We wszystkim, co czynisz, pomyśl o końcu...

„We wszystkim, co czynisz pomyśl o końcu” – zwykł mawiać Orygenes, znany chrześcijański pisarz epoki patrystycznej. W końcówce roku liturgicznego również Ewangelia zachęca nas do wsłuchania się w Słowo Boże traktujące o końcu świata. Chrystus zachęca nas, abyśmy byli w gotowości. Oznacza to, że mamy się liczyć z tym, że świat, który znamy, przeminie dla nas bezpowrotnie i może się to stać w najbardziej nieoczekiwanym momencie.  Te słowa nabierają szczególnego znaczenia wobec tragedii, która zaledwie kilkadziesiąt godzin temu dotknęła wielu mieszkańców Paryża. Doprawdy, nie znamy dnia ani godziny…

Ewangelia jednak nie chce potęgować niepokoju w naszych sercach, który i tak wystarczająco potęgują różne sprawy naszej codzienności. Chrystus chce raczej wlać w nasze serca nadzieję. Ów koniec – jak mówi będzie bowiem zarazem początkiem. Rzeczywistość, która nastąpi, choć przyniesie coś nowego, przerastającego nasze oczekiwania i zaskakującego, to jednak będzie ona także pewnego rodzaju kontynuacją… Nadejście końca świata, jak mówi Chrystus będą zwiastowały też pewne znaki. Jezus mówi o niepokojach, o różnych zjawiskach, które na pierwszy rzut oka mogą się wydawać odwołaniem do zjawisk przyrody, ale mogą też oznaczać ciemność w wymiarze moralnym, czy upadek autorytetów, które świat określa nierzadko mianem „gwiazd”, o których także wspomina Chrystus.  Znakiem końca będzie też powtórne przyjście Chrystusa, tym razem już nie w skromnych warunkach betlejemskiej groty. Ale Jezus używając określenia „Syn Człowieczy” pragnie nas zapewnić, że On przychodzi nie tylko jako Sędzia, ale też jako ktoś, kto nas rozumie…

Chrystus wzywa nas do uważnego spoglądania na wydarzenia i wyciągania mądrych wniosków. Pan mówi o posłaniu swoich aniołów aż na krańce ziemi. Ale jak przypomniał papież Franciszek Pan Bóg nieustannie posyła takich „aniołów” – ludzi czyniących dobro i będących świadkami miłości Boga. Trzeba mieć tylko otwarte oczy, aby ich dostrzec.

Raz jeszcze podkreślmy – Słowo Boże mówiące o końcu świta nie jest nam dane po to, abyśmy musieli się bać. Chodzi raczej o to, abyśmy byli przygotowani. Co to oznacza? Mamy czynić najlepiej jak potrafimy to, co do nas należy. Modlić się, pracować, kochać, przebaczać, wierzyć Bogu bardziej niż gazetom czy mediom. W ten sposób każdy nasz dzień będzie stawał się kolejnym krokiem do przodu. W stronę dobra, które ma nieść a jednocześnie w stronę wieczności, która za to dobro i wierność jest ostateczną nagrodą.

Warto zwrócić uwagę na słowa Chrystusa: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”. Słowo wydaje się czymś bardzo ulotnym. Znika czasem równie szybko, jak zostaje wypowiedziane. Chyba, że niesie ze sobą jakąś szczególnie ważną prawdę lub gdy boleśnie rani… IIe słów zostało już zapomnianych pomimo tego, że próbowano je przelać na papier, wykuć w kamieniu, czy zapisać na twardym dysku komputera. Niezwykłe jest to, że właśnie słowa Jezusa trwają póki co przez pokolenia przekazywane przez jego uczniów. Ale ich trwałość jest najcenniejsza nie wtedy, gdy są drukowane w kolejnych przekładach Biblii, czy gdy je czytamy, lecz wtedy, gdy zakorzenią się w naszych sercach, po to by mieć wpływ na nasze codzienne życie. Na nasze relacje i wybory.

Nie są ważne daty i godziny spełnienia się Chrystusowych obietnic. Ważniejsze jest to, czy wierząc w Jego słowo nosimy w sobie mocne przekonanie, że to On jest Panem historii, choćby świat i wydarzenia próbowały na różne sposoby temu zaprzeczyć!?

Pomimo różnorodnych wstrząsów, wojen, ucisków, zamętu i niepokojów jedyne, co nam zostaje, to przylgnąć do słowa Bożego, pokochać je i znaleźć w nim schronienie – jak chce Psalmista. Bowiem tylko ci, którzy karmią się tym słowem na co dzień mogą nas zapewnić, że we współczesnym, pełnym niepewności świecie tylko Boże słowo może przynieść nam ukojenie, pokój i nadzieję. Szkoda uszu, nerwów i języka na to, co nie prowadzi nas do głębszego zjednoczenia z Chrystusem, bo ostatecznie tylko to nam pozostanie na wieczność. We wszystkim, co czynisz, pomyśl o końcu…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca