Dotknąć Jezusa

Pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości. (Mk 5, 21-43)

Dotknąć Jezusa. Ewangeliści kilkukrotnie dają świadectwo, że "Wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie". Dziś też można dotknąć Jezusa. Ale tak samo jak wtedy trzeba Go szukać. Szukanie i znajdowanie Boga prowadzi do spotkania z Nim, a to z kolei umożliwia "dotknięcie" Go. Owo szukanie bywa jednak trudne. Wymaga pozostawienia wielu rzeczy i skupienia się przede wszystkim na Jezusie, tak jak czyni to bohaterka dzisiejszej perykopy ewangelicznej.

Jezus niczego nie robi na siłę. Przychodzi z pomocą tym, którzy Go o to szczerze proszą i pragną prawdziwej a nie tylko pozornej przemiany swojego serca i życia. Choć jest wokół Niego tłum i wielu ludzi Go dotyka – jakby tylko przypadkowo – to uzdrowiona zostaje tylko ta, która dotknęła Go w sposób umyślny i celowy. Jej dotyk był dotykiem pełnej ufności wiary. Medytacja monologiczna uczy nas właśnie takiego „dotyku” Jezusa. On przychodzi wraz ze swoim słowem. Nigdy się nie narzuca. Pozwala się dotknąć. Przychodzi tam, gdzie jest chciany. Medytacja w pierwszym rzędzie rodzi pragnienie spotkania z Jezusem. Ona zaprasza nas byśmy usiedli obok i pozwolili, by mocą przyzywanego słowa, mocą imienia Jezus - On dokonywał w nas cudu przemiany. Praktyka medytacji sprawia, że poprzez uważność i skupienie zostajemy wyrwani z codziennej rutyny (także rutyny modlitwy), by świadomie spotykać Chrystusa, który przychodzi w swoim słowie.

To właśnie wypowiadane w rytmie oddechu imię Jezus sprawia, że w medytacji możemy dotknąć Jego obecności, doświadczyć Jego miłości i łaski. Ważne byśmy wypowiadając w głębi naszego wnętrza modlitewne wezwanie robili to powoli i umyślnie, pragnąc znaleźć się w obecności Pana. By powtarzając słowo pozwalać się Mu dotykać i przenikać Jego mocą.

Dotyk pełen miłującej ufności, jaka powinna towarzyszyć naszej medytacji – jak w przypadku kobiety z dzisiejszej Ewangelii – ma moc czynić cuda. Ma moc nas ocalać.

Medytacja uczy nas stawiać Jezusa Chrystusa w centrum naszego życia. Medytacja jest drogą, która nieustannie przypomina nam, że chrześcijanin nie jest związany z jakąś ideą ani doktryną, tylko podąża za osobą Chrystusa, którego miłuje. To dzięki temu, że możemy dotykać Jezusa w medytacji, w Jego miłującej obecności a dzięki temu możemy też wnosić Chrystusa do życia codziennego, do rodziny, do pracy, do kontaktów z innymi ludźmi.

Medytacja pozwala nam znajdować odpoczynek w obecności Boga, w bliskości Jego słowa, które uświadamia nam za każdym razem, gdy siadamy do medytacji, że Bóg jest Ojcem pełnym czułości i nieskończonej miłości. Medytacja uczy nas także, że często w ciągu dnia możemy wracać do wypowiadania imienia Jezus, by w nim odnajdować moc i radość płynącą z tego, że jesteśmy dziećmi Bożymi.

Regularna, codzienna medytacja wprowadza nas w doświadczenie bliskości Boga, w którym „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” i dzięki temu pomaga nam żyć z ufnością, wdzięcznością i radością; więcej, pomaga nam przezwyciężyć różne rodzaje pesymizmu które rodzą się wobec życiowych problemów, świadomości własnych błędów, czy trudności z którymi się stykamy. Jak to pięknie powiedział papież Franciszek: „Codzienna medytacja, która jest obcowaniem ze słowem Bożym uświadamia nam, że nasze życie jest epickim poematem, który piszemy wraz z Bogiem”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji