Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.
Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody». (Mt 10, 37-42)
Od zawsze Kościół przypominał, jak wielką wartością jest rodzina. To w niej uczymy się relacji międzyludzkich, umiłowania dobra wspólnego, to w rodzinie przekazujemy wiarę.
Papieże i święci powtarzają cały czas, że jeśli załamie się przekaz wiary w rodzinie, bardzo trudno będzie go odbudować. To samo odnosi się również do życia społecznego. To w rodzinie uczymy się solidarności i patriotyzmu. Dlatego tak wiele wysiłku Kościół wkłada w dowartościowanie małżeństwa i rodziny nie godząc się na różnego rodzaju wariacje oferowane przez nowe trendy myślowe?
Pewne światło na tajemnicę życia rodzinnego rzucają dzisiejsze czytania.
W pierwszym tekście przyglądamy się prorokowi Elizeuszowi, który w imieniu Boga odpowiada na głębokie pragnienie posiadania potomstwa. Bóg pragnie szczęścia człowieka. Tym szczęściem dla Szunemitki było dziecko, którego długo oczekiwała. Wiele par małżeńskich doświadczyło czegoś podobnego w swoim życiu. Gdy wszystkie możliwe sposoby leczenia zawiodły, często uciekali się do wstawiennictwa świętych, licząc, że Bóg odpowie na pragnienie potomstwa, jakie małżonkowie noszą w swoim sercu. I znam wiele małżeństw, które otrzymały tę łaskę, choć lekarze byli co do spełnienia ich marzeń sceptyczni.
Z drugiej jednak strony we fragmencie z Ewangelii według św. Mateusza Pan Jezus kieruje do nas bardzo jednoznaczne słowa na temat życia rodzinnego: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”.
Chyba tylko raz Jezus mówi w Ewangelii z taką stanowczością, że ktoś nie jest Go godzien. I ciekawe, że mówi to właśnie w odniesieniu do miłości rodzinnej.
Czy więzy, które łączą nas z Jezusem, mogą być silniejsze niż więzy rodzinne? Otóż nie tylko mogą, ale i są!
Dzieje się tak dlatego, że miłość Boga jest zawsze pierwsza. To ona jest źródłem naszej miłości do żony, męża, dzieci, rodziców. Wierzymy, że oni zostali nam podarowani z Bożej miłości. Dlatego miłość Boga, która jest pierwszą miłością nigdy nie może zagrażać innym miłościom, skoro jest ich źródłem. Ona je porządkuje zgodnie ze starą maksymą Ojców Kościoła, mówiącą, że kiedy Chrystus będzie na pierwszym miejscu w naszym życiu, wszystko inne - a więc nasze relacje i nasza miłość do innych będzie na właściwym.
Ta nasza miłość do Jezusa jest pierwsza również nie dlatego, że jest doskonała, ale dlatego, że jest pierwsza w porządku łaski, jaką otrzymujemy i która uzdalnia nas do kochania w ogóle.
O tym przypomina nam drugie czytanie. Nowość życia otrzymanego w chrzcie przekracza ramy ziemskiej miłości, nawet tak głębokiej jak miłość rodzicielska. Tutaj na ziemi nigdy nie pojmiemy do końca, jak wielka jest miłość Boga ku nam, że gotów jest oddać za nas swoje życie. Dzięki ofierze Syna Bożego i w Nim stajemy się nową rodziną. Owocem Jezusowego Krzyża jest stworzenie więzi łączących nas z Bogiem tak silnych, że nic nie może ich zniszczyć.
Ktoś zapyta: No jak to, a grzech? Czy nie niszczy więzi łączących nas z Bogiem?
Święty Paweł twierdzi, że w sakramencie chrztu świętego nasz „stary człowiek”, zniewolony przez grzech, został razem z Jezusem ukrzyżowany, zostaliśmy wręcz pogrzebani razem z Jezusem Chrystusem, abyśmy mogli tak, jak On po swoim zmartwychwstaniu, kroczyć w nowości życia, w życie odnowione przez Ducha Świętego. Chrzest jest więc tajemniczym zaktualizowaniem w naszym życiu misterium życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Chrzest czyni nas wolnymi od zniewolenia przez grzech. Oczywiście to jedynie umożliwienie nam przez Boga życia nowym, sprawiedliwym życiem na wzór Jezusa. Ostatecznie wyboru czy chcemy żyć takim przemienionym życiem musimy dokonać sami. Lecz nigdy już, bez względu na to jak ciężki grzech byśmy popełnili nie przyniesie on tak tragicznych skutków jak grzech pierwszych rodziców a Bóg nigdy już się nas się nie wyrzekanie jako swoich dzieci.
Z żywej wiary w Jezusa rodzi się cud nowego życia, cud życia dziecka Bożego, którego piętna nikt i nic nie może wymazać z naszej duszy. Nawet ktoś, kto wyrzekłby się Jezusa.
Być godnym Jezusa, to znaczy starać się Go kochać nade wszystko.
Bycie uczniem Jezusa wymaga od nas radykalnej zmiany naszej mentalności. Zobaczmy, że przykazanie miłości, które Jezus uznaje za najważniejsze: ukochania Boga całym sercem, całą duszą, ze wszystkich naszych sił – nie pozostawia złudzeń. Bóg nie zadowala się częściowym uwzględnianiem Jego obecności w naszym życiu.
Gotowość wzięcia krzyża oznacza zgodę na Jego wolę, która nie zawsze jest lekka, łatwa i przyjemna. Często wymaga zaparcia się siebie, zanegowania własnego widzimisię, realizowania tylko swoich własnych planów i wygodnictwa. Bóg stawiając takie wymagania robi to z troski o nas samych. Chce nam uświadomić, że najczęściej zapieramy się Jezusa ze strachu o samych siebie i o to, że Bóg pokrzyżuje nasze życiowe plany i że – po ludzku sądząc coś przez to stracimy.
Tymczasem prawda jest taka, że trzymając z Bogiem nie da się stracić, nawet wówczas, gdy coś po ludzku nam się nie uda. Za to tracąc Boga, tracimy tak naprawdę wszystko, nawet wówczas, gdybyśmy z perspektywy świata wiele zyskali.
Jezus przestrzega nas dziś przed iluzją życia łatwego, życia bez krzyża. Tak łatwo uciekać nam od naszych obowiązków, od trudnych ludzi, od trudnych spotkań. Tak łatwo buntować się wobec bólu, wobec cierpienia. Pasja Mela Gibsona jest dlatego tak trudna, że ukazuje, jak straszna jest samotność cierpiącego Boga, który do końca i mimo wszystko kocha tych, za których oddaje swoje życie.
Pokusa chrześcijaństwa bez krzyża jest w dzisiejszych światach bardzo silna – przestrzega papież Franciszek. Lecz taka droga jest zawsze drogą letniego chrześcijaństwa, bez silnej wiarę, bez wszystko uzasadniającej miłości do Boga. Na takiej drodze jednak trudno doświadczyć cudów działania Bożej mocy a jeszcze trudniej być świadkiem Chrystusowej radości i nadziei wobec naszego świata.
Komentarze
Prześlij komentarz