Chrzest Jezusa

Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”.

Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. (Łk 3,15-16.21-22)

W narracji przedstawiającej scenę chrztu Pańskiego wszystko wydaje się jasne i oczywiste. Gdy czytamy Ewangelię opisującą to wydarzenie, przed oczami stają nam zwykle obrazy mistrzów malarstwa przedstawiające wszystkie kluczowe postaci tej sceny. Widzimy Jezusa, Jana Chrzciciela oraz gołębicę zstępującą w promieniach rozświetlających niebo. Widzimy także mieszkańców Judei – naocznych świadków dokonujących się właśnie spraw Bożych.

Niestety, piękne i niezwykle sugestywne przedstawienia scen z życia Jezusa mogą być czasem mylące. Z Ewangelii Marka bowiem dowiadujemy się, że tylko sam Jezus ujrzał otwarte niebiosa i Ducha zstępującego na Jego osobę. Nie ma też ostatecznego dowodu na to, że świadkowie wydarzenia słyszeli głos z nieba. Zastanawiające, że ewangeliści, którzy tak często opisują reakcje ludzi na cuda zdziałane przez Jezusa i związane z Jego osobą, tym razem nie mówią nic o zachowaniu i reakcjach Judejczyków – rzekomych świadków chrztu Jezusa. Być może więc to, co najważniejsze, dokonało się nie tylko w widzialnych gestach, lecz przede wszystkim w sercu Jezusa?

Takie jest działanie wszystkich sakramentów Kościoła. Teologia uczy, że są one widzialnymi znakami niewidzialnej łaski. Wyrażane w konkretnych znakach mają charakter obiektywny. Trzeba jednak pamiętać, że to, co dostrzegalne dla oka, nie oddaje w pełni istoty sakramentu. Nie działa on automatycznie. Ważna jest także wewnętrzna postawa tego, kto sakrament przyjmuje, osobista wiara i otwartość człowieka. Tylko w ciszy i pokorze wiary można usłyszeć głos Boga oraz przyjąć i zrozumieć prawdę, że jest się umiłowanym dzieckiem Boga.

Oczywiście doskonale zdajemy sobie sprawę, że chrzest Jezusa był zupełnie inny niż ten nasz. Nie był i nie mógł być sakramentem, bo prawdziwym sakramentem Boga był Ten, który go przyjmował, Ten, który, będąc widzialnym człowiekiem, był jednocześnie niewidzialnym Bogiem. Woda nie mogła uświęcić Tego, który jest święty ze swej natury i jest źródłem świętości.

Chrzest w Jordanie był jednak czymś szczególnym w historii zbawienia.

W chwili chrztu Jezusa w Jordanie, Bóg, który dotąd był ukryty, odsłania swoją szczególną, do tej pory niespotykaną obecność w ludzkim słowie głoszącym wolność jeńcom i światło ociemniałym, a przede wszystkim przebaczenie grzesznikom.

W osobie Jezusa, Bóg  sam postanowił zatroszczyć się o ten nikły płomyk i cieniuteńką, chwiejną trzcinę, którą jest człowiek, aby mógł na nowo rozbłysnąć potężnym światłem Jego łaski. Ten wyjątkowy moment wejścia Jezusa w wody Jordanu doskonale rozumieli apostołowie i widzieli jego ważność. Jezus wchodząc w wody Jordanu, modli się a Jego modlitwa otwiera nad Nim i nad całym światem niebo. Po raz drugi taka sytuacja ma miejsce, gdy Jezus jest przybity do krzyża na chwilę przed Jego śmiercią. Tam także modli się wiedząc, że jest to godzina zbawienia. Dzięki temu każdy, kto odtąd zostanie zanurzony przez chrzest w tajemnicę Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa staje się przybranym dzieckiem Boga.

Święto Chrztu Pańskiego jest doskonałą okazją, by powrócić do tajemnicy naszego własnego chrztu. Powracać do chwili cudu, podczas którego również do nas, jak niegdyś nad niewielką palestyńską rzeką, Bóg powiedział: „jesteś moim umiłowanym dzieckiem”. W tym pierwszym sakramencie, zamknięte przez grzech drzwi do nieba otwierają się na oścież a Bóg zaprasza nas do wejścia na drogę odkrywania Jego obecności i działania w naszym życiu. Nie lękajmy się ciągle na nowo odkrywać tej prawdy. Jeśli Bóg wyznacza komuś zadanie, pewne jest też to, że będzie go zawsze wspierał, jak powie dziś Izajasza „Oto mój sługa, którego podtrzymuję” (Iz 42, 1)

Nasze zadanie polega nam tym, aby żyć życiem dziecka Bożego, wolnego od brudu egoizmu, pychy, podłości, niewiary czy nieczystości. Bowiem życie dziecka Bożego jest znakiem dawania pierwszeństwa woli Boga przed ludzka wolą.

Dzisiaj, także w Kościele dużo mówi się o ekologii, o konieczności dbania o czyste powietrze, czystą wodę, czystą ziemię. I to dobrze, bo człowiek winien być odpowiedzialny za świat, który został mu podarowany przez Boga, ale ta troska na nic się nie zda, jeśli człowiek przestanie dbać nade wszystko o czystość swojej duszy. Bowiem bez uzdrowienia ludzkiego wnętrza, bez dbania o środowisko ludzkiego ducha nie dokona się prawdziwa odnowa świata.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji