Słowo karmi nas od środka

Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». (J 8, 31)

 

Przywołany cytat zaczerpnąłem z jutrzejszej Ewangelii. Ewangelia, którą czytamy w tych dniach jest trudna. Przez kolejne dni słuchamy polemiki Jezusa z Żydami, która wydaje się prowadzić donikąd i w odróżnieniu od wielu innych opisów (uzdrowień, przypowieści) nie kończy się happy endem. Ta Ewangelia jest przestrogą przed tym, że można słuchać Boga, można z Nim rozmawiać a i tak w konsekwencji się z Nim rozminąć…  

Ale sam Jezus wyjaśnia nam, co sprawia nam problem w rozumieniu Boga: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka”.

I to jest także prawda o nas. Jezus przychodząc na świat de facto zniża się do człowieka, bo przecież my, ludzie, jesteśmy „z niskości”. Chrystus każdym kolejnym słowem, pouczeniem pragnie wypisywać w naszym sercu, duszy i istnieniu swoją wolę. Uzdrawiając, nauczając, ale także polemizując (iluż z nas niejednokrotnie w sercu i w myślach kłoci się i polemizuje z Bogiem) pomaga nam stać się takimi, jakimi chce nas Bóg – świętymi.

Medytacja zaprasza nas właśnie do tego by zrezygnować z polemiki, więcej z naszego dyskursu nad słowem Bożym na rzecz słuchania i zgody, by to On mówił do mojego serca, w ten sposób kształtując je po swojemu a nie po mojemu.

W naszych rozważaniach mówiliśmy ostatnio o przejściu z poziomu medytacji dyskursywnej do modlitwy kontemplacyjnej.

Ci, którzy znają mnie dłużej, wiedzą, że zanim trafiłem pod troskliwe skrzydła ojca Jana w Lubiniu pobierałem nauki medytacji u różnych nauczycieli. Jednym z nich, który odcisnął na mojej medytacji niezatarte piętno i wprowadził mnie w doświadczenie medytacji kontemplacyjnej był (nieżyjący już) jezuita ojciec Lotz. W nauczaniu o medytacji niedyskursywnej posługiwał się często obrazami.  Jeden z nich pozwolę sobie przywołać w dzisiejszej refleksji.

Jest to obraz chleba. (Przywołuję właśnie ten obraz, bo oddaje też pięknie rzeczywistość Eucharystii).

Dopóki trzymamy w dłoniach chleb możemy posługiwać się intelektem i zmysłami. Można go dotykać, wąchać, smakować, poczuć jego ciężar. Ale nie po to chleb został stworzony. Jego celem jest nas nakarmić. A zatem dopiero, gdy go spożyjemy zaczyna spełniać swoją rolę. Chleb tak naprawdę karmi nas wtedy, gdy już nie trzymamy go w rękach, nie czujemy jego zapachu czy smaku. Chleb nigdy nas nie nakarmi, dopóki trzymamy go w dłoniach.   

Podobnie jest z życiem modlitwy: dopóki mówimy o Bogu, myślimy o Nim, próbujemy Go sobie wyobrazić, Bóg pozostaje niejako „na zewnątrz” nas. Nasz intelekt, czy wyobraźnia choćby były najbardziej wyczulone nie są w stanie ogarnąć Boga (bo my jesteśmy z niskości, a On jest z wysoka).

Modlitwę kontemplacyjną (niedyskursywną) możemy porównać właśnie z doświadczeniem spożycia chleba. Wówczas to przez wiarę (a nie przez zmysły), być może niewiele czując i nie myśląc o Bogu otwieramy się na Jego życiodajna moc, która przychodzi przez łaskę obecną w słowie Bożym, któremu pozwalamy zakorzenić się w swoim sercu. Modlitwa kontemplacyjna jest doświadczeniem, w którym Bóg zaczyna karmić nas od wewnątrz. Słowo zaczyna nas karmić od środka.  I jeśli nawet nic wówczas nie odczuwamy, możemy to zobaczyć po owocach, które ujawniają się w naszym życiu. Takim owocem może stać się zmiana nastawienia w modlitwie, częstsze pragnienie ciszy i odosobnienia. Takim doświadczeniem może być nieodczuwana wcześniej tęsknota za modlitwą. Ale bez wątpienia takim owocem – wedle słów św. Pawła – będzie przede wszystkim miłość i większa zdolność kochania, jako wewnętrzny odruch serca, które zostaje przemienione przez łaskę. Również owocem tego doświadczenia będzie większa zgoda na nasze życie, na to, co się dzieje z nami i wokół nas.

I w ten sposób spełniają się także na nas słowa Jezusa przywołane w Ewangelii: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». (J 8, 31)

Owocnej medytacji, Kochani.

 

Modlitwa na rozpoczęcie medytacji

Ojcze niebieski,

Otwórz nasze serca na cicha obecność Ducha Twojego Syna.

Wprowadź nas w misterium ciszy,

W której Twoja miłość objawia się wszystkim, którzy wołają:

Panie Jezu Chryste, Synu Boży, ulituj się nade mną grzesznikiem!

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji