Boże światło
Są rzeczy, które dzieją się niezależnie od nas. Słońce codziennie wschodzi, choćbyśmy wtedy spali czy jechali do pracy. Jednak, aby zobaczyć wschód słońca, trzeba zazwyczaj pewnego wysiłku. Trzeba pomyśleć, dokąd iść w góry, czy na brzeg morza, trzeba zdecydować się na zerwanie się niemalże w środku nocy. Gdy jednak podejmiemy ten wysiłek i nie spóźnimy się, to oczy raduje wspaniały widok: stajemy się świadkami niezwykłego i powolnego zwycięstwa, jakie odnosi światło nad mrokiem. Nadzieja, że po ciemnościach nocy nastaje dzień, zostaje wynagrodzona.
Sceptyk powie: „Po co to wszystko! Wiadomo przecież: słońce wstaje, jak zawsze. Co tu podziwiać?” I ma po części rację. Jeśli jednak ktoś ujrzy piękno i majestat wschodzącego słońca, choć sam tego świtu nie sprawił, to nie sposób się nim nie zachwycić.
Podobnie jest w życiu duchowym. Boga spotkać możemy zawsze, bo zgodnie z zapewnieniem biblii, że On jest „Słońcem, które nie zna zachodu” Obecność Boża towarzyszy nam nieustannie, zarówno kiedy jesteśmy tego świadomi i kiedy nie. Aby móc jednak wejść w głębsze doświadczenie tajemnicy Boga potrzeba jednak większego wysiłku wyjścia na górę (o czym w swojej duchowości przypominają zwłaszcza przedstawiciele duchowości karmelitańskiej), lub „wypłynąć na głębię” jak mówił św. Jan Paweł II. Taki wysiłek może zaowocować doświadczeniem rozbłysku Bożego piękna, wewnętrznym przemienieniem, o którym nie sposób zapomnieć.
Podobnie jak Apostołów tak i nas prowadzi Chrystus, „ten Syn, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty”, pragnący pokazać nam Ojca.
Niektóre z osób, które doświadczyły takiego „oświecenia” porównuje to z doświadczeniem podobnym do tego, jakby szli przez ciemny, gęsty las życia i nagle, ni stąd, ni zowąd, dostrzegli prześwitujący promień słonecznego światła.
Ten promień to owoc zmartwychwstania Chrystusa a jednocześnie zapowiedź tego, co stanie się naszym udziałem, gdy Chrystusowe światło ostatecznie zwycięży mroki naszego grzechu, a którego doświadczamy, spotykając Pana na modlitwie, w sakramentach, w praktyce postu, czy gestach miłosierdzia ofiarowanych innym.
Na drodze życia duchowego niezmiernie ważnym jest to, abyśmy potrafili przechowywać w naszej pamięci święte chwile, kiedy doświadczyliśmy oświecenie tym Bożym światłem. To nasze osobiste doświadczenie góry Tabor może wydarzyć się tylko raz, ale mieć niepomierne konsekwencje w naszym życiu. Wżyciu wiary błogosławiona jest pamięć pomagająca wrócić do skarbów Bożej łaski, które są w nas i czekają na rozświetlenie. Pamięć pozwala, byśmy, wychodząc, powracali; abyśmy upadając, powstawali; abyśmy niedomagając, czuli się mocni...
Św. Augustyn poucza: „Nie wychodź na świat, wróć do siebie samego: we wnętrzu człowieka mieszka prawda”. Rzeczy są prawdziwe nie dzięki światłu słońca, ale przez Światłość, która oświeca każdego człowieka. Nasze „rozumowanie ich nie stwarza, tylko odkrywa. Trzeba nam zatem otwierać się nieustannie na to światło, które nosimy w sobie a które Chrystus zapalił w nas w chwili chrztu, pamiętając, że nad tym światłem żadne, nawet największe ciemności nie mają mocy. Im częściej będziemy wracali do świadomości tego obecnego w nas światła Chrystusa, im bardziej będziemy odkrywali je w sobie, tym bardziej będziemy doświadczali, jak to światło odnawia nas, przemienia i umacnia”.
Komentarze
Prześlij komentarz