Owoce ciszy
Jezus powiedział do swoich uczniów: Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach”. (Mt 7,17-20)
Mówiliśmy ostatnio o potrzebie ciszy dla człowieka a zwłaszcza dla człowieka modlitwy. O potrzebie, ale i o owocach ciszy. Często słyszymy, że dzisiaj niemożliwe jest życie w ciszy, że przecież nie sposób uciec od tego świata pełnego zgiełku. Ale mimo to niezwykle ważne jest, aby szukać takich momentów wyciszenia, aby we własnym domu znaleźć tę „izdebkę” o której Jezus mówi w Kazaniu na Górze, gdzie możemy stanąć przed Bogiem w ciszy serca. Jak zwykł mawiać Carlo Carretto, mały brat od Jezusa: „Pustynię możesz mieć także ty. I to nawet już dzisiaj. Od zaraz! Nie musisz nigdzie wyjeżdżać. Pustynia bardziej doświadczenie niż miejsce: skupienia, ciszy, kontemplacji, wejścia w inny, duchowy świat. To przede wszystkim przestrzeń w twoim sercu, gdzie zadbasz o milczenie, czystość, gdzie zapatrzysz się w obraz mieszkającego w twoim sercu Boga. I gdzie znajdziesz radość z przebywania w obecności Boga, który mieszka w twoim wnętrzu. (…) Bo pustynia nie oznacza nieobecności ludzi, oznacza obecność Boga. [Listy z pustyni]
To właśnie dlatego w szukaniu ciszy nie bez znaczenie jest czas i miejsce, które wybieramy, ale daleko ważniejsza jest postawa serca. Jak mówił brat Morris: „zharmonizowanie wewnętrznego zgiełku, gdzie wirują namiętności, pragnienia, nieuporządkowane relacje, zranienia czy grzechy. Człowiek, który we własnym wnętrzu pielęgnuje harmonię i ciszę, będzie potrafił wejść w dialog z Bogiem nawet wtedy, kiedy obok niego będzie olbrzymi zewnętrzny hałas”.
Takimi miejscami, które powinny być dla nas szczególnymi pustelniami spotkania z Bogiem, miejscami wyciszenia i harmonii, bez wątpienia są kościoły. Dzięki Bogu w coraz większej liczbie świątyń można dziś znaleźć wystawionego w Najświętszym Sakramencie Jezusa, ale nawet gdy nie ma „wystawienia” nie przeszkadza to w adoracji, gdyż doświadczyć i odnaleźć obecność Boga w świątyni możemy bez względu na to, czy adoracja trwa czy nie. To znowu bardziej kwestia naszego serca: „Szukam o Panie twojego oblicza” – powie psalmista. Warto pytać siebie, czy jest to także domeną naszego życia. I znowu nasz kochany brat Morris przychodzi nam z pomocą mówiąc: „Jeżeli nie nauczymy się odnajdywać obecności Boga w naszym wnętrzu, w naszym sercu, nie będziemy potrafili odnajdywać go także na zewnątrz (paradoksalnie również w kościołach).
Im trudniej znaleźć nam doświadczenie ciszy, harmonii i modlitewnego milczenia w naszym sercu tym bardziej będzie się to przekładało się na resztę naszego życia. Nie wolno mam nigdy zapomnieć, że wektor naszego życia, jego jakości i sposobu jego przeżywania zaczyna się od naszego serca i płynie na zewnątrz a nie odwrotnie. Jeżeli zatem nie zaczniemy porządkowania naszego życia od serca, próby czynienia tego od zewnątrz spełzną na niczym!
Dlatego też kard. Sarah w swojej nowej książce „Moc milczenia” nieustannie powtarza, że „tym, czego Kościół a wraz z nim każdy chrześcijanina, który stanowi część tegoż Kościoła potrzebuje dziś najbardziej, nie jest reforma administracyjna, kolejny program duszpasterski, czy też zmiana strukturalna”. Kościół dzisiaj potrzebuje na nowo odkryć sens Boga, Jego absolutny prymat w świecie.
Prymat Boga w świecie wymaga jednak tego, abyśmy odkryli Jego prymat w życiu osobistym a zatem na nowo doświadczyli prawdy o tym, że człowiek jest stworzony, aby wielbić Boga i słuchać Go. A do tego potrzebna jest cisza, przede wszystkim cisza świętego milczenia.
Wspomniałem już kiedyś, że skupienie w ciszy na jednym, które jest owocem medytacji pozwala to doświadczenie przenieść także na inne modlitwy, przez większe skupienie pogłębiając również ich jakość. To dotyczy modlitwy brewiarzowej, lectio divina a zwłaszcza Eucharystii, która jest szczytem wszystkich modlitw.
Dla chrześcijanina istnieją głębsze motywy ciszy niż te wymienione powyżej. Pisze o nich Thomas Merton: „Chrześcijanin musi uświadomić sobie, iż jest wezwany przez Boga do przeżywania ciszy, medytacji a wiec "wsłuchiwania się". Być może jesteśmy zbyt rozgadani, zbyt aktywni w naszym rozumieniu życia chrześcijańskiego. Nasza służba Bogu i Kościołowi nie zawiera się ani jedynie ani głównie w mówieniu i działaniu. Zaczyna się od przebywania w ciszy - na słuchaniu i oczekiwaniu”.
I dalej pisze Merton: „Bardzo ważne dla naszego wieku przemocy i niepokoju staje się ponowne odkrywanie medytacji - cichej wewnętrznej jednoczącej modlitwy oraz chrześcijańskiej ciszy, która zawsze jest twórcza”.
Cisza ma wiele wymiarów. Może być regresem i ucieczką lub obecnością, świadomością, zjednoczeniem i samoodkryciem. Cisza negatywna zamazuje i wprowadza zamieszanie w nasz organizm (wpadamy wówczas w "sny na jawie") lub tłumi nasz niepokój. Pozytywna cisza zakłada dyscyplinę wyboru i to, co Merton nazywa "odwagą bycia".
Przy czym, jak pisze Merton na dłuższą metę dyscyplina twórczej ciszy wymaga wiary a nawet miłości. A to dlatego, że gdy stajemy twarzą w twarz z samym sobą w samotności, w ciszy, na gruncie naszego istnienia, konfrontujemy się z wieloma pytaniami dotyczącymi wartości naszej egzystencji, prawdziwości zaangażowania oraz autentyczności naszego życia codziennego a tę konfrontację bardzo trudno przeżyć twórczo bez doświadczenia wiary. Również wiary w to, że jesteśmy bezwarunkowo kochani przez Boga.
Komentarze
Prześlij komentarz