Wytropić w sobie faryzeusza

Nie jest łatwo wytropić w sobie „faryzeusza”! A co go cechuje? Pycha, pogarda dla innych a przynajmniej spoglądanie na nich z góry i skłonność do krytykanctwa, umiłowanie porównywania się z innymi…

Diagnozowanie w sobie pychy jest jednym z podstawowych elementów higieny duszy, więcej nawet, warunkiem zachowania jej w zdrowiu. Mówił już o tym Ewargiusz z Pontu, zwłaszcza, że pycha, jak żadna inna cecha, potrafi się dobrze  zamaskować. A najczęściej ukrywa się pod pozorami pokory, skromności, bezinteresowności…

„Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie…” To dobry wstęp do modlitwy! Nie sądzicie!? Tymczasem wielu mistrzów życia duchowego przestrzegało przed pokusą porównywania się z innymi. Św. Benedykt mawiał, że „porównywanie się z innymi może prowadzić jedynie do dwóch postaw: próżności lub zgorzknienia. Ta pierwsza tak dobiera „tło”, żeby wypaść lepiej od innych, ta druga, żeby pogrążyć się w smutku lub rozpaczy. A za jedną i drugą stoi ten sam autor – szatan”. Mądre słowa i warto wziąć je sobie do serca!

Dzisiaj jednym z obliczy pychy jest przekonanie, że każdy człowiek powinien słuchać siebie, żyć w zgodzie ze sobą, bo przecież „każdy ma swoją prawdę”, swoje sumienie… Nie ma już jednej, uniwersalnej prawdy. Wszystko zależy od kontekstu, sytuacji, motywacji…

Jak bardzo kontrastuje z tym to, co ukazuje modlitwa celnika z dzisiejszej Ewangelii: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”.  Osobiście dla mnie w jego słowach brzmi echo Modlitwy Jezusowej. Modlitwy człowieka, który całą swoją ufność pokłada w Bogu, wiedząc, że bez Niego i Jego łaski potrafi zaowocować jedynie grzechem. Aż ciśnie się by w tym miejscu przywołać słowa świętej Tereski od Dzieciątka Jezus: „Pod wieczór życia stanę przed Tobą z pustymi rękoma, bo nie proszę Cię, Panie, byś liczył moje uczynki. Wszelka nasza sprawiedliwość jest skażona w Twoich oczach. Pragnę więc przyodziać się Twoją Sprawiedliwością i jako dar Twojej Miłości otrzymać wieczne posiadanie Ciebie samego”.

Pokora, która idzie w parze z zawierzeniem Bogu do końca…

Ostatecznie codziennie jesteśmy zaproszeni by stanąć przed Bogiem i zgodzić się na opróżnienie naszych rąk i serc jedynie po to, aby uczynić w nich przestrzeń, którą Bóg będzie mógł wypełnić swoimi darami. Celem naszego chrześcijańskiego powołania jest Bóg, który daje nam siebie, i swoją miłość, gdy my robimy dla Niego miejsce w sobie. Tylko wtedy możemy stawać się skutecznymi narzędziami budowanie Jego Królestwa. Warto umieć rozróżniać własne ambicje od ambicji Boga…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji