„Słuchaj, synu, nauk mistrza"

Synu, jeśli przyjmiesz moje nauki i zachowasz u siebie wskazania; ku mądrości nachylisz swe ucho, ku roztropności swe serce; jeśli wezwiesz rozsądek, przywołasz donośnie rozwagę, jeśli szukać jej poczniesz jak srebra i pożądać jej będziesz jak skarbów, to bojaźń Pana zrozumiesz, osiągniesz znajomość Boga. Bo Pan udziela mądrości, z ust Jego wychodzą wiedza i roztropność; dla prawych On chowa swą pomoc, On jest tarczą dla żyjących uczciwie. On strzeże ścieżek prawości, ochrania drogi pobożnych. (Prz 2,1-9)

Medytacja w dzień św. Benedykta przywodzi na myśl pragnienie wdzięczności. Także za naszą wspólnotę medytacyjną. Bo gdyby nie było Lubinia, benedyktynów takich jak ojciec Jan, ojciec Max, czy ojciec Karol, nie byłoby też naszej wspólnoty. A benedyktynów nie byłoby, gdyby nie było św. Benedykta. Stąd dzisiejsze święto to okazja do wdzięczności, której sądzę ciągle za mało jest w naszym życiu, wobec wielości darów jakie otrzymujemy z ręki Boga.

Jednym z niekwestionowanych darów, jaki otrzymujemy od Boga jest dar modlitwy – więź przez którą możemy utrzymywać nasz osobisty kontakt z Bogiem. Pragnienie modlitwy nieustannej, podobnie jak i zachęta do niej płynące z usta samego Jezusa a potem św. Pawła jest chęcią ukazania nam czym jest i jak ważna jest ta nieustanna więź w naszym życiu z Tym, który jest jego Źródłem. Dzisiaj Księga Przysłów składa niezwykłą obietnicę, że jeśli będziemy szukać tej głębokiej relacji z Bogiem, osiągniemy znajomość Boga – mądrość jakiej nie da nam świat ani żadna nauka, choćby najbardziej rozwinięta. Mądrość, którą zdobywa się sercem a nie rozumem. I Modlitwa Serca będąca drogą skłaniającą nasze serca ku Bogu jest właśnie doświadczeniem otwierającym nas na tę mądrość płynącą z góry. Co więcej Księga Przysłów mówi, że Bóg „ochrania drogi pobożnych”. To oczywiście nie działa na zasadzie układu „coś za coś”. Ja będę starał się być osobą pobożną, więc w zamian należy mi się to, że Pan Bóg będzie strzegł dróg mojego życia. Tym bardziej, że jak mówi Pan Bóg: „drogi moje nie są drogami waszymi”… [Iż 55,8] Ta ochrona, jaką daje nam Jego łaska jest owocem tego, że chronię się w cieniu Jego skrzydeł – jak mówi Psalmista, bo ufam, że tylko w Bogu mogę znaleźć ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Ufam, że drogi, którymi On mnie prowadzi przez życie są najlepszymi drogami wiodącymi do celu jakim jest zbawienie. To jednak zakłada, że musimy zgodzić się bez zastrzeżeń na to, którędy będzie nas prowadziła Boża mądrość, nawet jeśli nie do końca rozumiemy te Boże drogi i plany i nie do końca pokrywają się one z naszymi planami.

Tego uczy nas poniekąd medytacja: przyjąć Bożą naukę płynącą wprost ze słowa, w które wsłuchujemy się w ciszy naszego serca; zachować wskazania, które płyną z zasłuchania w to słowo; nachylić swe ucho i serce ku mądrości, której jest ono źródłem [por. Prz 2,1]. To modlitwa, która uczy nas rezygnacji z naszego ludzkiego sposobu planowania, przemyśleń, kontrolowania, na rzecz ufności i zgody, by to rzeczywiście Jezus był naszą Drogą. Nie jest to łatwe, ale na szczęście z Bożą pomocą możliwe.

Nie sposób nie przywołać dzisiaj słów samego św. Benedykta i już czytając wstęp jego Reguły znajdujemy w niej echo słów dzisiejszych czytań z Księgi Przysłów: „Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń [ku nim] ucho swego serca. Napomnienia łaskawego ojca przyjmuj chętnie i wypełniaj skutecznie, abyś przez trud posłuszeństwa powrócił do Tego, od którego odszedłeś przez gnuśność nieposłuszeństwa. Do ciebie więc kieruję teraz moje słowa, kimkolwiek jesteś ty, co wyrzekasz się własnych chęci, a chcąc służyć pod rozkazami Chrystusa Pana, prawdziwego Króla, przywdziewasz potężną i świętą zbroję posłuszeństwa” [z prologu Reguły św. Banedykta].

Już same te słowa mogłyby posłużyć za wprowadzenie do medytacji.

Dla nas – medytujących – mistrzem jest Słowo. To samo Słowo, które Bóg wyrzekł przed wiekami dając początek stworzeniu; to samo Słowo, które stając się ciałem przyniosło nam zbawienie i pozwoliło na nowo nawiązać z Bogiem dziecięcą więź; to samo Słowo, które wybrzmiewa w naszych sercach, gdy z każdym oddechem przywołujemy najświętsze Imię – Jezus. Słowo, które objawia pełnię swojej mocy w ciszy naszego serca, gdy przywołujemy Je tam z miłością i z gotowością całkowitego powierzenia się Jego prowadzeniu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa