Modlitwa, która karmi duszę
Jezus powiedział do ludu:
„Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.
Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. (J 6,35-40)
Każda Eucharystia i każda modlitwa jest sposobem, w jaki Bóg karmi naszą duszę, abyśmy nie ustali na drodze zbawienia.
Może nam się wydawać, że znajdujemy się w trudniejszej sytuacji, niż bezpośredni adresaci dzisiejszych słów Jezusa, który mówi: „Widzieliście Mnie a przecież nie wierzycie…” To nam przypomina, że wiara jest zawsze pewnego rodzaju kroczeniem w ciemności, kroczenie śladami Kogoś, kogo nie możemy zobaczyć ani dotknąć jak mogli to uczynić współcześni Jezusowi. Dla jednych to cud, dla innych absurd. Nie znaczy to jednak, że nie mamy nic, czego nie moglibyśmy się w tych ciemnościach wiary uchwycić. Mamy Słowo Boże, któremu możemy zaufać i które jest światłem rozświetlającym drogi naszego życia. Wiara jest fascynującym doświadczeniem pod jednym warunkiem, że zgodzimy się, że to nie my, ale Pan Bóg decyduje o tym, jaką drogą nas poprowadzi. We współczesnej kulturze Zachodu, która tak wielki nacisk kładzie na nasze „ja” trudno ludziom uwierzyć, że możemy znaleźć spełnienie pochodzące wyłącznie od Boga, co chce nam uświadomić Chrystus mówiąc: „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie…”
To właśnie dlatego tak wielu ludzi koncentruje się na sobie, broni idei samorealizacji czy samowystarczalności nie tylko jako drogi prowadzącej do szczęścia ale i jako niezbywalnego prawa przysługującego człowiekowi. To smutne, że źle rozumiana wolność, którą Pan Bóg wpisał w naturę człowieka sprawia, że tak wiele osób odchodzi od Boga. A często dzieje się tak dlatego, że wiele osób żyje w przekonaniu, że Biblia daje nam gwarancję, iż jeżeli poprosimy o coś Boga w imię Jezusa, to On po prostu spełni nasze życzenia. Spotykam wielu ludzi, którzy rozgoryczeni przychodzą, mówiąc: Przecież Chrystus obiecał, że „o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię” (J 14, 13) a kiedy Bóg nie realizuje ich „zamówień” na dobrego męża, czy żonę, zdrowie, pracę, mieszkanie itp. wpadają w duchową rozterkę lub obrażają się na Niego.
Tymczasem poproszenie o coś w imię Jezusa, to coś więcej niż powoływanie się przed Ojcem na „znajomość” z Jego Synem. Bóg nie wymaga od nas żadnych sekretnych technik modlitewnych czy zaklęć. Kiedy jednak Jezus mówi: „O cokolwiek prosić będziecie w imię moje…” ma na myśli wszystko, o co poprosimy w absolutnej jedności z wolą Ojca. Św. Jan Apostoł wyjaśnia to, gdy pisze: „Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą (1 J 5,14). A zatem pierwszym zadaniem jakie jest przed nami jest wsłuchiwanie się w to, co jest Jego wolą, aby potem nie doświadczać rozczarowań, których źródłem jest nasze nastawienie.
Tym zaś, co jednoczy nas najpełniej z wolą Boga jest modlitwa w imię Jezusa, bo nikt nie nauczy nas lepiej odczytywać, jednoczyć się i żyć wolą Bożą niż Ten, który jest tego wzorem. A ponieważ medytacja, jest praktyką, w której modlimy się w imię Jezusa nie mam też wątpliwości, że jest także drogą, która prowadzi nas do pełnego zjednoczenia z Bogiem naszej woli, naszego serca a w konsekwencji naszego życia. Wszak On sam obiecuje, że „tego, który do mnie przychodzi precz nie odrzucę…”
Komentarze
Prześlij komentarz