Pozwólmy Bogu iść na przedzie

 

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem». (Łk 14, 25-33)

W zasadzie można bez zbytniej przesady powiedzieć, że medytując idziemy w tłumie ludzi, którzy starają się podążać za Jezusem. Twarze i imiona jednych znamy, inni, choć podążają tą samą ścieżką duchowości modlitwy monologicznej są nam nieznani. Każda z tych osób niesie własną historię życia, własne pragnienia. Jezus w dzisiejszej Ewangelii odwołuje się pośrednio do naszego stanu ducha.

Mówi dzisiaj o rzeczach tak podstawowych w każdej duchowości, że aż oczywistych: o potrzebie wyrzeczenia, zaparcia się siebie…

Jezus uczy nas mądrego podchodzenia do naszych wyborów. Także a zwłaszcza do miłości, choć w dzisiejszej perykopie używa porównania negatywnego: „kto nie ma w nienawiści…” Bliższa nam jest ta Ewangelia w odsłonie św. Mateusza: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37-42)

Słowa, które wydają się trudne do przetrawienia… Ale może właśnie nie o przetrawienie – zwłaszcza na poziomie intelektu tu chodzi a o przyjęcie tego słowa sercem, jak uczy nas medytacja monologiczna. Przecież Jezusowi wcale nie chodzi o zrywanie więzi rodzinnych... O zaniedbywanie bliskich…

Chodzi o postawienie sobie priorytetów. Bóg nie może być na końcu kolejki! Tak jak mówi dzisiejsza Ewangelia – Jezus idzie na przedzie i tak powinno być w naszym życiu!

Bóg zawsze powinien być pierwszy, bo to On jest Panem naszego życia. I tego uczy nas właśnie modlitwa monologiczna. Wyrzekania się siebie, po to by dać pierwszeństwo Bogu - najpierw w modlitwie a potem w życiu!

To jest droga prowadząca do zharmonizowania naszego wnętrza a następnie do wprowadzenia harmonii w naszym życiu zgodnie ze słynnym zdaniem św. Augustyna: „Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu”.

Bo jeśli Bóg nie będzie naszą „pierwszą miłością”, Jego miejsce szybko zajmą inni. Rodzina, dzieci, zdrowie, praca, które łatwo stają się bożkami, przed którymi bezwiednie klękamy i które zaczynamy adorować. A najbardziej ubiegającym się o pierwsze miejsce w naszym życiu jest nasze ego

Dzisiejsza Ewangelia uświadamia nam, że w życiu duchowym musimy mieć głębszy kontakt z samym sobą, z własnymi motywacjami, z potrzebami, z wewnętrznymi konfliktami. Takiego kontaktu uczy nas medytacja monologiczna. A to dlatego, że pozwala nam ona korzystać z narzędzi, jakie są owocami Ducha działającego przez słowo, które nam towarzyszy w medytacji.

Jak to pięknie ujął Merton: „Nigdy nie dorównamy Bogu w uwadze, z jaką On skupiony jest na nas” (Nowy posiew kontemplacji). My jedynie próbujemy niedoskonale naśladować tę uważność.

Medytacja jest praktycznym doświadczeniem tego, o czym św. Paweł pisze w Liście do Rzymian, że sam Duch modli się w nas nieustannie w naszym imieniu [por. Rz 8, 27].

Dlatego my sami nie musimy się zbytnio napinać sądząc, że wartość i skuteczność modlitwy zależą od nas i od naszych wysiłków.

Medytacja monologiczna zaprasza nas do całkowitego oparcia się na obecności Boga działającego w naszym wnętrzu, którego synonimem obecności jest słowo, które nam tej medytacji towarzyszy.

Uczy nas wyrzeczenia się siebie na rzez powierzenia się prowadzeniu przez Boga, który idąc na „przedzie” modlitwy pozwala nam przez swoje słowo i współdziałającą z nim łaskę coraz głębiej zapuszczać korzenie w tym, co w nas niezmienne: czyli w Bogu i Jego miłości oraz przekonaniu, że ona jest pewna i niewzruszona, po to by odkryć, że jedynym fundamentem, na którym warto oprzeć swoje życie jest Bóg i że wyrzekając się wszystkiego innego ze względu na Niego niczego nie tracimy, lecz dopiero wszystko odzyskujemy, choć w zupełnie innej perspektywie niż ta, którą próbuje nam narzucić nasze zaborcze „ja”.

Dzięki temu ten, kto traci swoje życie dla Jezusa... znajdzie je!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji