Medytacja - zaproszenie do kontemplacji

Jak wspominaliśmy ostatnio medytacja jest drogą, która powinna nas prowadzić do kontemplacji.

Święty Jan od Krzyża pisze, że kontemplacja jest stanem, w którym człowiek jest pochłonięty widzeniem Boga. Oczywiście mowa tutaj o jednym z wymiarów kontemplacji, jako modlitwy, która jest trwaniem w pełnym miłości zachwycie przed Bogiem, z uwagą całkowicie pochłoniętą Bożą obecnością i miłością. Stan kontemplacji, bowiem cechuje – jak już wspomniano – to, że przestaję mówić do Boga, czy nawet myśleć o Bogu na rzecz cieszenia się samym byciem przed Bogiem. Można nazwać ją inaczej adoracją Boga ukrytego w naszym wnętrzu. 

Dla łatwiejszego zrozumienia tajemnicy obecności Boga w nas warto posłużyć się analogią ludzką. W Piśmie Świętym (a szczególnym pionierem jest tutaj Księga Pieśni nad Pieśniami) relacja z Bogiem jest często porównywana do małżeństwa. Wiadomo, że zanim powstanie małżeństwo, zanim rozpocznę życie z jakimś człowiekiem, najpierw muszę go zobaczyć i poznać. Nikt rozsądny nie podejmuje decyzji o małżeństwie "w ciemno". Wiadomo, że aby związać się z kimś na całe życie, najpierw trzeba go zobaczyć, zachwycić się nim, poznać go. Podobnie jest naszą relacją z Bogiem. Zanim zacznę z Nim żyć, muszę w jakiś sposób zobaczyć Boga, poznać Go, zachwycić się Nim…

Widzenie Boga to jest właśnie kontemplacja. Nie jest ona zarezerwowana tylko dla osób konsekrowanych, czy mistyków. Każdy człowiek jest zdolny do kontemplacji, do widzenia obecności Bożej. To widzenie Boga może nam być dane w każdej chwili. Oczywiście nie wolno nam zapomnieć, że jest ono przede wszystkim darem, ale jak już wspomniano jak każda relacja domaga się zaangażowania z naszej strony. Nie jesteśmy w stanie wymusić na Panu Bogu, aby nam udzielił darów, jakich chcemy. Na szczęście Pan Bóg nie musi być przymuszony do obdarowania nas. Sam chce to uczynić i zazwyczaj jest tak, że obdarowuje nas ponad nasze oczekiwania. Lecz z naszej strony potrzebna jest też pewna wewnętrzna dyspozycja. Można ją określić, jako pewną gotowość lub dojrzałość do przyjęcia daru. I znów w tym względzie więcej robi Boża łaska niż my sami, co nie oznacza, że jesteśmy zwolnieni z duchowego wysiłku, który będzie nas prowadził do otwarcia i przyjęcia Bożej łaski. Mówiąc obrazowo: aby pan Bóg mógł nas wypełnić swoim darem musi znaleźć w naszym sercu miejsce, w którym ten dar zostanie złożony. Jeśli to serce jest zajęte i skupione na rzeczach, które je zaśmiecają; jeśli krąży wokół siebie, albo tronu, na którym rozsiadło się nasze własne „ja” i nie chce z niego zejść, to wówczas trudno mówić o naszej dyspozycyjności do przyjęcia daru Bożej miłości. Najpierw trzeba podjąć pewien wysiłek, żeby przezwyciężyć swój egoizm, aby móc powiedzieć, że moje serce jest zdolne do prawdziwej miłości.

Praktyką, która w tym względzie najlepiej nas przygotowuje do odpowiedzi na miłość Pana Boga jest modlitwa. Kiedy się jej przyglądamy, można dostrzec, że ona także się zmienia. Znany jest taki schemat ukłuty przez opata Wielkliej Kartuzji k. Grenoble - Guigo II (+ 1188) a następnie spopularyzowany przez św. Ignacego: lectio – meditatio – oratio – contemplatio. Święty Ignacy odnosi to do praktyki medytacji, której naucza, ale jest to także pewien wzór rozwoju naszej modlitwy wewnętrznej. Na początku zazwyczaj skupia się ona na mówieniu do Pana Boga, na modlitwie opartej o formułki, o prośby; następnym etapem według tego schematu byłaby medytacja a więc nastawienie bardziej na słuchanie Słowa Bożego i tego, co Pan Bóg chce mi powiedzieć niż na mówieniu do Niego. Kolejnym etapem jest modlitwa, która staje się odpowiedzią na to, co Pan Bóg mówi do naszego serca – można powiedzieć, że to modlitwa, która prowadzi do zjednoczenia naszej woli z wola Boga. „Już nie to, co ja chcę, ale to, co Ty niech mi się stanie”… (znamy dobrze przykład takiej modlitwy chociażby ze sceny Zwiastowania, czy z modlitwy Chrystusa w Ogrójcu). W końcu taka modlitwa musi doprowadzić człowieka modlącego do kontemplacji. Pełnego radości trwania przed Bogiem, gdzie już słowa przestają być ważne i gdzie wystarczy samo bycie podyktowane miłością. Oczywiście pewnym szczególnym stanem takiego doświadczenia będę doświadczenia mistyczne, ale nie są dane każdemu. Z doświadczenia kontemplacji, jako modlitwy skupionej i całkowicie pochłoniętej obecnością Boga będzie wyrastała także zdolność widzenia Boga w doświadczeniach składających się na naszą codzienność, prowadząc nas do przekonania, że wszystko w naszym życiu jest miejscem Boga, środowiskiem Jego obecności a w konsekwencji do modlitwy nieustannej. Ale wszystko zaczyna się tam, gdzie znajduję radość w samym trwaniu przed Bogiem. I praktyką, która wprowadza nas w to doświadczenie jest między innymi nasza medytacja, gdzie ograniczając naszą aktywność do powtarzania jednego słowa lub wersetu w rytmie oddechu bardziej nastawiamy się właśnie na bycie przed Bogiem niż na nasze działanie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji