Medytacja według Mertona

Jezus przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,28-30)

Myślę, że wielu z nas chciałoby naleźć w tych słowach Jezusa pokrzepienie dla swojego utrudzenia i obciążenia w pokonywaniu życiowych przeszkód. Zrzucić na Niego wszystkie troski, to nic innego jak zaufać do końca. Współczesny człowiek żyje w fałszywym przekonaniu, że wszystko trzeba, wszystko jest obowiązkiem. Taka postawa dotyczy też nierzadko dziedziny życia duchowego, przez co swoim ciężarem potrafi nas przygnieść do ziemi. Żyjemy w przekonaniu, że jeśli dobrze wypełnimy nasze powinności, to będzie się nam żyło lepiej. Tymczasem Jezus mówi: „Niczego nie musisz!” Jezusowa Ewangelia to nade wszystko Dobra Nowina o wolności. Nie jest to w żadnym razie wezwanie do anarchii, ale uświadomienie nam prawdy, że prawdziwą radość zdobywa się trzymając się ducha a nie litery prawa.

Z racji tego, że przedwczoraj minęło pięćdziesiąt lat od śmierci Thomasa Mertona, chciałbym w dzisiejszym wprowadzeniu do medytacji właśnie jemu oddać głos.

Merton napisze, że: „Jedynym celem medytacji jest pogłębienie świadomości więzi łączącej stworzenie ze Stwórcą, o której często zapominamy w naszej codzienności, gubiąc ten podstawowy duchowy wymiar w naszym życiu”.

I dalej pisze:

„Medytacja nie jest wyłącznie intelektualnym wysiłkiem zmierzającym do opanowania pewnych „pojęć o Bogu” ani nawet do wtłoczenia w nasz umysł tajemnic wiary katolickiej. Pojęciowa wiedza o prawdach religijnych zajmuje w naszym życiu określone miejsce, i jest to miejsce ważne. Życie duchowe potrzebuje bowiem mocnych podstaw intelektualnych. Życiu medytacji winno zatem zawsze towarzyszyć studium teologii. Jednak sama medytacja nie jest ani „studiowaniem”, ani żadnym innym czysto intelektualnym zajęciem. Celem medytacji nie jest zdobycie czy pogłębienie obiektywnej i spekulatywnej wiedzy o Bogu, a także prawdy przez Niego objawionej.

W medytacji nie dążymy do zdobycia wiedzy o Bogu, jakby był On przedmiotem takim, jak inne, a zatem jakby podlegał naszemu badaniu i mógł być opisywany za pomocą ściśle naukowych pojęć. Dążymy do poznania samego Boga, ponad poziomem wszystkich przedmiotów, które stworzył, a które jawią się nam jako odrębne „rzeczy”, „określone” i „oddzielone” wyraźnymi grani­cami. Nieskończony Bóg nie ma granic i nasz umysł nie może nakładać ograniczeń ani na Niego samego, ani na Jego miłość. Jego obecność jest zatem „uchwytna” w powszechnej świadomości miłującej wiary, „urzeczywistnia się”, lecz nie może być – jak próbka pod mikroskopem – dokładnie i naukowo poznana. Jego obecność nie może być zweryfikowana, jak weryfikuje się doświadczenie w laboratorium. A jednak może ona być urzeczywistniana duchowo tak długo, jak długo nie usiłujemy jej sprawdzić. Gdy tylko próbujemy sprawdzić duchową obecność jako przedmiot ścisłej wiedzy, Bóg wymyka się nam.

Ewargiusz z Pontu pisał: „Kiedy się modlisz, nie nadawaj w myślach kształtów temu, co Boskie, ani też nie pozwól, by twój umysł ukształtował się według jakiejś formy, ale jako niematerialny przystąp do tego, co niematerialne, a zrozumiesz. […] W czasie modlitwy, kiedy pragniesz ujrzeć oblicze Ojca, który jest w niebie, żadną miarą nie szukaj jakiegoś kształtu czy obrazu”.

Jednym słowem Bóg jest obecny w sposób nie­widzialny u samej podstawy naszego istnienia. Nasza wiara i miłość docierają do Niego, lecz On ukry­wa się przed aroganckim spojrzeniem naszego dociekliwego umysłu, który dąży do zawładnięcia Nim i w dającym władzę akcie poznania stara się zagwarantować sobie trwałe Jego posiadanie. W rzeczywistości próba pochwycenia Boga jak przedmiotu, który nasz umysł może pojąć i zrozumieć, jest absurdalna i niemożliwa.

Stąd celem medytacji – w kontekście wiary chrześcijańskiej – nie jest osiągnięcie obiektywnej i pozornie „naukowej” wiedzy o Bogu, lecz poznanie Go poprzez uświadomienie sobie, że całą naszą istotę przenika Jego obecność, Jego łaska i miłość do nas”. [cytaty z książek T. Mertona: Chleb na pustyni i Życie w milczeniu]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji