Medytacja - nawiązywanie serdecznego kontaktu z Bogiem

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. (Mt 5,17-19)

Mając świadomość, że Prawo żydowskie zawierało 613 przepisów, nie licząc Dekalogu i innych generalnych nakazów jak chociażby nakaz miłości bliźniego trudno byłoby sobie wyobrazić jak Jezus wypełnia je wszystkie szczegółowo, dodając do tego jeszcze zalecenia proroków (mając świadomość, że wiele z tych szczegółowych przepisów ku wściekłości faryzeuszy ostentacyjnie przekraczał właśnie w imię dobrze pojętej miłości). Musi być zatem jakiś inny sposób wypełniania Prawa i wezwań kierowanych w nauczaniu Proroków o jakim mówi Chrystus. I oczywiście, że jest! Całe Bowiem Prawo (zwłaszcza, jeśli jest Bożym prawem) i przesłanie proroków łączą się w jednym – realizacji woli Bożej. I Chrystus wielokrotnie przyrównywał wypełnianie woli Ojca do pokarmu, który się karmi.

Można by zapytać, co to ma wspólnego z medytacją? Otóż wszystko!

Nie chcę powtarzać tego, o czym wspominaliśmy już niejednokrotnie, że jednym z zadań stojących przed każdym chrześcijaninem, pragnącym naśladować Jezusa jest wpisywanie się (a w szerszym rozumieniu całego swojego życia) w naśladowanie Chrystusa w wypełnianiu woli Bożej. Doświadczenie wiary uświadamia nam, że są różne „kanały” przez które Pan Bóg komunikuje człowiekowi swoją wolę. Jednak bez wątpienie pierwszym, najważniejszym i stałym punktem odniesienia dla rozeznawania woli Bożej jest słowo Boże, jakie znajdujemy w Biblii. A medytacja, to nic innego jak właśnie sztuka wsłuchiwania się w słowo Boże. Bez względu na to czy weźmiemy na tapetę medytację monologiczną czy też odprawianą w formie lectio divina lub w jej szerszych formach medytację suplicjańską czy karmelitańską wszędzie istota tej formy modlitwy jest taka sama: wsłuchać się w słowo Boże po to, aby ostatecznie mogło się ono zakorzenić w sercu, jako fundament naszego sposobu myślenia i postępowania.

Aby jednak mogła zaistnieć medytacja musimy przede wszystkim być. Musimy chcieć stanąć w obecności Boga, pozwalając, aby wszystko inne zeszło na ten czas na dalszy plan. Jest to postawa, która wymaga od nas zaangażowania, skupienia określanej inaczej mianem uważności, jeśli w ogóle mamy doświadczyć owoców medytacji. Wbrew pozorom postawa uważności również otwiera nas na odkrywanie woli Bożej, która poza słowem jakie znajdujemy w Piśmie Świętym objawia się w m. in. wydarzeniach dnia codziennego, w naszych przeżyciach, w natchnieniach pochodzących z naszego wnętrza czy sumienia. Aby jednak umieć wychwycić te sygnały, poprzez które przychodzi do nas rozeznanie tego, co jest wolą Bożą trzeba nam właśnie uważności i wrażliwości, które wypracowuje się właśnie w praktyce medytacji.  Fenomen modlitwy medytacyjnej polega na tym, że czyni nas ona bardziej wrażliwymi i uważnymi na ten rodzaj mowy Boga, który łatwo nam umyka, gdy mamy rozproszony umysł i zamiast skupić się na chwili obecnej, na tym co jest tu i teraz (bo tylko tu i teraz przeżywamy realnie nasze życie) miotamy się między przeszłością, której już nie ma i nie wróci a przyszłością, o której nie wiemy czy w ogóle będzie.

Ojciec Raniero Cantalamessa pisze, że odkrywanie woli Bożej nie jest niczym innym jak umiejętnością albo darem nawiązania serdecznego kontaktu z Jezusem obecnym w naszym życiu. Medytacja daje nam tę szczególną możliwość, że intuicyjnie pozwala nam się skupiać się na rzeczywistości Bożej (którą może być świadomość Bożej obecności; jakiś przymiot Boga, tajemnica z życia Jezusa, czy –  jak w przypadku medytacji monologicznej czy w Modlitwie Jezusowej – na jednym konkretnym wersecie), które pozwalają nam nawiązać relację z Bogiem i radować się prostotą tej relacji. „W medytacji – jak zaznacza o. Cantalamessa – poszukujemy prawdy i radujemy się, że odnaleźliśmy ją w słowie Bożym, które zakorzenione w naszym sercu sprawia, że prawda ta zaczyna w coraz większym stopniu przenikać nasze życie. W ten sposób niepostrzeżenie jednoczymy się z wolą Bożą.  A co nie mniej istotne, gdy źródłem odkrywania woli Bożej staje się spotkanie, które cechuje wolność, miłość i radość bycia w obecności Boga, wola ta wydaje się mniej opresyjna, gdyż dzięki medytacji przychodzi do nas przez pośrednictwo serca niż w wypadku gdy odkrywamy te wolę Bożą jako coś narzuconego z zewnątrz (np. w postaci przykazań) przy braku osobistej zażyłości z Bogiem.

Ostatnio przeczytałem proste zdanie oddające myślę istotę medytacji: „ Nie trzeba nawet nic mówić, wystarczy trwać w milczeniu, w obecności Boga, będąc pewnym, że On jest tu jest ze swoją miłującą obecnością – to pod każdym względem dobrze robi!”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji