Milczenie i bezruch medytacji
Żyjąc przeto nadzieją, z jawną swobodą postępujemy, a nie tak, jak Mojżesz, który zakrywał sobie twarz, ażeby synowie Izraela nie patrzyli na koniec tego, co było przemijające. I aż po dzień dzisiejszy, gdy czytają Mojżesza, zasłona spoczywa na ich sercach. A kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada. Pan zaś jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański - tam wolność. My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu. (2 Kor 3, 12-13.15-18).
Znalazłem niedawno w Internecie taką oto maksymę: „Kto nie oddycha Bogiem, udusi się samym sobą…” Medytacja monologiczna uczy nas oddychania Imieniem Jezus, które jest treścią medytacji.
Każdy, kto ma za sobą jakieś doświadczenie medytacji z pewnością podpisze się pod stwierdzeniem, że wielkich zmian potrafi dokonać w nas bezruch. Gdyż nie tylko milczenie ma właściwości uzdrawiające, ma je także uspokojenie i bezruch. Warto przy tym zaznaczyć – jak naucza Franz Jalics – że milczenie w bezruchu jest zupełnie różne od milczenia w ruchu. Istnieją naukowe dowody na to, że kiedy nie poruszamy oczami koncentrujemy się dużo łatwiej i mocniej niż wówczas, gdy nasze oczy się poruszają. Poruszanie się sprawia, że znajdujemy się na zewnątrz siebie; natomiast bezruch pozwala nam łatwiej wejść w świat wewnętrzny. Jeśli zatem mówimy o modlitwie wewnętrznej, mającej prowadzić do kontemplacji wyczuwamy, że ów bezruch jest koniecznym aspektem tego doświadczenia.
Z tej to przyczyny medytacja swoim duchowym oddziaływaniem przenika człowieka i zanurza go w chwilę obecną, pozwalając odkryć ze zdumieniem, że chwila obecna jest miejscem w którym możemy doświadczyć obecności Boga. Nie spotkamy Boga w sposób rzeczywisty mówiąc o tym spotkaniu w czasie przyszłym. Jeżeli więc medytacja czy kontemplacja oznacza „wpatrywanie się” zmysłem wiary w Boga, to kwestia chwili obecnej nasuwa się niejako samoistnie. Bo czy możemy wpatrywać się czy oddychać Imieniem w czasie innym niż teraźniejszość? Zresztą samo imię, którym przedstawia się Bóg Mojżeszowi – JESTEM – zaprasza nas do zanurzenia się w TERAZ.
Medytacja ma na celu spotkanie, które dokonuje się tu i teraz.
Medytacja, to nic innego jak świadome bycie przed Bogiem będące przez sam fakt świadomego nawiązania relacji z Nim – modlitwą. W medytacji pragniemy „uwalniać się od dyktatu naszych zmysłów, które – jak pisze kard. Ratzinger w książce „Duch Liturgii” – dostrzegają często jedynie zewnętrzność, materialną powierzchnię, trudniej im jednak dostrzec i doświadczyć wymiaru ducha, przezroczystości Logosu w rzeczywistości”.
W medytacji chodzi o nowe spojrzenie. Wynika ono z otwarcia wewnętrznych – duchowych zmysłów – ze zdolności widzenia, które wykracza poza to, co empiryczne. Medytacja prowadzi medytującego w taki sposób, że dzięki wewnętrznemu oglądowi sięga on wzrokiem wiary poza to, co zmysłowe, a co jednak do zmysłów przeniknęło”.
Na koniec oddajmy jeszcze raz głos ojcu Jalics’owi:
„Chwile medytacji i kontemplacji, które pojawiają się w naszym życiu wydają się namiastką tego, za czym człowiek zawsze tęsknił. Uzmysławiają nam one, że życie ma do zaoferowania więcej niż to, co przeżywamy na co dzień. Zaskakują nas i wywołują tęsknotę, aby wejść głębiej w tajemnicę życia. Czujemy, że właśnie tam kryje się prawda…” [Kontemplacja. Wprowadzenie do modlitwy uważności]
Komentarze
Prześlij komentarz