Przełamując stereotypy o modlitwie

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. (Mt 6, 7-8)

Z pewnością to nie przypadek, że Jezus nauczając o modlitwie nawiązuje właśnie do wielomówstwa. Kto lepiej niż On znał ludzkie serca i ludzki sposób modlitwy, jeśli nie On, do którego człowiek te modlitwy kieruje? Jezusowy udział w widzeniu Boga każe Mu przestrzec nas przed bezmyślnym powtarzaniem samych w sobie może nawet pięknych i prawdziwych sformułowań,  które jednak mogą nie mieć nic wspólnego z rozmową z Bogiem.

Ktoś mógłby zarzucić Jezusowi nieścisłość w nauczaniu, skoro w innym miejscu kazał nam modlić się nieustannie. Oczywiście w nauczaniu Jezusa nie ma żadnej sprzeczności. Mówiąc o modlitwie zależy Mu przede wszystkim na tym, żeby uświadomić swoim uczniom, a także nam rozważającym Jego słowa po niemal dwudziestu wiekach, że jakości modlitwy nie mierzy się ilością wypowiadanych słów, lecz tym, co dzieje się w trakcje jej trwania w naszym sercu.

Dlatego warto pytać się: Co mną kieruje, gdy modlę się? Czy źródłem mojej modlitwy jest zawsze czyste pragnienie spotkania z Osobą, która jest dla mnie ważna i dla której ja jestem ważny?

Uczeń, który słucha mistrza i wypełnia jego polecenia, rozwija się. Tak samo chrześcijanin, gdy jest zasłuchany w słowo Jezusa, gdy regularnie spotyka się z Nim, gdy umie zamilknąć i wsłuchać się w Jego głos, wzrasta duchowo.

Medytacja monologiczna jest nauką przełamywania mocno zakorzenionych w nas stereotypów o modlitwie, że gdy będziemy dużo mówić, Bóg lepiej nas usłyszy. Uczy nas  świadomości tego, że na modlitwie można nie wypowiedzieć zbyt wielu słów i naprawdę doświadczyć spotkania z Panem, a można wyrzucić z siebie setki zdań, które nie zbliżą do Niego nawet o centymetr, bo zostaną tylko na poziomie zaangażowania naszego intelektu i nie dotkną serca.

Thomas Merton w jednej ze swoich konferencji do nowicjuszy w klasztorze Getshemani powiedział: „Myślę, że modlitwę można porównać do spotkania zakochanych. Czasami tylko siedzą, patrząc się na siebie, czasami wymienią zaledwie kilka zdań, bo do tego by odkryć to, co jest głęboko ukryte w sercu nie trzeba wielu słów. Najważniejsze jest to, żeby spotykać się ze sobą w duchu otwartości na drugiego, zasłuchać się w siebie i być gotowym do stanięcia w prawdzie”.  Bóg zawsze nas słucha, zna prawdę o nas i wie, co jest ukryte w naszym sercu. Medytacja monologiczna uczy nas udziału w tej otwartości Boga nie tylko na Jego słowo i obecność, która w nim się objawia, ale też na siebie samych, bo bez spotkania ze sobą w prawdzie i ze swoim sercem nie będzie też możliwe prawdziwe spotkanie z Bogiem.

Niech zachętą do trwania w modlitwie monologicznej będą proste i piękne słowa św. Jana Pawła II, który mówił w czasie jednej z audiencji środowych w Rzymie: „modlić się znaczy dać trochę swojego czasu Chrystusowi, zawierzyć Mu ten czas z zaufaniem, że On jest najlepszym przewodnikiem w modlitwie i pozostawać w milczącym słuchaniu Jego słowa i pozwalać by to słowo odbiło się echem w naszym sercu”. (Jan Paweł II, Rzym - 15.08.2000)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji