Doświadczyć i docenić ciszę

Dzisiejszy komentarz do medytacji powstała w całości w trakcie wczorajszego koncertu live Marcina Stycznia. Zatem jakby coś, to zasługa jego i jego muzy. Zwłaszcza, że w konsekwencji słuchania jego piosenek napisałem coś zupełnie innego niż początkowo zamierzałem. To kolejny przykład wpływu muzyki na nasze życie i wybory...

 

Z Księgi Pieśni nad Pieśniami:

Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie: «Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! [Pnp 2,8-10]

Pozostając jeszcze w temacie ciszy, o której mówiliśmy we wprowadzenie z ubiegłego tygodnia, ze zdziwieniem stwierdziłem, że słowniki biblijne podają, że słowo „cisza” występuje w Biblii Tysiąclecia tylko… dziesięć razy. Czyżby aż tak małe znaczenie miał ten wyraz w opowiadaniu o Historii Zbawienia; w liście Pana Boga do nas, jakim jest Pismo Święte; w relacji o tym, jak Pan Bóg chce nas przywołać do Siebie?

Myślę, że tęsknotę człowieka za Bogiem najlepiej oddaje cytat z Pieśni nad Pieśniami: „Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi!”, dlatego przywołano go w dzisiejszym komentarzu.

Ostatnio mówiliśmy o tym, że cisza jest warunkiem spotkania z Bogiem, początkiem owocnej modlitwy. I chociaż bywa rozpoznawana jako naturalna tęsknota serca ludzkiego, to jednak dość często życie nauczyło nas jak skutecznie ją zagłuszać.

Tłem całego Pisma Świętego jest miłość Boga, który stworzył człowieka, powierzył mu świat i cierpliwie czeka na chwilę, w której człowiek zrezygnuje z pędu i hałasu, aby zwrócić swoją uwagę ku Bogu. Można zatem powiedzieć, że w Bogu odnajdujemy ciszę cierpliwego wyczekiwania, miłujące serce gotowe do dialogu z człowiekiem, byle ten zechciał tylko słuchać. A tylko wtedy człowiek usłyszy to Boże słowo, gdy zgodzi się na wyciszenie swego serca, gdy przyjmie ten dar lub przy pomocy Bożej łaski w sobie go wypracuje. Bo jak wciąż od dwudziestu siedmiu wieków przypomina nam prorok Izajasz „w nawróceniu i spokoju, jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła” (Iz 30, 15).

Cisza zatem rozumieniu duchowym to coś więcej niż brak hałasu czy dźwięku…

Czasem dobrze posłuchać, co ludzie mówią o ciszy, jakie są ich skojarzenia czy doświadczenia związane z ciszą: Lekarza, który potrzebuje ciszy, by mógł usłyszeć bicie serca chorego. Leśniczego, który mówi o pięknej ciszy uśpionego nocą lasu. Nurka, który mówi o niezwykłym doświadczeniu ciszy, którą można odnaleźć w głębi oceanu, albo człowieka, który po przeżyciu wielu trudnych chwil, mówi o uspokajającej ciszy, którą znalazł w pustelni w Poletyłach, która stała się dla niego „skałą ocalenia”.

Wiele osób mówi też o różnych próbach ucieczki od ciszy, o tak powszechnych słuchawkach na uszach, który często staje się przejawem lęku przed ciszą.

Doświadczenie medytacji, która zaprasza nas do zmierzenia się z doświadczeniem ciszy uświadamia nam, że cisza bywa trudna, bo  staje się przestrzenią mierzenia się z prawdą o nas samych a ta niejednokrotnie okazuje się trudna do przyjęcia. A jednak przywoływany w tym miejscu jezuita Franz Jalics, który czerpiąc ze swojego ogromnego doświadczenia nauczyciela modlitwy kontemplacyjnej przekonuje, że cisza – jeśli w niej wytrwamy mimo pokusy ucieczki od niej – potrafi wyprostować poplątane ścieżki ludzkiego życia. Oczywiście doświadczenie medytacji uczy nas, że to prostowanie poplątanych ścieżek jest nie tyle owocem samej ciszy, co obecności Boga, który ciszę uczynił przestrzenią działania swojej łaski i swojego słowa.  Medytacja umacnia nasza wiarę, bo staje się konkretnym doświadczeniem tego, że Pan Bóg da sobie radę z każdą niemożnością, ale wymaga to stanięcia w prawdzie przed sobą i przed Bogiem, do czego prowadzącą nas ścieżką jest właśnie cisza, która towarzyszy praktyce medytacji.

Cisza przez św. Benedykta – którego wspominaliśmy w ubiegłym tygodniu –  porównywana jest do lustra duszy. Ale znalazłem też inne, niezwykłe porównanie zaczerpnięte ze współczesnej książki mówiące, że cisza to lornetka zwrócona w stronę Bożego oblicza i dlatego pozwalająca skupić się właśnie na kontemplacji tego oblicza. To skupienie sprawia, że tracą na znaczeniu wszystkie inne sprawy, od których jesteśmy zmuszeni oderwać nasz wzrok, jeśli mamy go rzeczywiście utkwić jedynie w Bogu.

I taką szkołą skupienia się na Bogu jest właśnie medytacja monologiczna. Niedyskursywna – a więc uwalniająca nas od przymusu ciągłego myślenia a poprzez wypowiadanie w sercu modlitewnego wezwania wypełniająca nasz umysł i serce tym, co najważniejsze i najskuteczniejsze w przemianie ludzkiego życia – słowie pochodzącym od samego Boga.

Medytacja uczy nas doświadczenia i docenienia ciszy. Ważne, aby nie zdezerterować przed nią nawet, jeśli na początku tej drogi odczuwamy lęk przed ciszą i nie przynosi ona spodziewanego odpoczynku a raczej przypomina zmaganie. Pan Bóg jak ceniony wirtuoz czeka, aż umilkną inni „muzycy” grający w naszym wnętrzu, aby w pełni mogła wybrzmieć w naszym sercu melodia Jego miłości, której nikt i nic nie zdoła już zagłuszyć. Równocześnie doświadczenie medytacji, w której stawiamy na umiejętność słuchania Boga jest doskonałym ćwiczeniem słuchania ludzi, którzy są obok nas.

W przywołanym dziś fragmencie Pieśni nad Pieśniami słyszymy na końcu wezwanie: „Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!” Medytacja, Modlitwa Jezusowa, Modlitwa Serca to zawsze wejście na drogę, to proces, który wymaga czasu i systematycznej praktyki, aby mógł wydać w naszym życiu swoje owoce.  Najważniejsze jednak, że tę wędrówkę można zacząć w każdym miejscu i każdym czasie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca