Czy znam Boga?
„Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione.” (1 Sm 3,7)
Czy są chrześcijanie, którzy nie znają Boga? Czy są katolicy, którzy nie znają Boga?
Nie wiem czy są, ale zakładam, że mogą tacy być. Rzeczywiście mogą być ludzie, którzy deklarują się jako chrześcijanie i katolicy, którzy Boga nie znają. Nie chodzi o to, aby bawić się w sędziego i oceniać wiarę innych, ale do takiego wniosku może nas prowadzić liturgia II niedzieli, choć wydaje się to sytuacją co najmniej dziwną.
Można posunąć się nawet dalej w tym rozmyślaniu: Można być księdzem, zakonnikiem a nawet biskupem i nie znać Boga… Oczywiście mam na myśli znajomość, która jest czymś więcej niż wiedzą na temat Pana Boga w teorii. Można skończyć teologię, otrzymywać bardzo dobre oceny na egzaminach i nie znać Boga. Można mówić różne wyuczone teorie o Panu Bogu i nie znać Boga. „Można pisać grube książki o Bogu i nie znać Boga”. To ostatnie zdanie akurat zaczerpnięte jest z refleksji papieża Benedykta XVI, który z bólem serca wypowiadał się o błądzących teologach niemieckich, którzy przysparzali mu wiele troski. Można zatem sądzić, że ten, który znał to środowisko od podszewki wiedział o czym mówi. Boje się wręcz wypowiedzieć zdanie, że można stawać codziennie przy ołtarzu, przyjmować Go do swego serca a jednak nadal Go nie znać…
Czy potrzebujemy dowodu, uzasadnienia tej tezy, pewnie dość kontrowersyjnej? Ci, którzy spoglądają na świat otwartymi oczami pewnie nie potrzebują. Ci zaś, którzy mając oczy nie widzą i mając uszy nie słyszą i tak nie przyjmą żadnych argumentów. Bardzo zabolała mnie ostatnio wypowiedź jednego z polskich biskupów, który mówi wprost: „Jestem antyklerykałem…” Bo co jak co, ale jeśli znamy Boga i wiemy a raczej doświadczyliśmy Go i odkrywamy prawdę o Nim bardziej poprzez relację niż poprzez teorię doskonale wiemy, że On nie jest nigdy anty…, nie jest nigdy przeciw człowiekowi. Pisze te słowa u progu tego szczególnego czasu, który jest czasem spotkań w ramach dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego. To szczególny czas, w którym odkrywam ludzi, którzy swoim życiem świadczą o tym, że poznali Boga i pokazują to przez swoją otwartość. Co więcej, doświadczenie pokazuje, że spotykamy ich tam, gdzie się tego nie zawsze wedle naszych ludzkich osądów spodziewaliśmy.
Ale wracając do tematu i do dowodu na postawioną przeze mnie tezę o możliwości nieznajomości Boga przez zdeklarowanych „wierzących”. Ten dowód znajduje się w pierwszym czytaniu przewidzianym na II niedziele zwykłą obecnego roku. Samuel od dziecka był ofiarowany Bogu. Od małego wychowywał go kapłan Heli. Zapewne się uczył o Bogu. Na pewno temu Bogu służył. Czytanie mówi, że Samuel nawet spał w przybytku (a więc przebywał w obecności Boga). To trochę tak, jakby spał tu w kościele, między ołtarzem a tabernakulum.
Był Samuel tak blisko Boga a nie znał Go! Biblia mówi: „Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana.” (1Sm 3,7a)
Druga część tego zdania na szczęście wyjaśnia nam dlaczego Go nie znał. Warto usłyszeć to wyjaśnienie! „Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione.” (1Sm 3,7)
Klucz do poznania Boga prowadzi przez objawienie.
Pytam zatem: Czy wiedza o Bogu jest potrzebna? Tak i to bardzo, ale kluczowe jest objawienie.
Czy potrzebne są religijne praktyki? Tak, są potrzebne, ale nie wystarczą, gdy nie ma objawienia.
Czy potrzebne jest chrześcijańskie wychowanie, chrześcijańskie świadectwo? Bardzo potrzebne, ale gdy do tego nie dojdzie objawienie, to człowiek dalej NIC nie będzie wiedział o Bogu.
Bez objawienia nigdy nie pozna się Boga.
Co to jest objawienie? Jest to działanie Pana Boga, w którym Bóg daje człowiekowi łaskę poznania i zrozumienia kim jest Bóg, kim jest człowiek, czym jest zbawienie? To poznanie, które bardziej przychodzi przez serce, serce zaangażowane w relację z Bogiem i otwarte na Niego niż przez rozum! Jest to nadprzyrodzona pomoc Boga, by ożyło to, co jest „wkładane” do głowy na kazaniach, na katechezie, poprzez czytanie Biblii czy religijnych książek.
Objawienie to nie jest zbiór informacji podawanych do wierzenia. Objawienie to działanie mocy Boga i z drugiej strony ludzkie otwarcie się na to działanie. Bóg ze swej strony robi wszystko, aby dać się poznać człowiekowi. Nikomu bardziej na tym poznaniu nie zależy niż właśnie Bogu, ale bez otwartości ze strony człowieka Bóg niewiele zdziała. Takie są konsekwencje ludzkiej wolności. Oczywiście otwartość na Boże objawienie także jest łaską, ale i tej łaski mogę nie przyjąć. Najlepszym tego dowodem, że ludzka wolność jest najskuteczniejszym sposobem zamknięcia się na Boże objawienie jest ilość niewierzących, ale też wierzących a nie znających Boga pomimo tylu tysięcy lat trwania Bożego objawienia!
Kiedy jednak człowiek otworzy się na Boże objawienie wówczas potrafi zmienić się, w jednym momencie. Można to porównać z przewrotem, z rewolucją. O tym chociażby świadczy świadectwo dane przez dzisiejszą Ewangelię: „Jan stał z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: Oto Baranek Boży. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.” (J 1,35-37) Nie poszli na chwilę, nie poszli na dzień, poszli na całe życie.
Co ich pociągnęło? Objawienie! Dotknęła ich łaska Boga. O tworzyli się na nią i zrozumieli! To nie było zrozumienie na poziomie jedynie umysłu. Zarówno umysł jak i serce mówiły im z całą mocą, że znaleźli Mesjasza, odnaleźli zbawienie.
Pozostaje zatem zadać sobie pytanie: Czy znam Boga? Czy nie brakuje w moim życiu a zwłaszcza w moim sercu otwartości na Niego? Czy nie zaszufladkowałem Boga poprzez wyuczone na Jego temat teorie, które zamiast stać się pomocą, stają się tak naprawdę jakimś stereotypem na temat Boga a jednocześnie skuteczną przeszkodą w poddaniu się Jego działaniu w moim życiu?
Czy mogę powiedzieć, że poznałem Boga? Co o tym mówi moje życie?
Komentarze
Prześlij komentarz