Człowiek nie potrzebuje niczego bardziej niż miłosierdzia Bożego

 

Kiedy Jezus zbliżył się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi.

Wtedy zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!

Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!

Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: Co chcesz, abym ci uczynił? Odpowiedział: Panie, żebym przejrzał. Jezus mu odrzekł: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła.

Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.  (Łk 18,35-43).

 

Pozwoliłem sobie przywołać tę Ewangelię z dwóch powodów: Pierwszy, bo została ona niejako podarowana tegorocznej wspólnocie młodzieży, która przygotowuje się w naszej parafii do sakramentu bierzmowania. Drugi, to oczywiście ten, że wołanie niewidomego z Jerycha stało się inspiracją wezwania Modlitwy Jezusowej. Podobne wezwanie znajdujemy w modlitwie skruszonego celnika w przypowieści. (Łk 18, 9-14).

Zastanawiałem się dlaczego właśnie to wezwanie upodobali sobie chrześcijanie wschodni, wśród których ukształtowała się ta modlitwa?  Odpowiedzi udzielił mi pewien mnich kościoła prawosławnego, którego miałem okazję poznać na Górze Atos. Była to odpowiedź tak prosta i wydawać się może oczywista, jak prosta jest ta modlitwa. A odpowiedź ta brzmi:

„Człowiek nie potrzebuje niczego bardziej niż miłosierdzia Bożego”.

Jak pisze o tym znany nauczyciel Modlitwy Jezusowej, prawosławny arcybiskup Anthony Bloom w swojej książeczce Szkoła Modlitwy: „Modlitwa Jezusowa przeradzając się poprzez wytrwałą praktykę w modlitwę nieustanną może stać się dla współczesnego zagubionego człowieka minimum potrzebnym do nawigacji w ciemnościach, do podążania za małym migoczącym płomykiem łaski”.

Modlitwa Jezusowa to wołanie o miłosierdzie. A o nic lepszego nie możemy prosić w modlitwie jak mówi Jezus do siostry Faustyny Kowalskiej.

I chociaż niektóre komentarze porównują tę praktykę do hinduskiego czy buddyjskiego powtarzania mantry, istnieje jednak zasadnicza różnica. Celem medytacji niechrześcijańskiej jest oczyszczenie umysłu i zatarcie świadomości samego siebie, podczas gdy celem modlitwy Jezusowej jest napełnienie umysłu, serca i duszy miłosierną obecnością Jezusa, w celu kontemplacji tej obecności z podziwem i miłością. Kontemplacja ma wnieść doświadczenie własnej, intymnej komunii z Jezusem w każdym oddech tak, że nawet dla mnie grzesznika, świat jest wypełniony miłosierdziem i łaską, a wszystko jest ciągłym powodem by wychwalać Boga.

Poza tym, to co nas upodabnia do bohatera przywołanej Ewangelii, to fakt, że chociaż pozornie  cieszymy się zdrowymi oczami ciała i dobrym słuchem, ale i tak mamy powody, by pytać siebie, jak funkcjonują oczy i uszy mojej duszy!? I co tak naprawdę widzimy i pojmujemy z tajemnicy Boga Trójjedynego, z tajemnicy Jezusa Chrystusa? A także z tajemnicy człowieka? Stanięcie w prawdzie, do którego zachęca nas Jezus dość szybko uświadamia nam, że wciąż daleko nam do patrzenia na świat, na człowieka a także na Boga tak jak patrzył Jezus Chrystus.

Wschodnia szkoła Modlitwy Jezusowej uczy, że im bardziej konfrontujemy się z ogromem Miłości zaofiarowanej nam przez Boga tym bardziej doświadczamy uzdrowienia naszego sposobu myślenia i patrzenia.

Co do żebrania – to też jesteśmy podobni do Bartymeusza.

Wprawdzie materialnie miewamy się znacznie lepiej niż on... Jednak w sensie duchowo-psychicznym zachowujemy się nierzadko jak żebracy! Zamiast radośnie i bezpiecznie mieszkać w domu Słowa Bożego (do czego zachęcał swoich czytelników rzeczony abp. A. Bloom), często siadamy przy drogach bezbożnego świata (epatującego bogatą ofertą technicznej cywilizacji) i żebrzemy... o uwagę, o uznanie, o miłość. A tak naprawdę trzeba tylko jednego: wołania do Jezusa, bo tylko On może odpowiedzieć na duchową pustkę i głód serca człowieka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji