Uczyć się modlitwy od Jezusa

 

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów».

A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». (Łk 11, 1-4)

Jezus był człowiekiem modlitwy. Dzisiejsza Ewangelia, to tak naprawdę jedna z wielu lekcji o modlitwie, jakich udziela swoim uczniom. Z pewnością Apostołowie często widzieli Jezusa, który się modli. Być może właśnie ta obserwacja i wrażenie, jakie na nich wywarła modlitwa Jezusa skłoniła ich do dzisiejszej prośby: „Panie, naucz nas się modlić”.

Przypomina mi się w tym miejscu książka Lorenza Marti p. t. „Jak mistyk sznuruje buty”, w której autor stawiając wielkie, ale też zwykłe i powszednie pytania o życie duchowe i drogę wiary, która wiedzie przez codzienność przywołuje pewne piękne wydarzenie, które stało się inspiracją do tytułu książki. „Uczeń słynnego żydowskiego rabina Maggida pozostawił po sobie takie zdanie: Nie poszedłem do Maggida, żeby studiować u niego Torę, tylko żeby popatrzeć, jak sznuruje buty.”

Słynny mędrzec wiąże buty. Uczeń przygląda mu się uważnie. Pozwala, aby poruszyło go to, co widzi. Podobnie było z apostołami: Przyglądali się Jezusowi, jak się modli. I z pewnością poruszało ich, to co widzą, wszak sami byli ludźmi modlitwy – wierzącymi i praktykującymi Żydami. Można powiedzieć, że nie interesowała ich abstrakcyjna nauka – zwłaszcza, że byli w większości prostymi ludźmi – interesowało ich konkretne życie ich Mistrza i to, co z tego przykładu mogli wcielić we własne życie, aby móc żyć tak jak On.

Pod tym względem nic się nie zmieniło. A przynajmniej nic nie powinno się zmienić w naszych pragnieniach. Być jak On! Być jak nasz Mistrz i Nauczyciel! Uczyć się od Niego sztuki modlitwy i życia. Po to jest medytacja! W praktyce medytacji Jezus nie tylko uczy nas się modlić, ale modli się wraz z nami. Modli się w nas! Czy może być bardziej skuteczna nauka modlitwy!? Przypomina mi to pierwsze lekcje pisania, gdy mama lub tata bierze rączkę dziecka i powoli prowadzi ją, ucząc wprawy w sztuce pisania.

W medytacji Jezus także bierze nas za rękę, by prowadzić nas w głąb doświadczenia modlitwy, której Źródłem jest On Sam, kształtujący mocą swojego słowa i łaski nasze serca, naszą sztukę modlitwy.

Rzeczony bohater książki Lorenza Marti był przekonany, że obserwując swojego nauczyciela w tak prozaicznej czynności, jak sznurowanie butów odkryje więcej z tajemnicy życia niż studiując święte pisma.

Nikt lepiej niż Jezus nie wprowadzi nas w tajemnicę życia, w tajemnicę modlitwy. Byle byśmy chcieli tylko być w Niego zapatrzeni i zasłuchani, czego możliwość daje medytacja.

Jezus uczy nas całym swoim życiem, że duchowość, w tym bardziej modlitwa mają o tyle tylko znaczenie, gdy są związane z bardzo konkretnym życiem. Wówczas mają zarówno moc uświęcania naszych zwykłych czynności, jak i moc przemiany naszych serc. Miejscem tego formowania naszego serca może stać się wszystko. Przypominają mi się tu nauki benedyktyna, ojca Jana Berezy – twórcy Ośrodka Medytacji Chrześcijańskiej w Klasztorze Benedyktynów w Lubiniu o medytacji przy obieraniu ziemniaków czy piciu herbaty…, czy też świadectwo małego brata od Jezusa Carlo Carretto, dla którego miejscem codziennej medytacji było miejsce w kącie pociągu, którym codziennie dojeżdżał do pracy.

A wszystko zaczyna się od bycia blisko Jezusa. Od patrzenia na Niego i zasłuchania w Niego w codziennej wytrwałej praktyce medytacji. Jezus nie daje nam prostych odpowiedzi. Nie wygłasza zbyt długich teorii. To, co robi, to zabiera nas w podróż życia, która prowadzi od naszego serca do codzienności i od codzienności do naszego serca, ucząc tę codzienność widzieć i przeżywać z innej, głębszej perspektywy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa