Medytacja - dziesięcina czy hojność serca?

 Jezus powiedział:

«Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą».

Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, słowami tymi także nam ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie». (Łk 11, 42-46)

Dzisiejsza Ewangelia jest potwierdzeniem tego, że Jezus wie, co się kryje w człowieku. Zna nas do głębi, lepiej niż my znamy siebie. Zawsze widzi nas w prawdzie, która my lubimy często podkoloryzować, żeby lepiej wyjść w ocenie swojej lub innych… 

Ale poza spojrzeniem w prawdzie, Jezus widzi nas w miłości. Można powiedzieć, że to podwójny warunek właściwego sposobu patrzenia.

Ale Jezus też chce nas nauczyć takiego sposobu patrzenia. Czyni to przez swoje słowo i łaskę. Noszę w sobie głębokie przekonanie, że medytacja uczy nas takiego sposobu widzenia. Praktyka medytacji konfrontuje nas z prawdą o nas samych. Również tą, która nie do końca jest dostępna dla naszego wglądu a która ujawnia się z czasem, w  miarę pogłębiania sią medytacji. Każda osoba, która ma za sobą już pewną drogę medytacji wie doskonale, jak to pozornie proste wezwanie, które towarzyszy naszej praktyce dosłownie przenika głębiej niż się spodziewaliśmy, ujawniając i uzdrawiając doświadczenia, które głęboko zakopaliśmy w naszej podświadomości. To jakby osobiste doświadczenie tego o czym pisze autor Listu do Hebrajczyków: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” [Hbr 4,12], lub jak to ładnie określił Merton: „Medytacja ma moc odkrywać przed nami samymi zamysły naszych serc” [Źródła kontemplacji].

Kolejny raz Jezus mówiąc o zewnętrznej stronie naszego życia przypomina, że bierze ono swój początek i czerpie swoją jakość z wnętrza, z serca... Dyskusja z faryzeuszami przypomina o trosce o wnętrze człowieka, ale też o tym, że tym, któremu przede wszystkim winniśmy dać je kształtować jest Pan Bóg. Medytacja monologiczna jest drogą tej duchowej formacji, w której chcemy powiedzieć: „W Twoje ręce Panie oddaję moje wnętrze i serce, ukształtuj je wedle swojej woli”.

Jedną z konsekwencji tej formacji jest wolność, którą Bóg wlewa w nasze serce. Medytacja czyni nas uczniami Jezusa, który wewnętrznie wolny i czysty nie boi się o to, jak będzie odebrany przez ludzi z zewnątrz. Jest wolny od ludzkiej opinii, które wyrażają faryzeusze. Dlatego tym bardziej im bardziej dostrzegamy, że świat, w którym żyjemy chętnie odebrałby nam wolność serca winniśmy widzieć potrzebę tej wewnętrznej formacji, która dokonuje się mocą słowa i łaski, które działają w medytacji.

Zaintrygowało mnie także to Jezusowe zdanie, w którym mówi do faryzeuszy: „dajecie dziesięcinę”… Pomyślałem, że możemy to odnieść do naszego życia. Co jest dzisiaj moją dziesięciną dla Pana Boga? Czy patrząc na ilość mojej modlitwy, medytacji mogę ją określić jako „dziesięcinę”, czyli przynajmniej dziesiątą część życia, które spędzam na modlitwie?

Utkwiło mi w pamięci pewne spotkanie, które jako klerycy mieliśmy z Matką Teresą z Kalkuty w naszym warszawskim seminarium na Bielanach. Jeden z alumnów zapytał Matkę skąd czerpać siły do tak intensywnego i zaangażowanego życia, jakie prowadzi Matka? Wówczas padła bardzo prosta i jak można by sądzić dla Matki Teresy oczywista odpowiedź: „Kiedy będzie się ksiądz modlił sześć godzin dziennie może być ksiądz pewien, że sił księdzu nie zabraknie!”

Sześć godzin dziennie, to nie dziesięcina, to prawdziwa hojność serca, na którą pewnie niewielu z nas stać. Niemniej jestem przekonany, że medytacja uczy nas czegoś więcej – uczy nas przeżywać całe nasze życie w głębokim przeświadczeniu, że wszystko, co robimy (czy jemy, czy pijemy, czy cokolwiek innego czynimy – por. 1 Kor 10,31)  jest zanurzone w Bogu; prowadzi nas drogą ku modlitwie nieustannej, ku temu by ofiarować Bogu już nie tylko dziesięcinę ze swojego życia, ale całe swoje serce i całe swoje życie.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji