obietnic.

Żeby właściwie zrozumieć "Pieśń nad Pieśniami", trzeba więc interpretować ją na różnych "poziomach". Na poziomie duchowym jest to pieśń o miłości Boga i człowieka. Każdy, kto jednak ma jakieś pojęcie o miłości dobrze wie, że jej prawdziwość mierzy się językiem praktyki codziennego życia. Przemieniając nieco znane powiedzenie św. Pawła na temat wiary można by bez uszczerbku dla prawdziwości stwierdzenia powiedzieć: „Miłość bez uczynków jest martwa”.

A ponieważ to wprowadzenie do medytacji pozwólcie, że odniosę się pokrótce do tego aspektu miłości Boga i człowieka jakim jest modlitwa. Modlitwa to przestrzeń na której człowiek niejednokrotnie zmaga się z wielkimi trudnościami. Atakują nas one w postaci rutyny, duchowego lenistwa, czy zniechęcenia. Innym razem mimo dobrych chęci ciągle jesteśmy atakowani przez różnego rodzaju rozproszenia, które naszym zdaniem czynią modlitwę nieefektywną.

Wrócę jednak do pytania, które już niejednokrotnie zostało tutaj postawione: „Dlaczego w ogóle się modlę?” To pytanie, które warto sobie zadawać, bo odsłania naszą wewnętrzną motywację, która w życiu duchowym odgrywa niebagatelną rolę. Drugie pytanie dotyczy sposobu modlitwy: „Czy sposób w jaki się modlę, może od wielu lat mi odpowiada?” Wbrew pozorom to nie jest źle postawione pytanie. Modlitwa nie ma być męczarnią. Zmagania, które nas dotykają w praktyce modlitwy i tak stają się wystarczającym polem duchowej walki czy ascezy. Tymczasem Chrystus chce aby nasza modlitwa stawała się dla nas przyjemnością spotkania z Nim. On sam był najlepszym przykładem takiej modlitwy, która była dla Niego radosnym obcowaniem z Ojcem, odpoczynkiem w Jego obecności. Dlatego warto pytać siebie: „Czy moja modlitwa jest dla mnie odpoczynkiem w obecności Boga?” Jeśli nie to może dlatego, że wciąż widzę w niej bardziej zobowiązanie niż wyraz pełnego przyjaźni i miłości spotkania z Chrystusem (przypomnę tu tylko tekst z Pieśni nad Pieśniami: "Ja należę do mojego miłego, a mój miły należy do mnie" – tym właśnie powinna być modlitwa). Może być też i tak, że jeszcze nie odnalazłem właściwej sobie formy modlitwy, dlatego mnie ona często zniechęca. Warto zatem szukać i reformować naszą modlitwę! Znów przypomnę słowa jednego z nauczycieli modlitwy arcybiskupa Anthoni’ego Blooma: „Modlitwa jest tym bardziej autentyczna im bardziej jest osobista”.

Dlatego zapraszam, aby wchodzić w medytację z nastawieniem, że będzie to spotkanie z Przyjacielem – Jezusem, chwila wytchnienia w Jego obecności i tak ją przeżyć dla Niego i dla siebie. "Ja należę do mojego miłego, a mój miły należy do mnie"… Nic więcej nie jest w tej chwili ważne. Pozwólmy sobie na delektowanie się tą obecnością Boga wobec którego stajemy.

Zasady modlitwy, jaką nazywamy medytacją niedyskursywną są proste: Wejdźmy w przestrzeń ciszy, w której pozwolimy Chrystusowi mówić z miłością do naszego serca, czego znakiem jest recytowane w ciszy serca medytacyjne wezwanie, którym może być przyzywane imię Jezus lub wezwanie Marana Tha, albo Jezu ufam Tobie. Powtarzajmy je w sercu spokojnie i delikatnie przez cały czas trwania medytacji. To, co pozwoli nam lepiej wejść w przestrzeń tej modlitwy to postawa naszego ciała i oddech. Zachowajmy postawę ciała, w której nasz kręgosłup będzie wyprostowany, co ułatwi nam skupienie i oddychajmy spokojnie, na tyle głęboko na ile możemy to uczynić bez wymuszania naszego oddechu. Spokojny oddech wpłynie na uspokojenie naszego serca i naszych zmysłów. Następnie w rytm oddechu powtarzajmy medytacyjne wezwanie, trwajmy w  im, pozwólmy, aby ono nas poprowadziło ku doświadczeniu zanurzenia się w miłość Boga. "Ja należę do mojego miłego, a mój miły należy do mnie". Niech te słowa staną się doświadczeniem tej medytacji…
Dobrze jest poprzedzić każdą medytację jakąś modlitwą np. do Ducha Świętego, gdyż zgodnie z obietnicą Chrystusa Duch Święty jest tym, który dopełnia naszych braków w modlitwie i przyczynia się za nami.

Modlitwa do Ducha Świętego przed medytacją

Duchu Przenajświętszy, odwieczna miłości Ojca i Syna, Tobie, poświęcam mój umysł, wolę i uczucia; oświecaj mnie. Obym przez doświadczenie tej medytacji postępował w poznaniu Jezusa mojego Mistrza, rozumieniu Jego nauki oraz miłości. Tobie, Boże zawierzam czas tej medytacji i proszę prowadź mnie według Twojej woli, podtrzymuj w zasłuchaniu w Twoje słowo i otwarciu na Twoją przemieniającą miłość. Tobie Duchu Święty, poświęcam także moje serce; strzeż go i przez słowo w które się wsłuchuję w tej modlitwie pomnażaj we mnie życie Boże. Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji