Modlitewny stan

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.

Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”. (Mt 11,25-27)

Mówiliśmy ostatnio, że naszą medytacją wpisujemy się w praktykę, która wyrosła na próbie odpowiedzi na zachętę do modlitwy nieustannej, którą próbowali rozwijać poszczególni Ojcowie Kościoła i Ojcowie Pustyni. Jednym z nich był św. Bazyli Wielki (329-378), nazywany ojcem monastycyzmu wschodniego. Nauczał on, iż biblijnego nakazu nieustannej modlitwy nie należy traktować w sensie jej długości czy liczby wypowiadanych wezwań. Nakaz ten jednak jest spełniany już wówczas, gdy pewne modlitwy odmawiane są systematycznie, o tych samych porach.

Regularna modlitwa – jak mówił św. Bazyli – wiedzie bowiem do powstania tego, co określał mianem „modlitewnego stanu”, dzięki któremu myśl nieustannie pozostaje przy Bogu. Gdy modlitwy odbywają się o określonych godzinach w ciągu dnia (jak np. Liturgia Godzin, medytacja) będą coraz bardziej rzutowały na nasze życie, nasze wybory czy sposób myślenia rozumiane jako „modlitwa niebezpośrednia” polegająca na świadomości nieustannego życia w obecności Boga. Nakaz nieustannej modlitwy stanowi więc zachętę do osiągnięcia pewnego „stanu modlitwy”, rozumianego jako stała postawa duchowa. Jest to taki sposób przeżywania obecności Pana, który pozwala kierować ku Niemu nasze myśli, słowa i czyny, także wychodzące poza czas bezpośredniej modlitwy, w tym także każdą rzetelną pracę czy odpoczynek.

W takim ujęciu modlitwa, praca, odpoczynek nie stanowią różnych, wykluczających się czynności. Sama praca staje się modlitwą, jeśli tylko wykonywana jest sumiennie, z uwagą i otwartością na Boga. Odpoczynek staje się modlitwą, bo jest też wyrazem troski o nasze ciało, które jest przecież świątynią Ducha Świętego. To nam uświadamia, że Stwórcę można wielbić każdym działaniem, jeżeli zachowamy stałą pamięć o Nim. To z kolei prowadzi do zanikania w naszym życiu podziału na sferę sacrum i profanum. Takie zresztą było powołanie Narodu Wybranego. Miał wielbić i adorować Boga wszystkim, co czynił i w ten sposób stawać się świadkiem wiary i miłości do jedynego Boga wśród innych narodów.

Przy czym – jak naucza św. Bazyli – owa ciągła pamięć o Bogu nie musi polegać na stałym myśleniu o Nim (chociaż tego nie wyklucza), ani też — jak u Ojców Pustyni czy w późniejszej duchowości wschodniej — na ciągłym recytowaniu krótkich wezwań, powtarzanych dla podtrzymywania tej pamięci. Stanowi natomiast nieustanne przeżywanie obecności Stwórcy, który wciąż na nas patrzy, jest przed nami, a także w nas.

Owszem wdrażanie się w tę nieustanną pamięć o Bogu wymaga pewnego ćwiczenia i temu właśnie ma służyć medytacja, jaką praktykujemy, recytowanie krótkich wezwań – kiedy tylko jest to możliwe – jak uczy Modlitwa Jezusowa czy praktyka aktów strzelistych. Pamięć tę można zachować w każdym działaniu: w modlitwie, w pracy, jak i w czasie innych zajęć. Ona właśnie cechuje człowieka wierzącego: w świecie naznaczonym zapomnieniem, żyje on pamięcią o swoim Stwórcy. Osiągnięty dzięki regularnej modlitwie stan bliskości z Bogiem możliwy jest do zachowania w każdych warunkach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji