Oświeceni przez Chrystusa

Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc.

A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: «Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?» Jedni twierdzili: «Tak, to jest ten», a inni przeczyli: «Nie, jest tylko do tamtego podobny». On zaś mówił: «To ja jestem».

Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: «Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę».

Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: «Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: «Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?» I powstał wśród nich rozłam. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: «A ty, co o Nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?» Odpowiedział: «To prorok».

Rzekli mu w odpowiedzi: «Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz?» I wyrzucili go precz.

Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon. (J 9, 1. 6-9. 13-17. 34-38)

Dzisiejsza Ewangelia – podobnie jak ta która usłyszeliśmy w ubiegłym tygodniu i ta, która usłyszymy – jeśli Bóg pozwoli – za tydzień przez wieki towarzyszyła przygotowaniom katechumenów do chrztu.

Większość z nas została ochrzczona w dzieciństwie, więc nie mieliśmy okazji świadomie przeżyć stopniowego wtajemniczania w chrześcijaństwo. Warto jednak wykorzystać przesłanie Ewangelii liturgii, aby jeszcze mocniej utwierdzić naszą wiarę i wybór Chrystusa, jako Pana swojego życia, który dokonuje się w sakramencie chrztu.

Spróbujmy odczytać tę ewangeliczną opowieść o niewidomym od urodzenia w kontekście tego, co mówi ona o nas samych, jako uczniach Chrystusa.

Gdyż tak naprawdę przecież każda i każdy z nas jest człowiekiem, który urodził się w całkowitych ciemnościach: nie ze swojej winy ani z winy naszych rodziców. To konsekwencje dziedzictwa grzechu, który jest wpisany w naszą ludzką naturę. Można powiedzieć, że człowiek tkwi w ciemnościach, dopóki Chrystus nie podaruje mu wzroku a dzieję się tak – analogicznie do historii niewidomego z dzisiejszej Ewangelii – gdy Jezus obmywa nas w wodzie chrzcielnej.

Opowieść jednak na tym się nie kończy. Uzdrowiony nie do końca wie, za sprawą czyjej mocy przejrzał. Gdy analizuje krok po kroku to, co się stało, rodzi się w nim wiara, o której daje świadectwo przed ludźmi. A za to spotyka go prześladowanie i wykluczenie.

Dla pierwszych pokoleń chrześcijan to podobieństwo losów było oczywiste – dla nas, przeżywających swoje chrześcijaństwo w krajach, gdzie jest ono zaadaptowane na miarę ogólnie akceptowanych obyczajów, już niekoniecznie.

Można powiedzieć, że ta dzisiejsza Ewangelia stawia przed nami ważne wielkopostne zadanie odświeżenia pamięci o naszym chrzcie. Święty Paweł podpowiada: „Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu”. Badajcie i tym żyjcie!

Oświecenie, które przynosi nam wiara w Chrystusa nie jest jedynie jakąś nową, nieznaną nauką, nowym typem mądrości, lecz udziałem w sposobie patrzenia samego Boga. Dzięki temu uczestnictwu możemy patrzeć tak, jak On patrzy. W dużej mierze jednak od nas zależy czy to światło Bożej łaski w sobie podtrzymujemy, czy sprawiamy, że przygasa lub jedynie się tli. Wszystko zależy od naszego postępowania, naszych wyborów...

Ewangelia dzisiejsza przestrzega nas przed przyjmowaniem postawy faryzeuszy, która niestety grozi też nam. Źródłem ślepoty faryzeuszy było ich zadufanie w sobie. Żyli przeświadczeni, że nie potrzebują żadnego światła, gdyż byli przekonani, że mają go dosyć w sobie. Jeśli chcemy mieć udział w widzeniu Pana Boga, musimy najpierw z pokorą uznać swoją ślepotę, co wcale nie jest łatwe. Wystarczy rozejrzeć się dokoła. Wszyscy dziś są specjalistami od wszystkiego, wielu wydaje się, że ich sposób patrzenia jest obiektywny a ich racje nie podlegają dyskusji. A z pewnością większość z nich to ludzie ochrzczeni…

Uzdrowienie niewidomego dodaje nam wiary, że sprawy Boże mogą się spełnić również na nas. Czy jednak mam w sobie tyle odwagi, by otworzyć się na Boże światło, które może przecież ujawnić moją ślepotę? I czy mam tyle pokory, by się do niej przyznać, i ufności, by prosić o ratunek?

Jeśli jesteśmy światłością, powinniśmy postępować jak dzieci światłości.

Tylko nie pytaj siebie czy tak postępujesz, bo to może być zwodnicze. Pytaj innych, czy patrząc na ciebie widzą w Tobie tego, który jest odbiciem Jezusa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji