Medytacja i "teologia straty"

Hiob tak odpowiedział swoim przyjaciołom: „Ja wiem, że to prawda. Czy człowiek jest prawy przed Bogiem? Umysł to mądry, a siła potężna. Nie widzę Go, chociaż przechodzi: mija, a dostrzec nie mogę. Kto Mu zabroni, choć zniszczy? Kto zdoła powiedzieć: «Co robisz?» Jakże ja zdołam z Nim mówić? Dobiorę wyrazów właściwych? Choć słuszność mam, nie odpowiadam i tylko błagam o litość. Proszę Go, by się odezwał, a nie mam pewności, że słucha”. (Hi 9,1-12.14-16)

Ten tekst z Księgi Hioba przypomniał mi piękne świadectwo, które usłyszałem podczas jednej ze spowiedzi z ust osoby medytującej, która odnosząc doświadczenie medytacji do swojej aktualnej  życiowej sytuacji – pewnej ciemności, która stała się jej udziałem powiedziała, że dzięki medytacji udaje się jej przetrwać obecny kryzys, bo jest on tak podobny do doświadczenie medytacji, gdzie idąc w ciemności mocno trzyma się jednego światła, które przychodzi wraz ze powtarzanym w rytmie oddechu wezwaniem i nie pozwala się w tej ciemności zgubić.

Hiob, którego słowa, z dzisiejszego czytania mszalnego pozwoliłem sobie przywołać jest dla mnie wielkim teologiem uczącym „teologii straty” bez popadania w zwątpienie a zwłaszcza bez utraty zaufania do Boga pomimo trudnych okoliczności życia.

Stwierdzenie Hioba mówiące o Bogu: „Umysł to mądry a siła potężna” można wprost odnieść do doświadczenia modlitwy monologicznej, gdzie świadomie rezygnując z pewnej aktywności intelektualnej pragniemy oprzeć się jedynie na mądrości płynącej ze Słowa. I każdy, kto zaufa tej Bożej mądrości zawartej w powtarzanym w rytmie oddechu Imieniu Jezus ma szansę doświadczyć prawdy, że to właśnie ono jest źródłem naszej mądrości i potężną siłą mająca moc przemieniać i uzdrawiać nasze serca i nasze życie.  Basil Pennington – cysters, przyjaciel i biograf Thomasa Mertona pisał w swojej książce Modlitwa prowadząca do środka, że „Radykalność wezwania towarzyszącego modlitwie monologicznej polega na tym, że przynosi ocalenie tym, którzy się otwierają na jego przyjęcie, aż do samego korzenia swego bytu – całkowicie i bez zastrzeżeń. Ale my ponieważ jesteśmy często połowiczni, nie dopuszczamy, aby słowo Jezusa przeniknęło nas do samych korzeni i dlatego ta modlitwa nie przynosi w naszym życiu takich owoców, jakie mogłaby...”

Dalej mówi Hiob: „Nie widzę Go, chociaż przechodzi: mija, a dostrzec nie mogę”. To także słowa, które wprost nawiązują do doświadczenia medytacji monologicznej, modlitwy, która może stać się na pewnym etapie doświadczeniem ciemności, w której jedyne co pozwala nam trwać jest słowo przy jednoczesnym braku wszelkich innych odczuć dających nam namiastkę „widzenia” i pewności, że Bóg jest blisko. Oczywiście te namiastki, które są naszym udziałem w doświadczeniu modlitwy jak emocje, radość czerpana z modlitwy i towarzyszącego jej słowa a do których zwykliśmy przywiązywać tak wielką wagę są subiektywne, ale kiedy zostaną nam odebrane, tak że na pewnym etapie nie towarzyszą żadne odczucia rodzi nasz niepokój. To pokazuje jak bardzo bywamy do tych pseudo-oparć w modlitwie przywiązani. Oczyszczenie z nich jest jednak doświadczeniem koniecznym w procesie oczyszczenia naszej modlitwy i naszej wiary.

Dalej Hiob stawia pytanie: „Jakże ja zdołam z Nim mówić? Dobiorę wyrazów właściwych?” Czasem mamy świadomość, że nasze słowa są tak nieadekwatne do majestatu Boga, przed którym stajemy. Próbujemy szukać słów najlepszych i najlepiej wyrażających to, co przeżywamy. I tu z pomocą przychodzi nam słowo Boże. Można powiedzieć, że Bóg będąc nauczycielem naszej modlitwy sam dobiera za nas słowa, przychodząc z pomocą naszej słabości. Tak np. dzieje się w przypadku modlitwy brewiarzowej. Ostatecznie jednak i tak żadne słowo modlitwy nie będzie nigdy bardziej adekwatne niż Imię Jezus – to bowiem w Nim najpełniej dokonała się odpowiedź na miłość Boga. Za każdym razem, gdy to Imię czynimy treścią naszej modlitwy – jak w medytacji monologicznej – wpisujemy się w tę Jezusową odpowiedź daną Ojcu w wierze  i miłości.

I wreszcie Hiob konkluduje swój wywód słowami: „Choć słuszność mam, nie odpowiadam i tylko błagam o litość”. Każdy z nas ma swoje racje, swoje przekonania, swoją mądrość, ale też każdy, kto staje w prawdzie wobec tajemnicy Boga ma świadomość, że to wszystko – jak powie św. Paweł można uznać za śmieci. Dlatego najwłaściwszą postawą w porządku łaski, z jaką mogę stanąć przed Bogiem jest postawa, którą zawierają słowa Modlitwy Jezusowej: „Panie Jezu Chryste, Synu Bożej, ulituj się nade mną grzesznikiem.”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji