Kto, z kim, dla kogo i dlaczego?

Pozwólcie, że zacznę od zacytowania kilku zdań, które usłyszałem od zacnego i mądrego kapłana podczas mojego wyjazdu: „Jest Bóg. I chce On się podzielić darem istnienia. Stwarza wszechświat. I człowieka. I jako Stwórca określa zasady. Człowiek te zasady łamie. I wszystko się wali. Szatan, który przyłożył się do tego, by człowiek złamał Boże prawo, walczy z Bogiem i człowiekiem. Jak się kogoś śmiertelnie nienawidzi, to nie ma większej satysfakcji, niż kiedy temu komuś dzieje się krzywda. Bóg kocha człowieka do szaleństwa. Szatan wie, że jedynym sposobem, by skrzywdzić Boga, jest skrzywdzić człowieka. A nie da się człowieka skrzywdzić bardziej, niż odciągnąć go od Boga i poprowadzić do piekła. Dla wielu brzmi to jak bajka dla niegrzecznych dzieci. I o to diabłu chodzi. On podważa wiarygodność słowa i zabiera je z naszego serca. Chce zabrać z naszego serca nawet Słowo Wcielone – Jezusa Chrystusa. Czasami mam żal do Boga o to, że bardziej nie „zabezpieczył” naszej wiary przed jej utratą. Ale wystarczy jedno spojrzenie na krzyż, bym zrozumiał, że Bóg nie mógł dla mnie więcej zrobić”.

No właśnie. Życie stawia nas często wobec różnych problemów egzystencjalnych. Czasem trudno nam się zorientować: kto, z kim, dla kogo i dlaczego? Te pytania dotyczą bowiem zwykłej rzeczywistości, relacji w pracy, w rodzinie, w środowisku, w którym żyjemy.

Świat współczesny stworzył wiele cech, według których ocenia wartość człowieka. I nawet jeśli dotyczy to społeczeństw takiego jak np. Polska, gdzie znakomita większość we wszystkich badaniach deklaruje się jako ludzie wierzący, to i tak doświadczamy tego, że codzienność zdominowana została przez głęboko zakorzenioną mentalność ateistyczna,  lub jak kto woli określenie znanego filozofa: „tak zwaną Świecką Teologię Życia”, która nie tylko nie ma wiele wspólnego z Bogiem i religią, ale wręcz skutecznie potrafi zaprowadzić na manowce religijne i oddalić od Kościoła ludzi, którzy nie są ogólnie rzecz biorąc ludźmi modlitwy i głębokiego życia duchowego. 

I o tym właśnie dzisiaj nas poucza Słowo Boże. W księdze Mądrości czytamy o tych, którzy nie potrafią zrozumieć słów i postępowania człowieka sprawiedliwego, nie trawią ich, bo słowa i życie sprawiedliwego stają się dla nich swoistym wyrzutem sumienia.  Człowiek sprawiedliwy i bezkompromisowy w szacunku dla podstawowych wartości wydaje się niewygodny, dlatego  lepiej się go pozbyć, aby żyć spokojnie, bez wyrzutów sumienia. I tak jest do dzisiaj: nieraz można doświadczyć wielkiej przykrości za słowa prawdy, za przypomnienie o wierze, o kościele, o Bogu, o niezmiennych wartościach. Niektórzy słowa te uznają za atak na ich wolność i wtrącanie się w ich życie osobiste a rządzący w sprawy państwa. A przecież jesteśmy zobowiązani do wspólnego działania, do napominania się wzajemnie, w celu zabezpieczenia prawdziwego dobra. Ale aby chcieć i umieć walczyć o dobro, trzeba nie tylko odwagi i bezkompromisowości, trzeba także umieć rozpoznać Mądrość i wsłuchać się w to, co nam podpowiada, gdyż ona dokładnie określa, jakie powinno być nasze życie. Święty Jakub wyraźnie nam o tym przypomina w swoim liście, mówiąc „Mądrość zaś [zstępująca] z góry jest przede wszystkim czysta, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy.” (Jk 3, 17). W dalszej części listu wyjaśnia nam prostą zależność, „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.” (Jk 4,3).

Czyli mamy być użyteczni dla siebie, ale również dla innych. To jest ten wymiar życia pojmowanego po Bożemu. Życia, które gotowej jest walczyć o dobro i prawdę za wszelką cenę i służyć innym. A prawda jest taka, że nie koniecznie chodzi o zmianę naszego życia (chyba, żeby było to życie w grzechu) i porzucenie naszych codziennych obowiązków, lecz o przebudowę naszej mentalności, a także o nasze życie duchowe, równie ważne, czy nawet ważniejsze, bo ono jest jak fundament naszego codziennego życia. Budowanie codzienności chrześcijanina, bez solidnego oparcia jej na życiu modlitwy, to jak farsa i jak przypomniał zaledwie przed tygodniem Chrystus – budowanie na piasku...

Wychodzi na to, że jednak to życie uświęcone, poprzez modlitwę, Eucharystię, ducha służby i walkę o prawdę pozwala nam uchwycić jego prawdziwy cel i sens. Chrystus mówi dzisiaj do nas: „kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał."(Mk 9,35). To właśnie sedno naszego egzystencjalnego problemu i w tym miejscu otrzymujemy odpowiedź na istotne pytania, wobec których stawia nas życie a które przywołano na początku tego rozważania: kto, z kim, dla kogo i dlaczego? Spróbujmy na nie odpowiedzieć w świetle dzisiejszej Liturgii Słowa. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie o to jak dobrze żyć?  Kto – my; z kim – z Bogiem, dla kogo – dla Boga, w jaki sposób – przez modlitwę, dlaczego – by nie tylko dobrze przeżyć nasze życie, ale i kiedyś móc cieszyć się życiem wiecznym.

Prośmy Chrystusa, aby na przekór współczesnej mentalności świata, która próbuje nam wmówić, że wszystkie wartości są względne nauczył nas odkrywać wartość życia opartego na trwałych wartościach i zasłuchanego w Bożą mądrość, płynącą z modlitwy  i posłuszeństwa Słowu Bożemu. A wtedy możemy być pewni, że się nie zgubimy po drodze…

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa