Głos z pustyni
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni.
Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”. (Łk 3,1-6)
Kiedy wczoraj przeczytałem Ewangelię z dzisiejszej niedzieli, aby przygotować homilię, w pierwszym odruchu pomyślałem, że mówi ona o klęsce Boga. Oto Bóg, stwórca nieba i ziemi, stworzył Naród Wybrany misternie kształtując jego historię począwszy od Abrahama, uczynił w całej historii Izraela wiele cudów będących niezbitymi dowodami Jego troski o swój lud między innymi uwalniając go z niewoli egipskiej i w równie cudowny sposób prowadząc przez całe lata przez pustynię do Ziemi Obiecanej, troszcząc się, aby w tej niegościnnej krainie nigdy nie zabrakło im jedzenia i picia.
Ewangelista Łukasz przywołuje w swoim opisie pięciu ówczesnych świeckich władców, dla których Bóg Izraela jest co najmniej dziwny i dość obojętny. Przywołuje także arcykapłanów – Annasza i Kajfasza – najwyższe autorytety izraelskiej religii, którzy zamiast rozpoznać w Chrystusie obiecanego Mesjasza i Bożego Syna, skażą Go na śmierć niezdolni pojąć zamysłu Boga.
Czy wszechmocny Bóg nie mógłby właśnie do nich skierować swojego słowa? Czy gdyby posłużył się nimi, Jego objawienie nie byłoby skuteczniejsze? Tymczasem Bóg kieruje swoje słowo do Jana, uznawanego przez wielu za dziwaka mieszkającego na pustyni i żywiącego się szarańczą.
Rzeczywiście czytając dzisiejszą Ewangelię rodzi się pokusa, by uznać, że Bogu coś nie wyszło z Narodem Wybranym, i po raz kolejny trzeba historię zaczynać od nowa. Że może Jego łaska jest wielka, ale człowiek nie umie jej przyjąć. A Lud Boży zamiast wydać błogosławione owoce swojego wybrania, zawsze upada.
Ale Ewangelia chce przede wszystkim nauczyć nas tego, że logika Boga jest inna i że działając nie kieruje się On ludzką miarą sukcesu.
Najtrudniej czasem nam uwierzyć, że Bóg okazuje swą wszechmoc w tym właśnie, że nie łamie ludzkiej wolności, którą zresztą sam obdarował człowieka; oraz w tym, że nie groszy się i nie przeszkadza Mu słabość ludzkiej natury, bo On jak to ktoś ładnie powiedział: „potrafi pisać prostymi zgłoskami na krzywych liniach ludzkiego życia” i właśnie taką historią jest historia zbawienia człowieka. Czyż sam Izajasz nie zapowiada, że „drogi kręte staną się prostymi”?
Bóg posługuje się ludźmi prostymi, którzy szukają Jego dróg, bo tylko oni mogą być wiarygodnymi świadkami mocy Jego działania. Ich życie pokazuje, że Bóg ma moc naprawiania pokręconych ścieżek ludzkiego życia, jeśli tylko człowiek będzie otwarty na Jego łaskę.
Spoglądając na historię ludzkości a ściślej historię Narodu Wybranego a potem chrześcijaństwa, historię pełną zdrad i upadków człowieka gotowi jesteśmy przyklasnąć krytykom religii wieszczącym, że Bóg poniósł porażkę.
Tymczasem prawda jest taka, że krzyk wrogów Boga i wielkich tego świata, którzy chętnie zajęliby miejsce Boga w stwarzaniu nowego porządku i nowego człowieka często nas zwodzi i nie pozwala dostrzec oczywistej prawdy: A ta prawda mówi o tym, że prawdziwa wszechmoc Boga objawia się w tym co małe, pokorne i niepozorne. Trudno czasem uwierzyć, że to właśnie ci słabi, grzeszni ludzie wypełniają Boży plan zbawienia, gdy pozwalają by w ich kruchym człowieczeństwie tętniła Boża łaska, która staje się źródłem ich nawrócenia.
Dzisiaj Jan Chrzciciel namawia nas do prostowania i porządkowania pokręconych życiowych ścieżek. Przypomina kogoś, kto szarpiąc za ramię, budzi nas z głębokiego snu. To nieprzyjemne uczucie, ale konieczne, jeśli nie chcemy pozostać lunatykami markującymi prawdziwe życie. Takie duchowe przebudzenie polega przede wszystkim na porzuceniu masek i ujrzeniu siebie takimi, jakimi jesteśmy w rzeczywistości. Różne to będą odkrycia. Nie zawsze miłe i budujące. Warto jednak przypomnieć sobie retoryczne pytanie, które św. Augustyn zadał Bogu po swoim nawróceniu: „Nie mogłem odnaleźć siebie, to jak mogłem odnaleźć Ciebie?”.
Nie przez przypadek Jan Chrzciciel żyje na pustyni. Izraelici musieli przejść przez pustynię, by wejść do Ziemi Obiecanej. Po drodze doświadczyli ogromnego cierpienia i grozy śmierci. Jednocześnie byli świadkami niewiarygodnych interwencji Boga. W jakimś sensie nasze życie jest również podobne do codziennego wychodzenia na pustynię (to może być równie dobrze pustynia wielkiego miasta). Jan Chrzciciel ma nam dziś do przekazania ważną wiadomość: Bóg nas nigdy nie zwodzi i nie obiecuje, że nasze nawrócenie będzie łatwe i przyjemne. Obiecuje jednak, że będzie z nami przez cały czas i przeprowadzi nas przez najgorsze próby jeśli Mu zaufamy. A to wystarczy, aby nie zabłądzić na drodze do Ziemi Obiecanej, której na imię zbawienie!
Komentarze
Prześlij komentarz