Być bliźnim

„Pewien człowiek w drodze z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców”. Pan Jezus jak zwykle w przypowieściach nawiązuje do sytuacji dobrze znanej słuchaczom. Droga z Jerozolimy do Jerycha rzeczywiście miała złą sławę. Dochodziło na niej do wielu napadów. Przypadkiem przechodzili tą samą drogą lewita i kapłan. Jako słudzy świątyni byli a przynajmniej powinni być autorytetami w kwestiach moralnych. Kiedy Chrystus mówi, że obaj nie zareagowali na rannego człowieka, leżącego przy drodze, czujemy się zgorszeni ich postawą…

Być może jednak byli w drodze na służbę w świątyni. Dotknięcie umarłego a tak mógł wyglądać ów napadnięty) lub nawet krwi wiązało się z zaciągnięciem rytualnej nieczystości uniemożliwiającej im służbę w świątyni. W tamtych czasach nie było tak, że kapłan pełnił swoją służbę raz na tydzień, czy raz na miesiąc. Kolejność służby w świątyni była losowana. Taką okazję, aby wejść do miejsca świętego świętych kapłan mógł mieć raz na kilka lat lub nawet tylko raz w życiu. Czy wówczas strach przed zanieczyszczeniem rytualnym i utratą szansy służby w świątyni byłby usprawiedliwionym powodem minięcia rannego? 

Pan Jezus nie przypadkiem podał takie przykłady obojętności na człowieka w potrzebie. Uczony w Piśmie, który pytał Jezusa, wiedział doskonale, jak brzmi największe przykazanie, i wiedział także, na czym polega jego wypełnienie. „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20) Miłość do Boga i człowieka są ściśle ze sobą związane. A jednak doświadczenie podpowiada nam, że wiedzieć, to jeszcze nie wszystko. Między wiedzą o miłości a życiem miłością panuje często głęboki rozdźwięk.  Rozdźwięk, który powinien być dla nas wezwaniem do rachunku sumienia...

Dopiero Samarytanin na widok człowieka w potrzebie nie tylko wzruszył się głęboko jego tragicznym położeniem, ale podjął też konkretne i skuteczne działanie.

Na tym właśnie polega miłość, która jest miłosierna. Aby pomóc człowiekowi w potrzebie, konieczne jest najpierw serce, które potrafi dostrzec tę potrzebę a następnie potrafi zareagować, podejmując konkretne środki. W miłości serce i rozum muszą współdziałać. Wrażliwość, czułość i wzruszenie się czyjąś sytuacją – to bez wątpienia ważny aspekt miłości, ale bez działania pozostanie ona jedynie w sferze sentymentów. W sferze marzeń.

Każdy z nas miewa chwile, w których zdany jest na pomoc i życzliwość innych. Potrzebujemy miłosierdzia ludzkiego i Bożego, bez nich nie da się przeżyć życia. Chrystus uczy nas, że obojętność tzw. „dobrych ludzi” może boleć najbardziej.

„Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” Pan Jezus odwraca wyjściowe pytanie uczonego w Prawie, który zastanawiał się, kto jest jego bliźnim.

Chrystus pokazuje nam w ten sposób, że ważniejsze z perspektywy wiary i miłości jest to, czy to my w konkretnych sytuacjach potrafimy okazać się bliźnimi wobec tych, którzy potrzebują naszej pomocy. To jest miara, jaką mierzy Bóg!

Cokolwiek potrafimy uczynić, albo to, czego nie chcemy uczynić wobec jednego z tych, którzy potrzebują naszej pomocy pokazuje jaką postawę ostatecznie zajmujemy też wobec Boga i Jego miłości.

Gdyż – jak przestrzega Chrystus – przed Nim nie da się udawać, że kochamy Boga, którego nie widzimy, gdy nie chcemy odnosić się z miłością do tych, których On stawia na naszej drodze każdego dnia.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji